wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdzial siedemnascie

Siedzialem na tym cholernym korytarzu juz 4 godzine. Mialem dosyc. Mialem dosyc tego, ze nadal nic nie wiedzialem co dzialo sie ze Scarlett. Obiecalem jej, ze nic jej nie bedzie, zjebalem. Teraz chcialbym chociaz przy niej byc, kiedy bedzie sie budzila. Chociaz tyle, bym mogl jej powiedziec jak bardzo przepraszam, jak bardzo mi przykro i jak bardzo chcialbym, by mi wybaczyla. Myslalem o jej drobnym ciele lezacym w moich ramionach kilka godzin temu. Mimo, ze znam ja kilka dni, czuje jakby minely miesiace. To wszystko potoczylo sie tak niewtobrazalnie szybko, ze sam nie moge w to do konca uwiezyc. Jeszcze jakis czas temu pieprzylem kazda laske jaka spotkalem, w klubie, w parku, na ulicy lub w burdelu. Teraz chce pieprzyc tylko te jedyna, ktora zawrocila mi w glowie do tego stopnia, ze kiedy zamykam oczy, widze ją. Jest moim Aniolem, kims kto potrafi we mnie dostrzec glebie. Jednak teraz kiedy ona mnie potrzebuje, ja nie moge przy niej byc.
W koncu, po nastepnych momentach meczarni sam na sam z moimi myslami, przede mna pojawil sie lekarz.
- Czy pan Harry Styles?- zapytal, na co odpowiedzialem skinieniem glowy.- Tak wiec, panna Nutall doznala kilku nie powaznych poparzen pierwszego stopnia, ma teraz wysoka temperature, ze wzgledu na przebywanie wewnatrz palacego sie budynku, ma podlaczony tlen, by latwiej jej bylo oczyscic organizm ze wszystkich trujacych gazow.- sluchalem kazdego jego slowa z uwaga.- Jedyne co mnie najbardziej martwi, to nie swierza rana na glowie oraz wiele siniakow na rekach, ramionach oraz kilka na biodrach, czy wie pan cos o nich?- mezczyzna zmierzyl mnie nie pewnym wzrokiem. co? Zaraz, zaraz bo nie rozumiem. Od czego Scarlett ma siniaki?
- Nie, nie mam pojecia, przysiegam.- wyjakalem. Co sie dzieje? Moja kobieta zostala pobita, a ja o tym nie wiem. Co to ma byc?- Czy moglbym do niej wejsc?
- Tak, niedlugo powinna sie wybudzic, takze wtedy przeprowadze z nia wywiad.
- Dziekuje.
Z ulga wypuscilem powietrze z ust, po czym skierowalem sie do sali. Otworzylem biale drzwi, by znalezc sie w jasno zielonym malutkim pokoju z wielka maszynerją stojaca obok lozla, na ktorym lezala Scarlett. Chwycilem taboret stojacy pod sciana i postawilem go przy lozku. Usiadlem i niepewnie chwycilem dlon Scarlett w swoja. Byla bardzo ciepla. Delikatnie przejechalem kciukiem po jej skorze napajajac sie tym, ze moge juz jej dotknac.
- Czesc skarbie.- dziewczyna lezala nieruchomo oddychajac z mala plastikowa maska na jej ustach i nosie.
Byla taka bezbronna, a i tak piekna. Jej odkryte ramiona i kawalek klatki piersiowej podpowiadaly mi, ze jest prawdopodobnie naga. Po raz kolejny zwrocilem uwage na jej ramiona oraz cale rece. Jak ja moglem wczesniej nie zauwazyc tych siniakow obok ktorych teraz widnialy male, czerwone plamy. Jej nadgarstek okalaly juz ciemno zielone slady.
- Kurwa mac...- wyszeptalem unoszac jej dlon. Zlozylem na niej delikatny pocalunek.
Teraz czuje jak mi na niej zalezy. Nikt wiecej jej nie dotknie, nie pozwole.
Siedzialem w tej samej pozycji, nie wypowiadajac ani slowa przez okolo pol godziny, kiedy zauwazylem, ze brunetka powoli otwiera oczy. Rozejzala sie uwaznie po pomieszczeniu po czym, jej wzrok skupil sie na mnie.
-Harry...- wyszeptala slabo, a kaciki jej ust uniolsy sie ku gorze.- Jestes tutaj.
- Tak aniolku, jestem.-odwzajemnilem usmiech, kiedy przez drzwi weszla pielegniarka. Ona rowniez sie usmiechnela patrzac na nas.
- Dzien dobry, jestem Johanna i na Twoj pobyt tutaj, jestem Twoja pielegniarka.- oznajmila bardziej do Scarlett niz do mnie.- Czy moze pan wyjsc? Chcialabym zerknac na jej oparzenia.- spojrzalem pytajaco na Scarlett.- To zajmie tylko chwile.- upewnila mnie.
- Zaraz wroce Aniele.
Wyszedlem calujac ja jeszcze przed tym w gorace czolo.
***
Tak jak kobieta obiecala, przebywala ze Scarlett sam na sam tylko przez chwile, co niezmiernie mnie ucieszylo.
Spowrotem wszedlem do sali zauwazajac, ze brunetka zamiast lezec, siedzi i niema juz tej dziwnej maski na twarzy. Zamknalem drzwi i zostalismy sami.
- Jak sie czujesz?- zapytalem siadajac na tym samym taborecie co wczesniej.
- Nie jest tak zle.- wymusila usmiech.
Jak ona tak moze? Przeciez omal nie zginela! A ja nie dotrzymalem obietnicy, powinna byc zla... Pod wplywem impulsu ukleknalem przed nia lapiac ja za dlon.
- Scarlett, Aniele, przepraszam Cie..
- Harry wstawaj.- rozkazala rozbawiona.
- Przepraszam, ze to nie ja Cie stamtad wyciagnalem, przepraszam.. Gdybym dzisiaj nigdzie nie jechal, zapewnie by do tego nie doszlo.. Zabije chuja, ktory Ci to zrobil. Zabije. Nie pozwole by Cie znowu skrzywdzili.- pocalowalem jej dlon po czym przycisnalem do mojego policzka. - Aniele, wybacz mi..
- Harry, spokojnie.- potarla kciukiem skore obok mojej skroni.- Nic mi nie jest, to tylko kilka poparzen. Powinienes martwic sie o siebie, a nie dziewczyne poznana kilka dni temu.- usmiechnela sie delikatnie.
- Ale ja stracilem dla Ciebie glowe. To chujowe, wiem. I nie wiem czy ty tez to czujesz, ale stawiam Cie przed wszystkim, nawet jesli nie chce. Nie wiem czy ja sie zakochalem, bo nigdy mi sie to nie zdazylo, ale czuje do Ciebie wiecej niz do kogokolwiek.- slowa wylatywaly z moich uat, nie pozwalajac mi nawet przemyslec co mowie.
Scarlett przerywajac moja paplanine nachylila sie i zlozyla na moich ustach lekki pocalunek.
Scarlett's POV
Jeszcze niedawno go nienawidzilam, uwazalam, ze jest oziebly, obrzydliwy, wredny, zalosny, a co teraz? Caluje go. To wszystko jest skaplikowane. Jakim sposobem uczucia do jakiejs osoby moga sie tak diametralnie zmienic?
Zamknelam oczy czujac jak Harry wstaje i siada obok mnie, nie przerywajac pocalunku. Ulozylam prawa dlon na jego karku, delikatnie smyrajac go palcami, a druga przytrzywalam koldre na piersiach, tak by sie przypadkiem nie zsunela. Na szczescie mialam na sobie majtki, zdziwilabym sie gdybym miala nie miec nic.
Odsunelam sie od Harrego patrzac mu w oczy. Jego wzrok przejechal po moich posiniaczonych ramionach oraz nadgarstkach.
- Skąd je masz? Tak samo tego siniaka na czole?- zapytal. Poczulam jak temperatura mi sie podwyzsza.- Scarlett, czy ktos Ci zrobil krzywde?- zapytal spokojnie. Skinelam glowa; tak czy siak by to wyszlo na jaw, lecz nie wiedzialam, ze tak szybko. Szczeka Harrego sie zacisnela, a on poruszyl sie nerwowo nadal obok mnie siedzac.- Kto?- nie umiejac wydusic zadnego slowa pokrecilam przeczaco glowa.
Harry szybko wstal, kladac sobie obie dlonie na karku zagryzl warge. Zdenerwowal sie. Zauwazylam jak wzial gleboki oddech po czym usiadl na taborecie.
- Scarlett, wiesz, ze mozesz mi ufac?- zapytal patrzac na mnie tymi zielonymi, hipnotyzujacymi oczami.
- Wiem.- oznajmilam cicho nie podnoszac wzroku. Poczulam jak lozko obok mnie sie ugina. Silne rece bruneta oplotly moje cialo przytulajac mnie do siebie.
- Powiesz mi jak bedziesz gotowa, a ja zabije tego skurwiela ktory to zrobil. Jezeli zobacze u Ciebie jeszcze jakiegos siniaka, obiecuje, ze sam dojde kto to zrobil.- wyszeptal w moje wlosy, po chwili je calujac.- Zamieszkasz teraz u mnie?- zapytal niepewnie.
- Harry, ja nie wiem.- oznajmilam zaskoczona jego propozycja.- Ja chyba nie jestem gotowa.
- Ze mna bedziesz bezpieczniejsza, nic Ci sie juz nie stanie.- wyszeptal zachecajaco.
- Musze najpierw isc jakos do pracy, zeby Ci jakos zaplacic...
- Oszalalas? Uwiez mi, ze mam wystarczajaco pieniedzy, by Cie utrzymac.- zasmial sie cicho.
- Harry, chyba zartujesz. Nie pozwole Ci na to. Dopiero za kilka tygodni bede miala urodziny, do teraz nie moge sie wyprowadzic bez zgody rodzicow, ktorej na pewno nie dostane. Przez pierwsze dni poszukam pracy, jak juz zarobie, bede Ci placila regularnie, obiecuje.
- Nie potrzebuje Twoich jebanych pieniedzy.- odsunal mnie od siebie patrzac mi w oczy.- Chce bys byla bezpieczna.- Harry lekko musnal moje usta, sprawiajac, ze motylki w moim brzuchu zaczely wariowac.
Nagle drzwi sie otworzyly, a do sali weszli moi rodzice.
- Matko boska, Scarlett!- krzyknela moja matka, a ojciec jedynie sie usmiechnal. Zlapalam w dlon koszulke Stylesa i mocno ją scisnelam.- Co ten mezczyzna tu robi?- zapytala zdziwiona patrzac na Harrego siedzacego obok mnie w obcislych czarnych jeansach oraz bialej koszulce wycietej w serek.
