wtorek, 22 kwietnia 2014

Chapter thirteen

Wyciagnelam telefon z kieszeni spodni, chcac wybrac numer Harrego, po czym rozmyslajac sie, odlozylam go na bok. Harry by go zabil, ją zapewne tez.. Nie chcialam tego. Nie wiem czemu; czulam blokade.
_______________________________
Siedzialam skulona przy scianie przez dosyc dlugi czas. Obracalam w dloni telefon z wybranym numerem Harrego. Na moich ramionach zdazyly pojawic sie juz brzydkie zielono-fioletowe siniaki. W koncu zmeczona placzem wstalam i podeszlam do szafy. Czyli nie bylo sensu w tym, ze dostalam kupe ciuchow od Harrego, z reszta zasmiecaja mu one tylko miejsce na jego wlasne ubrania. Wyciagnelam czyste jeansy oraz jakas koszule z kolniezykiem oraz zwykly czarny stanik i majtki kompletnie nie pasujace do biustonosza [dop.aut. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mam kompletow majtek i stanikow, tak jak wiekszosc bohaterek fanficow- moje i Misi przemyslenia xD] Poszlam do lazienki przekrecajac zamek. Nie moglam uwierzyc, ze on mnie uderzyl.. Moze i wiedzialam, ze nie dostane od niego milosci; nie oczekiwalam tego, ale nie zadzilam, ze posunie sie do takiego czynu. Jestem zalosna. Nie, nie moge byc zalosna. Musze byc twarda, bo w innym wypadku sobie nie poradze.
Zdjelam z siebie ubrania oraz bielizne wrzucajac je do kosza na brudy. Otworzylam drzwiczki kabiny i wslizgnelam sie do srodka. Odkrecilam kurek, a z kranu poleciala zimna woda powodujaca, ze przeszedl mnie maly szok termiczny. Szybko zmienilam temperature otulajac sie ramionami. Z malej pułki chwycilam balsam do ciala o zapachu mandarynek. Szalalam na jego punkcie. Rozprowadzilam plyn po calym ciele zamykajac oczy.
*.*.*.*.*.*.*.*
Przebrana w czyste rzeczy oraz makijazu, zeszlam na dol. Zegar w salonie przez ktory przechodzilam wskazywal godzine 18:45. Wkroczylam do kuchni czujac na sobie wzrok matki stojacej obok zlewu. Nie odezwalam sie majac nadzieje, ze ona rowiez tego nie zrobi. Wyjelam mleko oraz platki kukurydziane. Wsypalam je do polmiska i zalalam mlekiem. Usiadlam przy stole podpierajac czolo na lewej dloni.
- Wychodze dzisiaj.- oznajmilam polglosem.
- Gdzie?- Caren odwrocila sie do mnie przodem skupiajac wzrok na moich oczach.
- Do kina, z kolega.
- Policja przyjezdza o 19, zeby z Toba porozmawiac na temat tego znikniecia.- oznajmila ignorujac zdanie, ktore przed chwila powiedzialam.- N-nie waz sie im po-powiedziec o ojcu.- dodala pospiesznie. Bala sie go.
Skinelam glowa. W koncu, co innego moglam zrobic? Mialam jedynie nadzieje, ze bede mogla wyjsc na czas.
Caren wyszla zostawiajac mnie sama. To lepiej. Spokojnie zjadlam platki i wstawilam miske do zmywarki. Akurat wtedy zadzwonil dzwonek do drzwi. Weszlo 2 mezczyzn, ktorych widzialam dzisiaj z Liamem.
- Scarlett, skarbie! Chodz tutaj!- uslyszalam glos Caren. Nie rozumialam jak mogla az tak udawac idealna matke. Weszlam do salonu stajac obok niej. W salonie stal Liam i jakis jeszcze facet. Wytrzeszczylam oczy patrzac na jego delikatny usmieszek, pewnie chca mnie sprawdzic, bo mi nie ufaja. Wystarczyloby jedno moje zdanie by wszyscy trafili za kratki.
- Dobry wieczor Scarlett, jestem komemdant Payne i chcialbym z Toba porozmawiac.- usmiechnal sie brunet.
- Oczywiscie.
Usiedliamy przy nieduzym stolik do kawy na meblach obitych ciemna skora.
- Czy moze pani wyjsc? Moze to wywerzec na corce presje.- rudy policjant, ktorego widzialam rano w domu chlopakow, zwrocil sie do Caren, ktora poslusznie oddalila sie.
W niedlogim czasie opowiedzialam policjantom historyjke, ktora omawialam z Louisem. Liam przez caly czas zadawal mi pytania, co w sumie ulatwilo mi wypowiedz, za to Rudy trzymal dyktafon i sie nie odzywal.
W koncu wyszli...
Wypytywali mnie o rozne dziwne rzeczy dotyczace mojej ucieczki oraz sytuacji w domu. Niechetnie mowilam, ze sie kochamy i jestesmy ze soba blisko. Jak dobrze, ze Luke nauczyl mnie klamac. Przez ten czas Liam mierzyl mnie wzrokiem i patrzyl na lekko zaczerwienione miejsce na policzku.