- Jestem Harry Styles.- brunet wstal, co sprawilo, ze moja koldra lekko opadla odslaniajac kawaleczek mojej piersi. Poczulam na sobie obrzydliwy wzrok ojca. Szybko ja podciagnelam zaciagajac ja pod szyje.
- I ja nadal nie rozumiem co Ty tu robisz.- tym razem moj ojciec sie odezwal, na co obrzucilam go lodowatym spojrzeniem.
- Jestem, kiedy Scarlett mnie potrzebuje.- zacisnal piesci.
- Ale teraz mozesz wyjsc i pozwol nam zostac z corka samym.- ojciec wskazal reka na drzwi.
- Harry, prosze, czy moglbys mi przyniesc cos do jedzenia z bufetu?- zapytalam chcac by skupil uwage na mnie.
- Zaraz wroce skarbie.- oznajmil schylajac sie by pocalowac mnie w czolo. Po chwili juz go nie bylo.
- No, no... Zostalas przy tym ostatnim? Dobry wybor.- zaczal mezczyzna.- Wiesz, ze to Twoja wina? To Twoja wina ze ktos podpalil nam doszczetnie dom? I chyba tez wiesz, ze bedziesz musiala za to placic?- na jego twarzy pojawil sie usmieszek.
- To nie moja wina!- podnioslam glos patrzac z nadzieja na matke, lecz ona jedynie stala cicho otulajac swoje cialo dlonmi.
- W sumie to gowno mnie obchodzi czy Twoja czy nie. Masz mi dac £150,000 w koncu remont potrwa wieki, a ja w sumie wole miec nowy dom niz mieszkac w jakiejs ruderze.- zaczal chodzic po pokoju ogladajac go dokladnie. Jak ja mialam dostac tyle pieniedzy? Nie dam rady... Zagryzlam wnetrze policzka.
- Wyprowadzam sie.- oznajmilam.
- Ha, do tego malolata? Zostawi Cie lada chwila, widac, ze nie jestes z jego ligii. A na pieniadze czekam dwa tygodnie. Do zobaczenia coreczko.- pomachal mi na odchodne po czym razem z matka wyszli.
Co ja zrobie? Ja tego nigdy nie zarobie. Cale moje negatywne uczucia naplynely do mnie sprawiajac, ze lzy poplynely z moich oczu. Zacisnelam palce na wlosach ciagnac za nie. Odkad tu przyjecham, spotykaja mnie same problemy. Nie chce juz tego. Twarda Scarlett sie zlamala, zawiodlam sama siebie.
Po kilku minutach wrocil Harry z tacka, na ktorej widnial talerz z frytkami i kurczakiem. Zrobilo mi sie niedobrze, a lzy nadal splywaly po moich policzkach. Dziwne, ze zadna pielegniarka nie przyszla jeszcze sprawdzic mojego stanu.
Mezczyzna postawil jedzenie na szafeczce obok lozka po czym spowrotem usiadl obok mnie.
- Cii... Co sie stalo?- zapytal przyciskajac usta do mojej glowy. Nie radzilam sobie z tym. Siedzielismy tak przez kilkanascie minut podczas ktorych Harry mnie uspokajal.- Scarlett?
- O-oni c-chca zebym zaplacila za nowy dom.- oznajmilam jakajac sie. - £100.000 w dwa tygodnie, Harry ja nie dam rady.- przetarlam oczy gleboko oddychajac.
- Nie martw sie, dam Ci te pieniadze.
- To za duzo! Nie przyjme tego od Ciebie. Nigdy nie dam rady Ci tego zwrocic.- pokrecilam glowa.- Ja jestem tylko problemem. Zjebalam. Ja chce wrocic do Australii, do domu, do Luke'a.- po raz kolejmy zanioslam sie placzem na co Harry mocniej mnie przytulil.
- Skoro nie bedziesz mi ich w stanie zwrocic, daj mi cos w zamian.- zaproponowal delikatnie zaczesujac moje wlosy za ucho.
- Ale ja nie mam nic tak wartosciowego.- nie rozumialam go.
- Owszem, masz. Oddaj mi sie Scarlett.- moje serce sie chyba zatrzymalo. Wyrwalam sie z jego objecia po czym odsunelam sie najbardziej jak moglam. Nie spodziewalam sie tego.- Oczywiscie nie teraz, wtedy kiedy bedziesz gotowa. Ja zaczekam.- dodal pospiesznie.- Zaplace Ci nawet wiecej.
- Harry wyjdz.- rozkazalam z obrzydzeniem.- Nie wiem co Ty sobie wyobrazasz, ale do tego nie dojdzie. Nie jestem jedna z tych dziwek, ktore rzuca Ci sie do lozka, wybacz.
-Ale...
- Wyjdz. Prosze Cie. Zostaw mnie. Nie zamieszkam z Toba,  nie dam Ci tego czego chcesz.- przerwalam mu.
Mezczyzna wstal z lozka stajac przede mna.
- Chcialem Ci tylko pomoc Scar!- podniosl glos kopiac taboret tak, ze sie przewrocil. Nie odezwalam sie.
Czego ja sie spodziewalam? Zamknelam oczy kiedy poczulam jak lzy znowu podchodza do moich oczu. Odwrocilam sie na bok zaciskajac zeby na dloni. Dlaczego wszystko sie wali?
*Harry's POV*
Wyszedlem ze szpitala zmierzajac do samochodu. Chcialem tylko pomoc, a teraz zostalem bez niczego. Wsiadlem do auta od razu odpalajac silnik. Ruszylem wyjezdzajac na ulice. Walnalem piescia w kierownice dociskajac pedal gazu. Zlosc we mnie buzowala sprawiajac, ze podnioslo mi sie cisnienie. Jechalem do mojego domu. Nie bede wkurwial chlopakow, chcialem zostac sam.
Zaparkowalem przed budynkiem po czym pospiesznie wysiadlem kierujac sie do drzwi wejsciowych. Zatrzasnalem je za soba po wejsciu po czym po prostu wywalilem szafke na buty. Chcialem rozladowac swoja zlosc.
- Dlaczego?!- krzyknalem rozwalajac kilka napotkanych po drodze rzeczy. Moja rana przeszkadzala mi, lecz ignorowalem to.- Kurwa, jestem debilem.- szepnalem podnaszac maly stolik do kawy, po czym rzucilem go o sciane. Pare obrazow wlasnie spadlo, niektore przy upadku roztrzaskaly ramy i lezaly teraz w kawalku na panelowej podlodze.
Nie minely 3 godziny, a uslyszalem dzwonek telefonu. Na ekranie pojawilo sie kilka liter, na ktorych widok od razu zacisnalem zeby, lecz odebralem.
- Zgadzam sie.- do moich uszu dobiegl cichy glos Scarlett.- Zrobie to kiedy wyjde ze szpitala.- odpowiedziala pewnie, przelykajac sline.
Ona serio to zrobi.
- Aniele, wiesz, ze..
- Zrobie to, potrzebuje pieniedzy. Dobranoc Harry.- tymi slowami zakonczyla nasza rozmowe.
Nie wiem czemu, ale nie ucieszylem sie. W sumie to poczulem sie jakbym zmuszal ja do czegos, czego ona nie chciala...

środa, 11 czerwca 2014

Szesnascie.

Chwila.. Skoro drzwi byly otwarte, to znaczy, ze ktos jest w domu. Tylko pytanie: Matka? Ojciec? A moze oboje?
___________________________
Harry's POV
Dziewczyna wyslala mi wymuszony usmiech, a przynajmniej taki sie wydawal. Szybko odjechalem kierujac sie do jeszcze jednegk miejsca zanim mialbym wrocic do domu. To znaczy, nie do konca mojego. Mieszkam tam, bo mimo, ze mam swoje wlasne mieszkanie, spedzalem tam praktycznie caly czas. Takze moj domek stoi sobie pusty i czeka az bede mial zamiar do niego wrocic i spowrotem tchnac w niego zycie.
Wjechalem w bardziej zaniedbana ulice Holmes Chapel, gdzie zazwyczaj odbywaly sie brudne interesy. Wlasnie tam poznalem Scarlett, kiedy szedlem po dzialke, ktora wlasnie mialem zamiar odebrac.
Zaparkowalem pod jednym z domow i wyszedlem z samochodu rozgladajac sie do okola. Schowalem dlonie do kieszeni spodni i podszedlem do drzwi wykonanych z ciemnego drewna po czym kopnalem w nie kilka razy butem. Bol w ramieniu nadal mi dokuczal, lecz nie tak bardzo jak wczoraj.
- Styles.- uslyszalem niski glos, ktory bardzo dobrze znalem.- Wchodz stary.- drzwi otworzyly sie szezej, a ja dostrzeglem chudego faceta po 30, ubranego w jakies tanie, podniszczone ubrania.
- Zaplacilem kilka dni temu, wiec przyszedlem po towar.- odparlem wchodzac za prog.
Do moich nozdrzy dotarl smrod stechlizny, plesni i oczywiscie ziola.
- Oh oczywiscie.- mezczyzna poprowadzil mnie do salonu i polecil bym usiadl. Na kanapie dostrzeglem spiaca, w pol rozebrana laske. Jej skora byla blada, a pod oczami miala czarne wory kontrastujace z platyna jej wlosow.
- Kolejna co za ziolo daje dupy? Ona zyje w ogole?- zapytalem wskazujac na nie.ruszajaca sie dziewczyne.
Diego byl dealerem. Zaliczal najwieksze cpunki, ktore mialy na tyle niski szacunek do samych siebie, ze za trawe badz heroine dawaly sie rznac dniami i nocami.
- Tsaa.. Patrycia. Dziwne, ze jej wczesniej nie zauwazyles. Dosyc czesto tu bywa.- wzruszyl ramionami wracajac z mala paczuszka, w ktorej znajdowal sie bialy proszek.
Kaciki moich ust uniolsy sie do gory.
- Dzieki.
- Jak to jest, ze Tobie kazda rzuci sie do lozka nie oczekujac zadnej zaplaty?- zapytal wyjmujac zza ucha papierosa, ktory spoczywal tam czekajac na swoja kolej.
- Urok osobisty.- przeczesalem wlosy, ktore juz wyschly, lecz byly portargane i zapewne odstawaly w kazda strone.
Skoro kazda mi sie pakuje do lozka, to dlaczego Scarlett jeszcze tego nie zrobila? Miala tyle doskonalych okazji. Ale jednak pozostawala nieugieta. Nie to, ze ja bym nie chcial sie z nia pieprzyc.. Ale jakos odczowalem do niej wiecej pod wzgledem uczuc, a nie seksu. Krecila mnie bardzo, ale kiedy tylko o niej myslalem, wolalem widziec ja wtulona we mnie z tym niesamowitym usmiechem na twarzy, niz wijaca sie pode mna krzyczac, ze chce mocniej. Mimo wszystko sadze, ze koles, ktory ją rozdziewiczyl, jest farciarzem. Tyle w tej sprawie.