Z upragnieniem czekalam na przyjazd Zayna. Chcialam sie juz stad wydostac. Wyjelam telefon z kieszeni spodni patrzac na wyswietlacz, jak na zawolanie poczulam lekkie wibracje, a na wyswietlaczu pokazal sie znaczek reprezentujacy wiadomosc od nieznanego numeru.
No Scar, juz jestem, mozesz wychodzic.
Zayn x
Podbieglam do drzwi i zalozylam moje czarne balerinki i skorzana kurtke. Poprawilam wlosy i krzyknelam, ze wychodze. Jak najszybciej wyszłam z domu potykając się o krawężnik. Weszłam do auta głęboko wzdychając.
- Cześć Scar, gotowa?- zapytał Zayn przekręcając kluczyki w stacyjce.
- Tak, masz może te ciuchy, które mam założyć?- miast skinął głowa uśmiechając się do mnie.
- Czy mi się wydaje, czy Ty masz podpuchniete oczy?- Zayn włączył małe światełko i złapał moja brodę w dwa palce przekręcając ją do siebie. Specjalnie odwróciłam wzrok, nie chcąc patrzeć na Zayna.- Co się stało?- zapytał zdenerwowany. Dotknął mojego nadal lekko czerwonego policzka.- Scarlett, co się stało?!
- Nic..
- Przecież cię do cholery widzę!
- Dobrze, powiem, ale ani słowa Harremu, błagam Cię.- oparlam sie o oparcie fotela, kiedy brunet skinął głową.- To mój ojciec. Coś mu odbiło, ale to nic takiego... Proszę, jedzmy już.- głowa mi pękała od płaczu, ale starałam się to zignorować. Zayn podał mi papierosa oraz zapalniczkę. Podziekowalam mu uśmiechem.
•••••••
- Zapniesz?- spytałam odwracając się tłem do Zayna. Poczułam jego zimne dłonie na plecach.- Dziękuję.
- Scarlett, jeśli coś się będzie działo nie po Twojej myśli, nie zawachaj się strzelić.- pisał mi pistolety na takim samym pasku co ostatnio Harry zapinał na udzie, który od razu podpięłam. Nie zrobiłabym tego. Nie miałabym odwagi. Gdybym miała kogoś zabić to jedynie gdyby ta osoba groziła Luke'owi lub któremuś z chłopaków z mojego starego gangu. Zależało mi na nich, byli moją rodziną, w pewnym sensie oczywiście.
Kiedy weszliśmy do środka, moich uszu dobiega głośna muzyka.
- Przed pracą należy się trochę rozerwać, nie sądzisz?- Zayn złapał mnie za dłoń.- Zatańczy?
*Harry's POV*
Postanowilem zadzwonic do Scarlett. Nie napisala mi nawet czy jest juz w domu, jak rodzice, ani nic. Martwilem sie. Niespokojnie chodzilem po pokoju zastananawiajac sie, czy ona po prostu uznala, ze mnie oleje. Nie chce tego.. Uznalem, ze zadzwonie do niej, lecz po kilku sygnalach wlaczyla sie sekretarka. Moze juz spi? Nie.. Jest zbyt wczesnie. Moze jest w lazience? Jesli tak, zaraz powinna oddzwonic.
Po 20 minutach lezenia na lozku z telefonem w rece uznalem, ze to niema sensu. Zirytowany zszedlem na dol po cos mocniejszego do picia.
- Taa, przesluchanie poszlo dobrze, Zayn juz po nia pojechal, Doran odda nam kase w ciagu 24 godzin, albo ma przesrane.- uslyszalem przyciszony glos Liama rozmawiajacego z kims. Nie.. Nie zrobila tego.
- W sumie, dobrze sie ta mala sprawuje. Harremu sie poszczescilo, bo laska ma calkiem fajne cialo. Gdyby nie Hazel, juz bym ją jebal.- cisnienie mi podskoczylo na slowa Jack'a. Co on sobie wyobraza myslac, ze Scarlett to jakas dziwka?! Wparowalem do pokoju nie zamykajac drzwi. Bylem wkurwiony. Jack czesto mnie denerwowal, jest w gangu dopiero 3 miesiace, a juz mysli, ze jest chuj wie kim. Otorz nie. To ja i Lou zalozylismy to. On jest tylko pionkiem slozacym do bardziej ryzykownych akcji.
- Gdzie jest do kurwy nedzy Scarlett?!- krzyknalem.
- Spokojnie Harry, Scar siedzi w domu.- Louis podszedl do mnie i oparl mi dlonie na ramionach probujac mnie uspokoic.
- Kurwa, wiem co slyszalem! Albo mi powiesz, albo zaraz pojde i rozjebe Twoja kochaneczke.- jego oczy sie rozszezyly. Trafilem w jego czuly punkt..
- Nie zrobisz tego.- powiedzial przez zacisniete zeby.
- Wykorzystam Twoja laske, jak Ty wlasnie wykorzystujesz Scar.- zrobilbym to. Nie obchodzi mnie to, ze Lou jest moim przyjacielem, Scar i jej bezpieczenstwo jest wazniejsze.
- Jest w R4.- zagial sie. Wiedzialem. Zbyt bardzo sie bal, ze moge jej cos zrobic. Nie miesza jej w gang, zbytnio sie boi, ze ktos niepozadany sie o niej dowie i laska ucierpi.
- Tak myslalem.- usmiechnalem sie wrednie i wyszedlem.
Czym predzej zbieglem na dol i wyszedlem na zewnatrz. Wsiadlem na motor po czym bez chwili zawahania ruszylem w kierunku klubu.
Obiecala mi. Miala tego nie robic... Bylem zly na Scarlett. Jednakze strach o nia przewyzszal zlosc. Ruchem nadgarstka dodalem gazu. Nagle zza uliczki wyjechala za mna.ciemno-niebieska furgonetka. Jechala z rowna predkoscia jak ja. Gwaltownie skrecilem na nastepnym skrzyzowaniu, a ze bylo dosyc pozno, nie bylo ruchu na ulicach. Samochod skrecil za mna przyspieszajac. Nie moglem jechac do klubu ani spowrotem do domu, bo wsypalbym nas przed kimkolwiek kto mnie wlasnie scigal.
Spojrzalem w lusterko i zobaczylem, ze przez okno wychyla sie mezczyzna z pistoletem w dloni. No to mam przejebane.
*Scarlett's POV*
Wyszlismy z klubu po tym jak Zayn zastraszyl jednego calkiem mlodego chlopaka, ze jesli nie odda kasy w ciagu doby, bedzie trupem. To przykre, ze tak mlodzi ludzie niszcza sobie zycie w tak przykry sposob..
- Mozemy isc do auta?- zapytalam. Oprocz tej sytuacji kiedy musialam zwabic tego chlopaka do pokoju by Zayn go troche poturbowal, bawilam sie nawet dobrze. Zayn jest naprawde fajny. Wsiadlam do auta przed czym podnioslam telefon z siedzenia. Na ekranie widniala mala koperta, wiec szybko odblokowalam ekran i wyswietlila mi sie wiadomosc od Harrego. Moja dlon zaczela sie trzasc, a oczy zachodzic lazami. Nie moglam uwierzyc w to co wlasnie przeczytalam.
- Scarlett, wszystko dobrze?- zapytal Zayn siadajac obok mnie. Podalam mu telefon, ktory prawie wyslizgnal sie z moich palcy.
- T-to moja wina..- wyjakalam. Serio czulam sie winna. -Gdy-gdybym dzisiaj nigdzie n-nie wyszla, H-Harremu nic by nie, nie bylo.- obwinialam sie. Co ja zrobilam?!
Balam sie, jak cholera. O Harrego. Nie chcialam by cos mu sie stalo.
- Jedziemy do Louisa.- uslyszalam wrzask silnika, a auto zatrzeslo sie. Zayn wcisnal gaz do dechy i wjechal na ulice wyprzedzajac kazde napotkane auto. Nie zatrzymalismy sie na ani jednym swietle, prez co droga mogla wydawac sie krotka, ale dla mnie jechalismy wieki. Ciagle wpatrywalam sie w wiadomosc w telefonie
"Witaj Skarlett, mam nadzieje, ze spotkamy sie dzisiaj. A raczej tak bedzie, jezeli chcialabys jeszcze zobaczyc Harrego. Zywego.
Gareth."
Kim byl Gareth? Nie mialam pojecia. Czego on ode mnie chcial, nie mialam pojecia, chociaz mialam nadzieje, ze nie zrobi nic Harremu. Glupie myslenie. Powinnam wiedziec, ze na pewno mu cos zrobili, albo wlasnie robia.
Po chwili bylismy pod ich ogromna willa. Wysiadlam leniwie z auta i podazylam do drzwi wejsciowych. Zayn podszedl do mnie chwytajac mnie pod ramie. Mentalnie podziekowalam mu za to, bo balam sie, ze zaraz upadne. Nie wiedzialam, czy ten Gareth bylby w stanie zabic Harrego jesli bym nie przyjechala... Nie bylam w stanie osadzic.
Przekroczylismy prog po czym Zayn szybko posadzil mnie na kanapie siadajac obok.
- Louis!- krzyknal wzywajac Tomlinsona. Mulat wyjal z mojej dloni telefon obracajac go w palcach. Tommo zdenerwowany wszedl do salonu z zacietym wyrazem twarzy. - Mamy problem. Porwali Hazze.
____________________________
Komentarze= szybsze pojawienie sie rozdzialu

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział (:
    Dodałaś go 22 kwietnia ( tak piszę przy dodaniu ) a zauważyłam go dopiero wczoraj.. okej nie ogarniam XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny naprawde. Oby Hazzie nic sie nie stało . Czego Simon chce? jebany padalec

    OdpowiedzUsuń