-...mlody i do tego tak ustawiony. Laska, ktora serio wpadnie Ci w oko na dluzsza mete bedzie szczesciara.- wlasnie sie zorientowalem, ze przez moje rozmyslanie, Diego mowil polowe wypowiedzi do samego siebie. Jednakze chyba juz ktos wpadl mi w oko. Prawdopodobnie. Z reszta chyba takie rzeczy sie czuje, kiedy Ci na kims zalezy. A przynajmniej mi sie wydaje, ze mi na niej zalezy.
Styles, facet, ktory zawsze mial wyjebane na zwiazki, wlasnie sie zakochuje...
Scarlett's POV
Siedzialam na lozku piszac z Lukiem. Opowiadalam mu praktycznie wszystko co sie do tej pory wydazylo.. Kazdy esemes kasowalam zaraz po wyslaniu, w razie gdyby ktos to zobaczyl. Z moich oczu polecialo kilka lez. Nie widzialam go juz sporo czasu, od wielu lat nie rozstawalismy sie na tak dlugo. Tesknilam za nim, tesknilam za chlopakami, tesknilam za rodzina, od ktorej zostalam zabrana sila.
Uslyszalam kroki dochodzace zza drzwi mojego pokoju. Szybko zablokowalam telefon i wsunelam go pod lozko tak, by nie bylo go widac.
Polozylam sie szybko na lozko obracajac sie na lewy bok i przykladajac policzek do poduszki.
- Scarlett...- odezwal sie znienawidzony przeze mnie glos.- Nie wrocilas wczoraj na noc do domu. Oczekiwalem, ze bede mogl Ci powiedziec dobranoc...- oznajmil, a ja poczulam jak materac sie ugina pod jego ciezarem.
Nadal mialam zamkniete oczy. Moze sobie pojdzie...
- Ale skoro jestes teraz, to mozemy to nadrobic.- zagryzlam wnetrze policzka czujac jego dlon na moim biodrze.- Och, juz nie udawaj, ze spisz kretynko!- jego kosciste palce wbily sie w moja skore przekrecajac mnie na plecy. - Wstawaj!- krzyknal na co ja odruchowo zeszlam z lozka i stanelam przed nim.
- Scarlett, gdzie bylas?! Gdzie i z kim?!- krzyknal. Przez moje cialo przeszedl dreszcz.
- W kinie, z Zaynem.- powiedzialam cicho.
- A wrocilas z jakims innym.- powiedzial pod nosem.- Dwoch w jedna noc? Jestes dziwka.- jego smiech rozniosl sie po pokoju.- Ilu juz Cie przelecialo? Kilku, kilkunastu, a moze kilkudziesieciu?!- podszedl do mnie kilka krokow blizej.- To moze i ja skorzystam?- zapytal cicho zakladajac mi kosmyk wlosow za ucho. Moje serce przezylo maly zawal. Wstrzymalam powietrze i cofnelam sie o krok.
- Zostaw mnie.- oznajmilam, starajac sie aby moj glos brzmial stanowczo.
- O nie! Myslisz, ze po co Cie tu sciagnalem? Twoja matka jest juz stara, a Ty masz mlode, piekne cialo. Doskonala okazja!- zemdlilo mnie. Czyli on naprawde chcial mnie... Nie moge o tym nawet myslec.
- Takze, dzialaj po mojej mysli, a bedzie Ci sie podobalo.- po raz kolejny podszedl do mnie kladac mi dlonie na biodrach. Nie zwarzajac na konsekwencje, moja prawa dlon z impetem uderzyla jego policzek. Mezczyzna az sie zachwial. Chwile do niego docieralo co wlasnie zrobilam. Sama nie dowierzalam..
- Pozalujesz tego Scarlett..- wysyczal przez zasicniete zeby.
W mgnieniu oka zlapal mnie za wlosy ciagnac w kierunku lozka. Stanal przed opariem po czym pchnal moja glowe na metalowa obramowke. Krzyknelam z bolu. Z moich oczu polaly sie lzy kiedy On raz po raz uderzal mną o metal. Kiedy skonczyl pchnal mnie na ziemie.
- Przepros.- burknal. Nic nie odpowiedzialam. Bylam w zbyt durzym szoku, a bol w czaszce nie pomagal.- Przepros kurwo!- tym razem krzyknal i biorac zamach noga, kopnal mnie w brzuch.- Przepros!
- P..przepraszam.- powiedzalam poltonem. Czulam jak moj oddech sie urywa.
- Nastepnym razem bedzie bardziej bolalo.- splunal na puste panele obok mojej reki po czym wyszedl trzaskajac drzwiami.
Delikatnie probowalam sie podniesc, starajac sie zadac sobie jak najmniej bolu. Skierowalam sie do lazienki i lustra wiszacego  na scianie. Moje dlugie, brazowe wlosy byly poplatane, a na czole obok skroni widnial wielki dopiero sie tworzacy sieniec. Nie jest dobrze... Podnioslam bluzke lekko do gory odslaniajac brzuch. Tam rowniez zobaczylam zielono- fioletowa plamke.
Otarlam oczy z lez. Musialam byc dzielna... Przekrecilam zamek w drzwiach po czym szybko zdjelam ubrania z siebie i weszlam pod prysznic.
***
Usiadlam na materacu przeczesujac wilgotne wlosy. Schylilam sie by wyjac telefon spod lozka przy czym odczulam intemsywmy bol brzucha, lecz zognorowalam go. Odblokowalam ekran przesunieciem palca po czym weszlam w sms-y. Moj palec automatycznie skierowal sie na numer Harrego. Napisac do niego?
*Harry's POV*
Na jakiejs dawno zapomnianej przeze mnie ksiazce kucharskiej, ktora dopiero wyjalem z komody, lezal wysypany i ulozony w linie, bialy proszek. Zwinalem banknot £50 w rulonik chcac wciagnac substancje przez nos kiedy uslyszalem dzwiek przychodzacego sms-a. Wyswietlacz ukazal mi imie osoby, ktorej tak bardzo potrzebowalem.. "Scarlett".
Odlozylem banknot na bok odblokowujac ekran.
Scarlett:
"Harry, jak sie czujesz? Xx"
Jestem debilem. Jestem skonczonym idiota. Przeciez ona sie martwi, a ja siedze z zamiarem zacpania sie i odciagniecia na chwile wszystkich trosk.
Harry:
"Lepiej, dziekuje Scarlett. Przyjedziesz dzisiaj xx?"
Wyslalem wiadomosc. Wstalem i wzialem ksiazke, na ktorej byl proszek. Otworzylem okno na osciez po czym po prostu pozwolilem wiatru zdmuchnac bialy narkotyk. Nie zalowalem. Chyba uswiadomilem spobie, ze mam ochote na cos, a raczej kogos innego. Jej pocalunki pozwalaly mi zapomniec, Jej dotyk zabieral bol, a sama mysl o Niej sprawiala, ze chcialem wiecej.
Scarlett:
"Nie, przepraszam. Jest juz pozno, dobranoc. x"
Moja mina zrzedla. Zacisnalem palce w piesc chcac rzucic telefonem o podloge. Chcialem, to znaczy, mialem nadzieje, ze przyjedzie. Zagryzlem wnetrze policzka starajac sie bolem stlumic moj gniew.
Harry:
"Dobranoc skarbie. X"
Cisnalem telefonem o podloge. Jezeli sie popsol, jutro kupie drugi. To przeciez tylko kilkaset funtow.
Wstalem biorac z komody czyste bokserki. Wzialem szybki prysznic doslownie zrywajac opatrunek. Bol pomagal, naprawde.
***
Obudzilem sie z palacym bolem w miejscu gdzie mialem rane. Otworzylem przemeczone oczy przekrecajac glowe w strone pulsujacej rany. Krew leciala powoli z naciecia, ktore sie rozklepilo. Jestem glupi. Syknalem dotykajac bolacego miejsca. Powoli podnioslem sie z lozka kierujac sie do lazienki. Po drodze zapalilem oslepiajace swiatlo. Kiedy sie odwrocilem spostrzeglem, ze koldra, poduszka oraz kawalek przescieradla byly po czesci brazowo-czerwone. Westchnalem przeczesujac dlonia wlosy. Zajebie chuja, ktory mi to zrobil.
Stanalem przed lustrem opierajac o nie piesc, na ktorej znajdowalo sie kilka zadrapan. Rana, z ktorej leciala krew, nieprzyjemnie szczypala i pulsowala. Moje wlosy z jednej strony byly lekko posklejane. Zagryzlem wnetrze policzka wzdychajac.
Do mojej glowy wlecial obraz Scarlett, a w raz z nim masa pytan dotyczacych jej. Jak sie czuje? , czy juz spi?, czy jest bezpieczna? Kurwa, chyba mam obsesje.
Scarlett's POV
Nie spalam cala noc. Balam sie, ze On wroci. Z reszta myslami bylam przy Harrym. Balam sie o jego stan. Niby, ze tak szybko sie pozbieral po tym pobiciu, ale domyslalam sie, ze tak naprawde tlumi bol.
Obrocilam sie na lewy bok patrzac w okno. Bylo juz okolo 9 rano, a ja slyszalam jak oboje rodzicow juz wyszli do pracy. Wstalam z lozka podchodzac do lustra. Wygladalam jak siedem nieszczesc, a nawet jeszcze gorzej. Mialam dosyc sporego siniaka przy skroni, w miejscu gdzie udezylam o lozko. Przemylam twarz zimna woda pocierajac oczy. Czulam sie potwornie. Po raz kolejny wzielam prysznic nadal czujac na sobie ten dotyk. Kiedy wyszlam, nalozylam dosc spory makijaz starajac sie ukryc siniaka, co po czesci mi sie udalo. Wyjelam z szafki bluzke na ramiaczka oraz szara bluze chcac ukryc siniaki. Nawet jesli mialabym dzisiaj nigdzie nie wychodzic, nie mam ochoty patrzec na siebie i czuc wstyd. Czemu ja sie dalam? Prosze panstwa, Scarlett Nuttal zostala pobita przez wlasnego ojca. Zalozylam czarne jeansy po czym spowrotem polozylam sie na lozku, lecz nie na dlugo. Do moich uszu dotarl natarczywy dzwiek dzwonka do drzwi. Leniwie podnioslam sie na nogi po czym tym razem uslyszalam dzwiek telefonu. Na wyswietaczu pojawilo sie imie, ktore tak bardzo uwielbiam.
- Slucham Harry.- odebralam.
- Nie otwieraj tych drzwi. Zostan na gorze, tam gdzie siedzisz.
- Skad Ty wiesz? - zapytalam przestraszona.
-Niall za chwile u Ciebie bedzie. Masz jakies tylne wejscie?
- Emm... Nie wiem.- uslyszalam trzask i nawolywanie mojego imienia.- Harry, ktos tu wszedl.-wyszeptalam.- Boje sie.
- Nic Ci sie nie stanie, obiecuje. Schowaj sie do lazienki, zamknij sie i nie wychodz pod zadnym pozorem.
- Harry, prosze. Nie rozlaczaj sie.- wyszeptalam cicho zamykajac drzwi.- Mow do mnie.- po raz kolejny uslyszalam nawolujacy mnie meski glos.- Blagam Cie, przyjedz po mnie.
- Scar, Niall juz jedzie, nie martw sie.
- Ale ja chce, zebys Ty przyjechal.
- Nie moge, chcialbym, ale niema mnie w miescie. Przepraszam Aniele.- uslyszalam skruche w jego glosie.- Musze zalatwic kilka spraw, ale wroce jeszcze dzisiaj w nocy.- dodal mi otuchy. Uslyszalam jeszcze glosniejsze nawolywanie mnie i jestem pewna, ze Styles tez uslyszal.
-Harry, co m robic, pomoz mi.- skulilam sie na podlodze gryzac nadgarstek by zaden dzwiek nie wydobyl sie z moich ust.
- Masz jakas bron?- zapytal.
- Nie.- szepnelam.- Harry, on jest coraz blizej..
- Mam wyjebane, jade po Ciebie Scarlett. Dasz rade Aniele.- uslyszalam dzwiek odpalonego silnika oraz palenia opon po drugiej stronie telefonu.- Nic Ci nie bedzie, obiecuje. Kurwa, gdzie ten jebany Niall, jezeli za chwile go nie bedzie to mu przestrzele ten pierdolony leb.- ostatnie slowa powiedzial ciszej.
- Harry, prosze, uwazaj na drodze. Najlepiej bedzie jesli sie rozlacze.- szepnelam.
-Scar, nie pozwol mu do Ciebie dotrzec. Niall zaraz bedzie.- oznajmil po czym rozlaczyl sie. Zostalam sama, no nie zupelnie, ale wole nie wliczac jakiegos psychopaty w moim domu.
-Skoro nie chcesz wyjsc wrobelku, to Cie jakos zmusze.- uslyszalam krzyk.- Zaraz zrobi Ci sie goraco.- mezczyzna zasmial sie po czym ucichl i wszystko co slyszalam to jego kroki po schodach.
Punkt widzenia Hazy
Jechalem chyba najszybciej niz kiedykolwiek. Nie moglem jej zostawic. Obiecalem jej, ze nic jej sie nie stanie. Moj wlasny Aniol jest w niebezpieczestwie. Przyspieszylem. Jeszcze chwila, zaraz u niej bede, pomoge jej, pocaluje ja, przytule ja, zabije chuja, ktory wjebal jej sie do domu.
Z moich przemyslen wyrwal mnie dzwiek telefonu, ktory natychmiastowo odebralem nie patrzac na wyswietlacz.
-Stary, jest problem. Tam sie jara.- uslyszalem zdenerwowany glos Nialla.- Nie wiem czy ona tam jest, ale...
-Wejdz tam, jej nie moze sie nic stac, obiecalem jej to.- wykrztusilem.- Ja zaraz bede, mam wyjebane na Louisa, jade do niej.- rozlaczylem sie i jeszcze bardziej przyspieszylem.
Zacisnalem palce na kierownicy tak ze moje knykcie pobielaly. Kazdy miesien mojego ciala byl teraz napiety. Musialem sie tam znalezc jak najszybciej, moja Scarlett mnie potrzebuje.
W koncu wjechalem na teren Holmes Chapel. Jechalem jednokierunkowymi ulicami lub pod prad, cieszac sie, ze niema korkow. Juz nie daleko do jej domu. Gwaltownie zaparkowalem. Wysiadajac z auta zapomnialem kluczykow, ale mialem na to wyjebane.
Moje oczy doatrzegly Nialla z mala sylwetka lezaca mu na kolanach. Nie ruszala sie...
Podbieglem do nich i zlapalem Scarlett w ramiona. Lezala bezwladnie, ale na szczescie oddychala. Jej cialo bylo gorace, wiec rozpialem guziki jej sweterka, ktory miala na sobie.
- Scarlett, Aniele. Obódz sie, blagam. Nie zostawiaj mnie. Prosze.- usiadlem i ulozylem sobie ją sobie na kolanach jak dziecko przytrzymujac jej glowe by nie opadla.- Przepraszam, ze nie przyjechalem wczesniej, ze nie dotrzymalem obietnicy, wybacz mi.- mowilem jak w amoku kolyszac jej cialo.
- Harry, zaraz przyjedzie karetka i strarz pozarna.- uslyszalem glos Nialla.
Do tej pory zebralo sie tu juz sporo osob ogladajacych widowisko. Na okolo nas rowniez ustawilo sie koleczko gapiow.
- Czego sie gapicie?!- krzyknalem.- Wypad, ona potrzebuje powietrza.- bylem wsciekly.
Po chwili podszedl do nas chlopak wygladajacy na gora 15 lat.
- Mozesz ją przeniesc na droga strone do naszego ogrodka, tam nie dociera tyle dymu.- jedyny debil, ktory mysli rozsadnie.
Delikatnie podnioslem jej cialo i ruszylem na droga strone. Staralem sie isc tak, by sprawiac jej jak najmniej jakiegokolwiek bolu.
- Zaraz bedzie po wszystkim.- wyszeptalem jej do ucha siadajac na trawie. Kilka osob chcialo ja ode mnie zabrac myslac, ze mie dam rady, ale nie pozwolilem jej nikomu dotknac.
W oddali uslyszalem odglos zblizajacych sie pomocy. Niedlugo po tym na drodze pojawil sie wielkie woz strazacki, z ktorego zaczeli wyskakiwac strazacy ugaszajac pozar, dwa ambulanse oraz wozy policyjne. Przestalem przejmowac sie nimi, i cala swoja uwage skupilem na Scarlett.
- Prosze sie odsunac od dziewczyny. Musimy ją zabrac do ambulansu.- oznajmil kobiecy, twardy glos.
- Nie zostawie jej.- syknalem. Nikt nie mogl jej dotykac.
- To dla jej bezpieczenstwa. Zajmiemy sie nia.- chaos do okola ledwo pozwilil mi uslyszec te slowa. - Moze pan pojechac za nami do szpitala, ale teraz musimy zapewnic jej odpowiednia opieke, bo inaczej jest prawdopodobienstwo, ze dziewczyna umrze.- kobieta polozyla mi dlon na ramieniu, ktora strzepnalem.
Zagryzlem wnetrze policzka po czym podniolem sie trzymajac Scar tak by nie upadla. Juz mialem wchodzic z Nia do karetki kiedy kobieta zagrodzila mi droge.
-Pan nie moze.- oznajmila.- Zajmiemy sie pana dziewczyna, tylko prosze dac nam dzialac.- krew zagotowala sie we mnie, ale polozylem mojego Aniola na noszach, ktore po chwili lekaze wlozyli do srodka i zatrzasneli drzwi. Odszukalem wzrokiem Nialla, ktory rozmawial z psami. Uznalem, ze poradzi sobie beze mnie. Wsiadlem do BMW i pognalem za karetka najszybciej jak moglem.
Jezeli te cipy jej nie ocala, wymorduje ich cale rodziny, nie wybacze.

niedziela, 1 czerwca 2014

Chapter fiveteen...

WAZNE!
KOCHANI, PROSZE, ROZGLASZAJCIE BLOGA! JEZELI O NIM GADACIE, PISZCIE #RUDEFANFICTION
BARDZO MI ZALEZY!
Lou wlaczyl ogrzewanie zerkajac raz po raz w lusterko. Watpie by przejmowal sie, ze krew Harrego brudzi mu siedzenia.
_______________________________
Louis i Jack pomogli Harremu wejsc do domu, kladac go na kanapie. Liam objal mnie w pasie prowadzac do srodka. Caly czas plakalam, nie moglam zniesc mysli, ze gdybym nie poszla do tego cholernego klubu, Harry by wlasnie smacznie spal w pokoju. Hazel juz przy nim siedziala przemywajac jego rane na ramieniu. Sama wlasnie zorientowalm sie, ze bluza, ktora mialam na sobie oraz spodnie rowniez byly we krwi Stylesa. Robilo mi sie slabo od samego widoku, a co dopiero zapachu. Widzac, ze na razie brunetowi nic sie nie dzieje, skierowalam sie w kierunku schodow. Gdy juz znalazlam sie w pokoju Harrego, zrzucilam z siebie bluze i t-shirt, ktore mialam na sobie, niedlugo po tym, na podlodze wyladowaly rowniez spodnie. Zamiast tego wyjelam z mojej polki jakas biala koszulke z 3/4 rekawami oraz nowe, ciemne jeansy. Szybko zalozylam czyste ubrania na siebie i zwiazalam wlosy w kucyka. Uslyszalam pukanie do drzwi, kiedy ostatni raz przekladalam pukiel wlosow przez frotke.
- Prosze!- krzyknelam do pukajacej osoby. Jak sie okazalo, zza drzwi uchylil sie Niall.
- Scar, prosze, zejdz na dol. Harry wariuje. Caly czas pyta gdzie jestes i nie pozwala sie opatrzyc.- oznajmil pospiesznie, a ja uslyszalam odglos tluczacego sie szkla. Westchnelam i razem z blondynem szybko ruszylismy do salonu.
Przed moimi oczami pojawil sie Harry ledwo podpierajacy sie o komode obok telewizora. W jego prawej dloni trzymal szklana waze i byl w pelni gotowy by rzucic ja o sciane.
- Gdzie jest Scarlett?!- z jego ust wydobyl sie ochryply i poddenerwowany glos.- Nie dotykaj mnie nawet Ty mala szmato! Ja chce Scarlett!- odepchnal lekko Hazel na co Jack zareagowal niezbyt przyjaznie, bo gdyby nie Zayn, Harry mialby kolejmego siniaka na twarzy.
Hazel jak i chlopaki probowali go uspokoic, lecz na marne. Jego krzyki przeszywaly powietrze. Z predkoscia swiatla znalazlam sie przy niepoczytalnym chlopaku i polozylam mu obie dlonie na policzkach, i przekrecilam jego glowe, tak aby na mnie spojrzal.
- Shh.. Harry, spojrz na mnie, prosze Cie.- jego ciemne oczy spojrzaly w moje.- Spokojnie juz, nie denerwuj sie. Jestem tutaj.- wyszeptalam glaszczac jego policzek. Z jego ramienia leciala smozka krwi.
- Scarlett..- spojzal na mnie swoimi podpuchnietymi, zmeczonymi oczami. Podprowadzilam go do kanapy i pomoglam mu sie polozyc. Usiadlam obok jego glowy gladzac go po wlosach. Hazel przykucnela przy mnie kontunuujac oczyszczanie jego ran. Widzialam, jak Harry zaciska oczy i szczeke gdy woda utleniona i gazy dotykaly jego ciala. Klatka piersiowa chlopaka szybko unosila sie i opadala. Moze to wredne, ale cieszylam sie, ze dzieki bólowi Hazz sie troche ocucil. Wolalam go bardziej zywego niz martwego, nie wazne jak bardzo samolubnie to brzmi.
Gdy dziewczyna Jack'a skonczyla zajmowanie sie Stylesem podziekowalam jej usmiechajac sie lekko.
- Scarlett, chodz ze mna na gore.- poprosil cicho Harry sciskajac moja dlon, swoja. Spojzalam na niego niepewna.
- Moze lepiej jesli bedziesz spal na kanapie? Nie potrzebnie bedziesz sie meczyl wchodzeniem po schodach.- oznajmilam spokojnie. To nie byl dobry pomysl, Harry nadal byl slaby, a ja nie chcialam by jego stan sie pogorszyl.
- Powiedzialem, ze chce isc na gore. Nie rob ze mnie kaleki.- powiedzial przez zacisniete zeby. Westchnelam po czym pomoglam mu wstac. Niall od razu podszedl i pozwolil Stylesowi oprzec sie o niego, by latwiej bylo mu isc, a ja sama ruszylam za nimi, mowiac wszystkim w salonie dobranoc.
Chcialam podejsc jeszcze do Louisa, ktory stal przy framudze drzwi od kuchni i wszystko obserwowal, lecz ten jedynie odprawil mnie ruchem reki usmiechajac sie przyjaznie.
Weszlismy do sypialni gdzie Harry usiadl na lozku.
- Dziekuje Ci.- usmiechnelam sie lekko do Nialla. Blondyn odwzajemnil gest po czym wyszedl.
Harry tempo patrzyl sie w swoje buty opierajac rece na kolanach. Jego miesnie byly napiete, a niektore tatuaze zostaly zakryte przez opatrunki. Jego wlosy pozostawaly potargane i lekko posklejane. Widac, ze byl zmeczony i teraz serio zaczal to pokazywac. Teraz kiedy jestesmy sami, niema chlopakow. Moze to dlatego chcial isc do pokoju. Bo jego duma nie pozwalala mu na pokazanie kumplom jak slaby jest.
Skierowalam sie do lazienki, szybko chwytajac szczotke do wlosow. Usiadlam obok Stylesa kladac mu dlon na zdrowyn ramieniu, co sprawilo, ze dreszcz wstrzasnal jego cialem. Podniosl lekko glowe do gory patrzac na mnie.
- Harry, moge?- zapytalam pokazujac mu szczotke. Chlopak pokiwal lekko pokazujac, ze sie zgadza. Usiadlam za nim delikatnie zatapiajac dlon w jego lokach i przeciagajac po nich palcami. Mezczyzna cicho westchnal. Zaczelam czesac koniuszki, tak by sprawic mu jak najmniej bolu spowodowanego ciagnieciem.
- Harry, ja Cie przepraszam.- spojrzalam w dol.- Prosze, nie zlosc sie na mnie.- przyciszylam glos.
Styles odwrocil sie do mnie przodem, mimo to nie chcialam na niego spojrzec. Zzeraly mnie wyrzuty sumienia, ze to przeze mnie On teraz cierpi.
Brunet chwycil mnie za podbrodek dwoma palcami i uniosl go do gory tak by zlapac moj wzrok. Lzy po raz kolejny zaczely mi sie zbierac w oczach.
- Scarlett, nie placz.- delikatnie pogladzil moj policzek.- Nie zloszcze sie na Ciebie.
Siedzielismy przodem do siebie napawajac sie swoim towarzystwem. Kontynuowalam czesanie wlosow Harrego, bo gdybym sie czyms nie zajela, na pewno wybuchnelabym placzem.
Nie przywyklam do widoku Stylesa z oklaplymi wlosami, zawsze mial grzywke postawiona ku gorze. Wygladal tak uroczo. Westchnelam cicho. Siedzial po turecku podpierajac sie rekoma o kolana.
- Moze sie polozysz?- zapytalam z troska. Mezczyzna skinal glowa, wiec pomoglam mu ulozyc sie na plecach wpierw zdejmujac mu buty oraz sciagajac jego ciasne jeansy pozostawiajac go w samych bokserkach.
- Nawet nie wiesz jaka mialem ochote bys wreszcie to zrobila. I uwiez mi, gdybym czul sie lepiej, tez pomoglbym Ci sie rozebrac. Mam na to ochote odkad Cie zobaczylem. - usmiechnal sie szelmowsko tym samym sprawiajac, ze sie zarumienilam, aczkolwiek nic nie ospowiedzialam. Delikatnie przykrylam go koldra i sprawdzilam czy opatrunki nie przeciekaja.
Jego uszczypliwe komentarze mącily mi w glowie sprawiajac, ze wszystko we mnie buzowalo, ale w taki dobry, przyjemy sposob.
- Scar, spij dzisiaj ze mna, chce Cie miec przy sobie.- zlapal mnie za dlon kiedy schodzilam z lozka.
- Daj mi sekunde, przebiore sie.
Pospiesznie wyjelam dresy i jakas bluzke na dlugi rakaw, mogaca zakryc moje siniaki, po czym poszlam do lazienki. Wzielam szybki prysznic i umylam zeby. Ubralam na siebie prowizoryczna pizame by po chwili wrocic do sypialni.
Harry juz spal. Wygladal jak maly dzieciak. Zgasilam swiatlo; wslizgnelam sie do lozka, kladac sie obok Harrego. Lezalam zwrocona do niego. Tak bardzo cieszylam sie, ze nic mu nie jest. Ze lezy tutaj, bezpieczny. Jak kolwiek dziwnie to brzmi, ale bedac u jego boku czulam sie szczesliwa. U boku czlowieka, ktory jest zabojca. Ktory zapewne zabil juz tyle osob, ze zadna kolejna nie robi roznicy.
Przysunelam sie blizej wyciagajac reke tak by go objac, jednak wycofalam ja. Balam sie, ze sprawie mu bol.
- Przytul sie do mnie.- do moich uszu dotarl jego cichy, zachrypniety glos.
Zlapal moja prawa dlon i przylozyl ja do swoich ust skladajac na niej lekki pocalunek.
- Ciesze sie, ze sie wtedy spotkalismy Scarlett.- wyszeptal zamykajac oczy.- Ze dzieki temu Cie mam. Uspokajasz mnie. Podoba mi sie to. Nie pozwole, aby ktokolwiek Cie skrzywdzil, chociazbym ja mial cierpiec.- Harry pocalowal moje czolo obejmujac mnie.
Usmiechnelam sie skladajac delikatny pocalunek na jego obojczyku.
- Ciesze sie Harry, ale mam nadzieje, ze nie bedziesz cierpial.- wtulilam sie w jego cieply tors wdychajac jego specyficzny, aczkolwiek przyjemny zapach.
- Nie bede... Obiecuje. A teraz idz spac, powinnas odpoczac.- po raz kolejny usmiechnelam sie do siebie. Nie sadzilam, ze moglabym sie tak bardzo do niego zblizyc. To jak bardzo niewinny byl, kiedy lezal ze mna w tym lozku, bylo niewyobrazalne.
- Dobrze, dobranoc Harry.- westchnelam zamykajac oczy.
- Dobranoc Scar.
*.*.*.*
Poczulam czyjes delikatne palce wyznaczajace drozke od mojej skroni do brody. Leniwie otworzylam oczy dostrzegajac siedzacego obok Harrego.
- Czesc Harry.- usmiechnelam sie. Jego wzrok nadal skupiony na moich oczach.- Jak sie czujesz?- ja rowniez usiadlam przecierajac powieki.
- Lepiej, dziekuje - jego usta wykrzywily sie w grymasie.
- Ugh, na pewno? Daj, zmienie Ci opatrunek.- westchnelam. Harry byl bardzo spokojny. Zbyt spokojny. Lekko pokiwal glowa i ponownie skupil swoj wzrok na mnie. Wstalam i pociagnelam go w kierunku lazienki.
- Siadaj, zdejme Ci to.- wskazalam na toalete.
Mezczyzna usiadl na zamknietej klapie po czym ponownie wstal by podac mi apteczke znajdujaca sie nad wanna. Odwiazalalam bandaz z jego ramienia i uwaznie obejrzalam rane. Do okola rozciecia zgromadzilo sie osocze i widac bylo, ze niedlugo powinno zamienic sie w strupa. Sciagnelam reszte bandarzy i plastrow ukazujac rany, ktore prawdopodobnie zadane zostaly kopniakami z buta.
- Moze chcesz sie najpierw wykapac?- zaproponowalam. Na twarzy bruneta pojawil sie usmieszek.
- Wykapiesz sie ze mna.
- Nie.- pokrecilam glowa. Jednal niestosowny Styles zaczal wracac.
- To nie bylo pytanie.- oznajmil.- Scarlett, wez ze mna kapiel.- jego ton byl lekki i nie wydawal sie byc wcale speszony ani nic.
- Nie.- westchnelam.- Zmienie Ci ten cholerny opatrunek i musze wracac do domu.- odpowiedzialam.
Wlasnie do mnie dotarlo to, co moze stac sie kiedy wejde do domu. Nie wrocilam na noc.. Chociaz ta sytuacja pomogla mi zapomniec o powalonym ojcu.
- Scarlett, musisz isc?- zapytal lapiac mnie za dlonie.
- Musze. Takze prosze, wykap sie zebym mogla cie opatrzyc.- usmiechnelam sie do niego przepraszajaco po czym wyszlam z lazienki.
Zalozylam na siebie ubrania, ktore nosilam wczoraj przed cala ta akcja. Uslyszalam lecaca wode, wiec troche sie uspokoilam. Spojrzalam na telefon, ktory zostal w kieszeni jeansow, ktore mialam na sobie.
'Pamietaj siostrzyczko, ze Cie kocham. Mam nadzieje, ze starzy w pozadku. Pamietaj, ze jak tylko bedziesz pelnoletnia, przeprowadzasz sie spowrotem do Sydney. Tak btw, chlopaki pozdrawiaja.'
Wiadomosc od Luke'a sprawila, ze sie usmiechnelam. Tesknilam za nim jak diabli. Ile bym oddala by sie z nim spotkac.
Potrzasnelam glowa. To nie jest mozliwe, to znaczy nie teraz.. Wstalam z lozka i podeszlam do drzwi od lazienki pukajac.
- Harry, staraj sie nie mydlic tego naciecia zbyt mocno, dobrze? Bo moze znowu zaczac krwawic.- oznajmilam podniesionym glosem.
- Pewnie.
Wrocilam spowrotem na lozko kladac sie. Po jakis 10 minutach nie myslenia o niczym, do pokoju wszedl Harry. Na jego biodrach zwisal recznik, a cialo bylo jeszcze troche mokre. Wlosy opadaly mu na czolo pozwalajac malym kropelkom leciec po czole oraz po karku. Ugh, wygladal seksownie. Podszedl do komody, z ktorej wyciagnal czerwone bokserki. Blagam, Styles przestan mnie zabijac. Jego siniaki idealnie zgrywaly sie z tatuazami. Nawet ten jego motyl jakos lepiej wygladal. Wstrzymalam oddech bojac sie ze z moich ust ucieknie jek.
- Oddychaj Skarbie.- jego usta utworzyly pol-usmiech. Wypuscilam powietrze z pluc wzdychajac.
- Jestes piekny Harry.- oznajmilam nie myslac o tym co mowie. Zarumienilam sie spuszczajac wzrok w dol.
- Seksowny, goracy, pociagajacy, to slyszalem, ale jeszcze nigdy piekny.- mezczyzna naciagnal na siebie bokserki pozwalajac recznikowi swobodnie opasc.- To inne, aczkolwiek mile. Chodz mi ogarniesz te rany, bo w innym wypadku za chwile bede Cie pieprzyc na tym lozku az zemdlejesz z rozkoszy.- te slowa wyplynely z jego ust tak naturalnie, ze poczulam, ze moje policzki wygladaja teraz jak dorodne pomidory.- Aww, rumienisz sie skarbie. To takie urocze.- zachichotalam.
- Dobra, stop, bo zaraz chyba spale sie ze wstydu.- wstalam zakrywajac twarz wlosami.
- No to chodz Scar, potem odwioze Cie do domu.
- Harry, to chyba nie jest dobry pomysl zebys prowadzil.- stwierdzilam wstajac z lozka i idac w kierunku lazienki.- Moze i czujesz sie lepiej, ale..
- Nie. Odwioze Cie Scarlett.- oznajmil twardo.
- Harry, nie daj Boze cos Ci sie stanie!- podnioslam glos.
- Scar, prowadze odkad mialem 15 lat. Dam rade.- brunet usiadl na skraju wanny.
- To ile lat masz teraz?- zapytalam zaciekawiona. To wlasnie bylo dziwne, ze nie znalam o nim tak drobnych szczegolow.
- Dwadziescia.- 3 lata roznicy. To chyba nie az tak duzo, prawda?
Kiedy skonczylam owijac jego ramie bandarzem i przemylam kilka mniejszych ran woda utleniona, pozwolilam sie Harry'emu przebrac. Moze i wygladal juz lepiej, aczkolwiek widzialam jak przy niektorych ruchach zaciskal szczeke po czym cicho wypuszczal powietrze.
Pewnym krokiem podeszlam do niego czujac jak moje serce przyspiesza bicie. Odwrocilam go przodem do siebie kladac mu dlon na ramieniu po czym brutalnie wpilam sie w jego usta. To bylo tak przyjemne. Jeszcze nigdy tak sie nie czulam. Zaskoczony brunet objal mnie w talii na co ja zarzucilam mu rece na szyje. Poczulam jak moje nogi staja sie jak z waty. Przyciagnelam go jeszcze blizej do siebie stajac na palcach. Nasze usta ocieraly sie o siebie raz po razie, a oddechy mieszaly. Kiedy chlopak zaczal jezykiem przejezdzac po mojej wardze, proszac o pozwolenie, lekko go odepchnelam.
- Najpierw mnie pobudzasz, a potem kiedy sie rozkreca, przestajesz.- oznajmil naburmuszony.
- Przepraszam, musialam.- wyszeptalam cmokajac go jeszcze raz w usta.
- Podobalo mi sie to Scar.
Zarumienilam sie. Nie wiem co mna kierowalo, ale bylo to silne.
- Chodz do auta.- pociagnelam go za dlon nie zwazajac, ze ma nadal wilgotne wlosy.
Zeszlismy po schodach na dol gdzie w salonie znajdowal sie Zayn z Jack'iem i grali na xboxie.
- O, Scarlett! Juz wychodzicie?- krzyknal Malik zatrzymujac fife i wstajac na co Jack burknal cos pod nosem.- Moge zamienic z Toba slowko?- zdziwiona skinelam glowa. Poszlismy do kuchni podczas gdy Styles zaczal rozmowe z Lofthousem.
- Cos sie stalo?- zapytalam kiedy Zayn zamknal drzwi.
Z kieszeni spodni wyjal koperte.
- Tutaj masz zaplate za ostatnie dwa zlecenia, w ktorych nam pomoglas.- podal mi calkiem wypchany papier do reki.
- Ale ja niczego nie oczekiwalam.- podnioslam wzrok na niego.
- Oj nie marudz Scar, Louis wszystkim nam placi za wykonane zlecenia. Jako, ze juz oficjalnie jestes jedna z nas, bedziesz dostawala kase.- usmiechnal sie dodajac mi otuchy. Jestem jedna z nich... To chyba dobrze.
- Dobrze, przekaz mu, ze dziekuje.- odwzajemnilam usmiech chowajac koperte do kieszeni jeansow.
- Jasne, a i jeszcze jedno. Jezeli cos sie bedzie dzialo, pamietaj, ze mozesz dzwonic. Masz moj numer?- pokrecilam glowa wyciagajac telefon z kieszeni. Chlopak wstukal w niego 11 cyfr* po czym zwrocil mi komorke ktora spowrotem schowalam.
- Dziekuje.- usmiechnelam sie naco chlopak mnie przytulil.
- Chcesz fajke na droge?- zapytal.
- Poprosze.- zasmialam sie lekko.
Mezczyzna chwycil z bufetu papierosy po czym poczestowal mnie jedna. Obydwoje wyszlismy z kuchni i zobaczylismy Harrego grajacego z Jack'iem za Zayna.
- Stary, co ty se wyobrazasz?- zapytal Zayn wyrywajac Harremu kontroler z rąk. Zasmialam sie.
- Porwales mi dziewczyne, co mialem robic?- odpowiedzial, na nibt uderzajac Zayna w ramie na co ten zaczal udawac, ze go to bolalo.
- Ale juz mnie zwrocil.- wtracilam sie.
- W takim razie chodz Scar.- pociagnal mnie za dlon w strone wyjscia.- Niedlugo wroce!
Krzyknelam 'Pa' i wkroczylam za Harrym do grazazu.
- Ktorym chcesz jechac?- zapytal mezczyzna wskazujac na cztery auta.
- Porshe.- podeszlam do srebrnego autka z niskim zawieszeniem i przejechalam palcami po krawedzi dachu. Chyba sie zakochalam.
- Moje osobiste malenstwo. Chlopaki maja zakaz jazdy nim.- zasmial sie.
- A mi pozwolisz sie kiedys przejechac?- zapytalam otwierajac drzwi od strony pasazera.
- Chyba zartujesz.
- Prosze...
- Nie.
- Ugh, dobra.- oznajmilam wsiadajac i trzaskajac drzwiami jak najmocniej umialam, chcac mu dopiec.
- Scarlett, kazdym. Ale nie Porshe.- odpowiedzial rowniez siadajac na wygodnym fotelu obitym jasna skora przy czyn zamknal metalowa powloke lzej niz ja.
Ignorujac go otworzylam okno po czym zapalilam papierosa. Zaciagnelam sie mocno zatrzymujac dym w plucach po chwili wypuscilam powietrze wzdyhajac.. Styles szybko wyjechal z garazu jadac w kierunku mojego domu.

- Wyjdziemy gdzies dzisiaj?- zapytal Harry kiedy stanelismy juz pod 'moim' domem.
- Harry...- zaczelam blagalnie.- Masz jechac do domu i odpoczywac.- zlapalam go za lewa dlon.- Prosze Cie.
- Dobrze.- przyciagnal mnie do siebie i zlaczyl nasze usta. Jedyne co mi wlasnir przeszkadzalo to skrzynia biegow wbijajaca mi sie w biodro.- Do zobaczenia Scar.- przejechal dlonia po moim udzie skradajac mi jeszcze jeden pocalunek.
- Pa Harry.- otworzylam drzwiczki i przeszlam przez mala furtke prowadzaca do ogrodka. Harry nadal siedzial w aucie sledzac wzrokiem gdzie szlam.
Cicho weszlam do domu starajac sie zamknac drzwi najciszej jak sie dalo. W salonie nikogo nie bylo, wiec czym predzej pobieglam do pokoju. Czy to normalne by tak sie bac? Zamknelam drzwi po czym podeszlam do okna. Harry poslal mi umsiech po czym odjechal z piskiem opon.
Chwila.. Skoro drzwi byly otwarte, to znaczy, ze ktos jest w domu. Tylko pytanie: Matka? Ojciec? A moze oboje?
_______________________
To jak sie podoba? Przepraszam, ze tyle czekaliscie, ale w koncu nowy! Jesli mam byc szczera to nawet mi sie podoba :) mialam teraz tydzien wolnego, a 19 lipca jade na koncert ROOM94 do Preston i spotykam sie z taka Alice :)
Wgl, tlumacze 'Cien' na jezyk angielski na wattpadzie :) mozecie mnie follownac, wikakrokodylek :D
Kocham was dzieciaki soooł happy child's day!

piątek, 9 maja 2014

Chapter fourteen

Wszyscy zebrali sie w salonie omawiajac sprawe Harrego, kiedy ja siedzialam w pokoju z Hazel. Pierwszy raz moglysmy normalnie porozmawiac. Co dziwne, Jack poprosil ja by sie mna zajela, bo stwierdzil, ze dziewczyna, dziewczyne zrozumie. Blondynka siedziala siedziala na brzegu wanny patrzac na mnie zmywajaca rozmazany przez lzy makijaz.
- Zalezy Ci na nim...- odezwala sie cicho po czym wstala by zamknac dzwi od lazienki. Przelknelam wielka gule w gardle nie wiedzac co powiedziec.- Hej, mozesz mi powiedziec.- poglaskala mnie po ramieniu.
- Ja... To jest chore.- wyrzucilam zuzyta chusteczke do demakijazu do kosza.- Ja go nawet nie znam. Ale boje sie, cholernie sie boje.- ugryzlam sie we wnetrze policzka.
- Wiesz.. Moze Tobie tez sie to wyda dziwne, ale na przyklad, ja mimo wszystko kocham Jack'a...- spojrzalam na nia. Myslalam, ze on trzyma ja tu pod przymusem albo cos podobnego.- Pamietasz tamta noc co on mnie pobil?- skinelam glowa patrzac na Hazel z uwaga.- Byl pijany. Na imprezie jacys faceci powiedzieli mu, ze go zdradzam... Wpadl w szal.. Ale kiedy wrocilismy do domu, Nialler przemowil mu do rozumu i jak ogarnal co zrobil, przyszedl i rozryczal sie jak male dziecko przepraszajac.- usmiechnela sie lekko.- Nie umialam mu nie wybaczyc. Opatrzyl mnie dokladnie i obiecal, ze juz nigdy tego nie zrobi.- westchnela. Stalam z szeroko otwartymi oczami.- Kocham go, i wybaczylabym mu wszystko.
- Zazdroszcze Ci.- oznajmilam oblizujac usta.- Ja... Przeciez nie moge kochac Harrego. To zbyt krotko.- spuscilam glowe.
- Milosc nie nadchodzi po kilku latach. Mozesz zakochac sie po jednej rozmowie. Nie martw sie tym, chodz, wezmiemy Ci cos do przebrania.- zlapala mnie za dlon prowadzac do pokoju Hazzy. Z szafy wyciagnelam jeansy oraz koszulke i bluze Stylesa. Przebralam sie szybko w lazience chlopaka i wrocilam do Hazel. Nie mialam ochoty na przemyslenia. Gdybym za duzo myslala, rozkleilabym sie. Ugh, glupia jestem. Nie powinnam byc slaba, nie tak dorastalam! Zacisnelam zeby i ruszylam z blondynka dolaczyc do chlopakow.
~*~
- Jade z Wami.- powiedzialam pewnie.
- Niema mowy Scar.- odpowiedzial Niall zanim Louis zdazyl cos powiedziec.- Cos moze Ci sie stac.
- Nie urodzilam sie kurwa wczoraj! Umiem o siebie zadbac.- zalozylam rece na klatce piersiowej.- Z reszta, ten jak mu tam, Gareth, kazal MI przyjechac. Co bedzie jak tego nie zrobie? Moze pozabijac Was wszystkich. Nie wiadomo ilu ma ludzi.- oznajmilam.
- Ona ma racje.- stwierdzil Liam po chwili ciszy.- Louis, Ty z nia pojdziesz. Bedziemy Was oslaniac.- spojrzalam z wdziecznoscia na Payne'a.
- Dobra.- Tomlinson skinal glowa wzdychajac.
~*~
Zayn namierzyl adres, z ktorego byl wyslany sms. Po niedlugim czasie bylismy na terenie starych magazynow, ktore jak sie dowiedzialam, nalezaly kiedys do chlopakow.
Wsadzilam dwa naladowane pistolety za pasek spodni. Siedzialam z Louisem w jego samochodzie.
- Boisz sie?- zapytalam niepewnie.
- Nie. Harry tak latwo nie dal sie skrzywdzic, a jesli chodzi o tego calego Garetha, musi byc nowy, bo kazdy tutaj wie, ze z nami sie nie zadziera.- poslal mi pocieszajacy usmiech.- Nie zamartwiaj sie tak. Z reszta jak tam wejdziemy, nie przyznawaj sie, ze lecisz na Stylesa. Ma byc tylko kumplem z gangu.- brunet poprawil swoje wlosy. Skinelam glowa dajac mu do zrozumienia, ze tak zrobie. Nie moge byc slaba. Slabi przegrywaja, a Scarlett Nuttal nigdy nie przegrywa. Przynajmniej tak bylo kiedys..
- Gotowa?- pokiwalam glowa w odpowiedzi.- Nie daj sie sprowokowac.
Wyszlismy z auta podazajac w strone sporych, metalowych drzwi.
- On jest serio glupi.- westchnal Tomlinson wyciagajac pistolet. Szybkim ruchem strzelil w 2 kamery sledzace kazdy nasz krok. Zasmialam sie.
Weszlismy do srodka, a Lou dla pewnosci zlapal moje przedramie. Nie widzialam gdzie dokladnie idziemy, poniewaz moje oczy nie przyzwyczaily sie jeszcze do ciemosci, lecz prowadzacy mnie mezczyzna zdawal sie doskonale wiedziec gdzie mamy sie kierowac.
Przechodzac przez ktores z kolei juz drzwi, weszlismy do jasno oswietlonego duzego i zimnego pomieszczenia. Na srodku zobaczylam Harrego siedzacego na drewnianym krzesle. Jego rece byly zwiazane sizalem, a nogi przywiazane do nog od krzesla. Glowe mial pochylona do dolu przez co jego ciemne loki opadaly na czolo. Byl gdzieniegdzie brudny, a brak koszulki okazywal wiele swiezych siniakow na torsie oraz ramionach. Nie moglam na to patrzyc.. Przelknelam glosno sline chcac do niego podejsc. Moje serce bilo tak szybko jakby zaraz mialo wyskoczyc mi z klatki piersiowej.
- Harry..- odezwalam sie lamiacym sie polglosem. Zielonooki podniosl delikatnie glowe patrzac na mnie bezradnie.
- Odejdz stad Scarlett... Uciekaj.- odpowiedzial cicho. Jego glos byl jeszcze bardziej ochryply niz normalnie. Nie wiedzialam co robic.
- Scarlett! Ile ja Cie nie widzialem! Kope lat!- odezwal sie znany mi glos wychodzac zza sciany.
Skupilam cala swoja uwage na mezczyznie zmierzajacemu ku Harremu. Oswiecilo mnie. Znalam go. W Australii kiedys byl tym od brudnej roboty u nas w gangu. Nigdy nie nalezal do nas w 100%, Beau i Luke tylko go wykorzystywali zeby nie wpasc z dealerka. Niestety podbieral towar, wiec mial wybor: wyjechac, albo zginac. Wybral to co wiekszosc osob by wybrala, wyjechal. Mialam wtedy chyba 15 lat.
- Czy Ty ocipiales?!- krzyknelam.- Co Ci odwalilo?!- Louis stal zdziwiony moja reakcja. Harry rowniez podniosl zwrok wpatryjac sie we mnie.
- No wiec dowiedzialem sie, ze moja stara kolezanka Scarlett Nuttal przeprowadzila sie do Holmes Chapel! I uznalem, ze chcialbym sie spotkac, a wiem, ze bez motywacji, nie zgodzilabys sie.- na jego twarzy pojawil sie wredny usmieszek.- Widzialem jak wychodziliscie z Harrym razem z klubu, wiec stwierdzilem, ze on moze mi pomoc, w koncu zawsze mialas bzika na punkcie bezpieczenstwa osob, na ktorych Ci zalezy.- kopnal butem w noge Harrego, na co ten tylko zacisnal zeby. Z jego wargi leciala krew, wiec brunet co chwile ja oblizywal. Spojrzal na mnie lekko krecac glowa, tak by Gareth nie zauwazyl.
- Nie zalezy mi na nim. Pomagal mi tylko bo bylam wstawiona.- przeczesalam palcami wlosy.
- Tak? Wiec chyba nic sie nie stanie jak zrobie tak.- wyjal noz z pokrowca przyczepionego do paska od spodni. Wykonal nim naciecie wzdloz ramienia Harrego. Brunet zamknal oczy odchylajac glowe do tylubi przygryzajac warge chcac zatamowac bol. Gdyby mogl, zapewne krzyczalby, ale jego duma na to nie pozwalala.
Zadrzalam. Z naciecia zaczela saczyc sie krew. Gareth spojrzal na mnie pytajaco. Przygryzajac wnetrze policzka pokrecilam glowa. Rudy mezczyzna wyjal bron i przystawil ja Harremu do glowy.
- Czyli moge go zabic, prawda?- naciagnal pistolet po raz kolejny wycelowal nim w Stylesa.
- Nie! Prosze, zostaw go.- krzyknelam panicznie zakrywajac usta dlonia. Nie wytrzymalam wiecej. Nie moglam na to patrzec.
- No, tak od razu lepiej!- zasmial sie chowajac bron. Wypuscilam cicho powietrze, ktore nieswiadomie wstrzymywalam. Do oczu naplynely mi lzy. Balam sie o niego. Harry rowniez odetchnal.
Teraz to Louis w mgnieniu oka wyciagnal swoj pistolet celujac w Simona.
- Odejdz od niego.- wysyczal przez zeby. Zrobilam to samo co on. Bron ciazyla mi w rece, ale wiedzialam, ze dam rade, ale czy bylam w stanie zabic go gdyby zrobil cos Harremu? Gareth podniosl rece do gory cofajac sie od Harrego.
- Nie tak szybko...- Gareth glosno odchrzaknal. Zza metalowej sciany wyszlo kilkoro mlodych chlopakow maksymalnie w moim wieku. Dlonie zaczely mi sie trzasc. Spojzalam na twarz Louis'ego, ktora nie wyrazala zadnych uczuc. Byla jak kamien. Po chwili jednak na jego twarzy pojawil sie wredny usmieszek. Strzelil w sufit; co jak ustalilismy, bylo naszym sygnalem na wkroczenie chlopakow. Uslyszalam kroki i juz za nami zjawila sie 4 chlopakow. Poczulam sie pewniej, aczkolwiek nie opuscilam broni.
- No, Laska, masz obstawe.- glos Simona dobiegl moich uszu.- Chociaz nie jestem pewnien czy to potrzebne. Jak mowilem, chcialem Cie tylko zobaczyc, a Harry mi pomogl.- po raz kolejny wskazal bronia na chlopaka siedzacego na krzesle.
- To nasz teren, takze spierdalajcie.- oznajmil Louis.
- Tak sie sklada, ze podoba mi sie tu. Z reszta, stesknilem sie za Scarlett, chyba, ze oddacie mi ja po dobroci.- wystraszylam sie. Gareth to cpun. Spojrzalam blagalnie na Louis'ego. Z jego gardla wydobyl sie donosny dzwiek.
- Ty chyba sobie zartujesz?!- zapytal rozbawiony.- Scar jest u nas, wiec nie rozumiem nawet Twojej nadzieji na to by Ona do Ciebie odeszla.- zaczal spacerowac po hali.- Calkiem ladnie sie tu uzadziliscie, ale wiesz co mnie rozwala? Ze masz czelnosc palatac sie po mojej miejscowce, w moim miescie, traktujac w taki sposob jednego z moich przyjaciol i grozenia Scarlett.- szybko naciagnal pistolet i strzelil do jednego z chlopakow stojacych obok rudego. Na huk strzalu az podskoczylam wydajac z siebie pisk. Cialo postrzelonego chlopaka bezwladnie upadlo na posadzke.- Ja sie tak nie bawie.- warknal Tomlinson. Gareth stal jak wryty nie wiedzac, ze tak potocza sie wydarzenia.- Mogles uniknac jego smierci, ale coz.. Nie udalo sie. Teraz zanim zabije kolejnego, lepiej pilnuj swojej dupy i nie waz sie wiecej podchodzic mi pod nogi. Scarlett, idz odwiazac Harrego.- rozkazal mi konczac wypowiedz do Garetha. Czym predzej podbieglam do bruneta odwiazujac mi dlonie. Ukleknelam przed nim chwytajac jego twarz w dlonie. Spojrzal na mnie zapuchnietymi oczami. Odwiazalam jego nogi od nog krzesla po czym probowalam pomoc mu wstac. Nie przejmowalam sie tym, ze moglam dostac kulke w plecy od kogokolwiek, ale Harry i wyprowadzenie go stanowilo dla mnie priorytet.
- Boze..- wyszeptalam kiedy chlopak wstal. Powoli szlam z nim w kierunku wyjscia.
- Jeszcze raz tkniesz kogos z mojego gangu, to lepiej przygotuj sobie trumne i miejsce na cmentarzu.- wysyczal Lou i zaczal sie za mna wycofywac nadal z pistoletem wymierzonym w oniemialego Simona.
Nagle po drugiej stronie Harrego pojawil sie Niall podtrzymujac jego cialo. Zielonooki ledwo co szedl, a wlasciwie to tylko stawial na ziemi nogi.
- Scarlett, przesun sie.- Jack polozyl mi dlon na ramieniu sprawiajac ze po kregoslupie przeszedl mi dreszcz.- Pomoge mu.- zatrzymalismy sie, a Jack zajal moje miejsce przy boku Harrego. W koncu zobaczylismy drzwi i parking na ktorym staly auta, ktorymi przyjechalismy. Zayn nadal szedl przodem do wyjscia obserwujac czy nikt za nami nie podaza. Louis podbiegl do Range Rovera i otworzyl tylne drzwi. Z trudem usadzili tam Harrego i kazali mi zajac miejsce obok niego. Tomlinson usiadl za kierownica po czym ruszylismy w kierunku domu chlopakow. Pozwolilam Hazzie polozyc sie na moich kolanach i zaczelam glaskac go po wlosach.
- P-przepraszam... J-ja moglam n-ni-nie isc. Je-jestem glupia.- mowilam przez placz. Dalam upust emocjom. Balam sie o niego jak diabli.
Brunet lezal na plecach ze zgietymi nogami w kolanach. Jego oddech byl wolny i urywany. Mial lekko otwarte oczy, a z jego wargi leciala krew, ktora otarlam krawedzia rekawa od bluzy. Lou wlaczyl ogrzewanie zerkajac raz po raz w lusterko. Watpie by przejmowal sie, ze krew Harrego brudzi mu siedzenia.
____________________
Mam nadzieje, ze sie podoba i dzieki mojemu bardziej regularemu dodawaniu, zyskam wiecej czytelnikow ;) prosze, rozglaszajcie bloga!
Kocham Was, Zazu xox
Take care
Czekam na minimum 3 komentarze ;)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Chapter thirteen

Wyciagnelam telefon z kieszeni spodni, chcac wybrac numer Harrego, po czym rozmyslajac sie, odlozylam go na bok. Harry by go zabil, ją zapewne tez.. Nie chcialam tego. Nie wiem czemu; czulam blokade.
_______________________________
Siedzialam skulona przy scianie przez dosyc dlugi czas. Obracalam w dloni telefon z wybranym numerem Harrego. Na moich ramionach zdazyly pojawic sie juz brzydkie zielono-fioletowe siniaki. W koncu zmeczona placzem wstalam i podeszlam do szafy. Czyli nie bylo sensu w tym, ze dostalam kupe ciuchow od Harrego, z reszta zasmiecaja mu one tylko miejsce na jego wlasne ubrania. Wyciagnelam czyste jeansy oraz jakas koszule z kolniezykiem oraz zwykly czarny stanik i majtki kompletnie nie pasujace do biustonosza [dop.aut. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mam kompletow majtek i stanikow, tak jak wiekszosc bohaterek fanficow- moje i Misi przemyslenia xD] Poszlam do lazienki przekrecajac zamek. Nie moglam uwierzyc, ze on mnie uderzyl.. Moze i wiedzialam, ze nie dostane od niego milosci; nie oczekiwalam tego, ale nie zadzilam, ze posunie sie do takiego czynu. Jestem zalosna. Nie, nie moge byc zalosna. Musze byc twarda, bo w innym wypadku sobie nie poradze.
Zdjelam z siebie ubrania oraz bielizne wrzucajac je do kosza na brudy. Otworzylam drzwiczki kabiny i wslizgnelam sie do srodka. Odkrecilam kurek, a z kranu poleciala zimna woda powodujaca, ze przeszedl mnie maly szok termiczny. Szybko zmienilam temperature otulajac sie ramionami. Z malej pułki chwycilam balsam do ciala o zapachu mandarynek. Szalalam na jego punkcie. Rozprowadzilam plyn po calym ciele zamykajac oczy.
*.*.*.*.*.*.*.*
Przebrana w czyste rzeczy oraz makijazu, zeszlam na dol. Zegar w salonie przez ktory przechodzilam wskazywal godzine 18:45. Wkroczylam do kuchni czujac na sobie wzrok matki stojacej obok zlewu. Nie odezwalam sie majac nadzieje, ze ona rowiez tego nie zrobi. Wyjelam mleko oraz platki kukurydziane. Wsypalam je do polmiska i zalalam mlekiem. Usiadlam przy stole podpierajac czolo na lewej dloni.
- Wychodze dzisiaj.- oznajmilam polglosem.
- Gdzie?- Caren odwrocila sie do mnie przodem skupiajac wzrok na moich oczach.
- Do kina, z kolega.
- Policja przyjezdza o 19, zeby z Toba porozmawiac na temat tego znikniecia.- oznajmila ignorujac zdanie, ktore przed chwila powiedzialam.- N-nie waz sie im po-powiedziec o ojcu.- dodala pospiesznie. Bala sie go.
Skinelam glowa. W koncu, co innego moglam zrobic? Mialam jedynie nadzieje, ze bede mogla wyjsc na czas.
Caren wyszla zostawiajac mnie sama. To lepiej. Spokojnie zjadlam platki i wstawilam miske do zmywarki. Akurat wtedy zadzwonil dzwonek do drzwi. Weszlo 2 mezczyzn, ktorych widzialam dzisiaj z Liamem.
- Scarlett, skarbie! Chodz tutaj!- uslyszalam glos Caren. Nie rozumialam jak mogla az tak udawac idealna matke. Weszlam do salonu stajac obok niej. W salonie stal Liam i jakis jeszcze facet. Wytrzeszczylam oczy patrzac na jego delikatny usmieszek, pewnie chca mnie sprawdzic, bo mi nie ufaja. Wystarczyloby jedno moje zdanie by wszyscy trafili za kratki.
- Dobry wieczor Scarlett, jestem komemdant Payne i chcialbym z Toba porozmawiac.- usmiechnal sie brunet.
- Oczywiscie.
Usiedliamy przy nieduzym stolik do kawy na meblach obitych ciemna skora.
- Czy moze pani wyjsc? Moze to wywerzec na corce presje.- rudy policjant, ktorego widzialam rano w domu chlopakow, zwrocil sie do Caren, ktora poslusznie oddalila sie.
W niedlogim czasie opowiedzialam policjantom historyjke, ktora omawialam z Louisem. Liam przez caly czas zadawal mi pytania, co w sumie ulatwilo mi wypowiedz, za to Rudy trzymal dyktafon i sie nie odzywal.
W koncu wyszli...
Wypytywali mnie o rozne dziwne rzeczy dotyczace mojej ucieczki oraz sytuacji w domu. Niechetnie mowilam, ze sie kochamy i jestesmy ze soba blisko. Jak dobrze, ze Luke nauczyl mnie klamac. Przez ten czas Liam mierzyl mnie wzrokiem i patrzyl na lekko zaczerwienione miejsce na policzku.
Z upragnieniem czekalam na przyjazd Zayna. Chcialam sie juz stad wydostac. Wyjelam telefon z kieszeni spodni patrzac na wyswietlacz, jak na zawolanie poczulam lekkie wibracje, a na wyswietlaczu pokazal sie znaczek reprezentujacy wiadomosc od nieznanego numeru.
No Scar, juz jestem, mozesz wychodzic.
Zayn x
Podbieglam do drzwi i zalozylam moje czarne balerinki i skorzana kurtke. Poprawilam wlosy i krzyknelam, ze wychodze. Jak najszybciej wyszłam z domu potykając się o krawężnik. Weszłam do auta głęboko wzdychając.
- Cześć Scar, gotowa?- zapytał Zayn przekręcając kluczyki w stacyjce.
- Tak, masz może te ciuchy, które mam założyć?- miast skinął głowa uśmiechając się do mnie.
- Czy mi się wydaje, czy Ty masz podpuchniete oczy?- Zayn włączył małe światełko i złapał moja brodę w dwa palce przekręcając ją do siebie. Specjalnie odwróciłam wzrok, nie chcąc patrzeć na Zayna.- Co się stało?- zapytał zdenerwowany. Dotknął mojego nadal lekko czerwonego policzka.- Scarlett, co się stało?!
- Nic..
- Przecież cię do cholery widzę!
- Dobrze, powiem, ale ani słowa Harremu, błagam Cię.- oparlam sie o oparcie fotela, kiedy brunet skinął głową.- To mój ojciec. Coś mu odbiło, ale to nic takiego... Proszę, jedzmy już.- głowa mi pękała od płaczu, ale starałam się to zignorować. Zayn podał mi papierosa oraz zapalniczkę. Podziekowalam mu uśmiechem.
•••••••
- Zapniesz?- spytałam odwracając się tłem do Zayna. Poczułam jego zimne dłonie na plecach.- Dziękuję.
- Scarlett, jeśli coś się będzie działo nie po Twojej myśli, nie zawachaj się strzelić.- pisał mi pistolety na takim samym pasku co ostatnio Harry zapinał na udzie, który od razu podpięłam. Nie zrobiłabym tego. Nie miałabym odwagi. Gdybym miała kogoś zabić to jedynie gdyby ta osoba groziła Luke'owi lub któremuś z chłopaków z mojego starego gangu. Zależało mi na nich, byli moją rodziną, w pewnym sensie oczywiście.
Kiedy weszliśmy do środka, moich uszu dobiega głośna muzyka.
- Przed pracą należy się trochę rozerwać, nie sądzisz?- Zayn złapał mnie za dłoń.- Zatańczy?
*Harry's POV*
Postanowilem zadzwonic do Scarlett. Nie napisala mi nawet czy jest juz w domu, jak rodzice, ani nic. Martwilem sie. Niespokojnie chodzilem po pokoju zastananawiajac sie, czy ona po prostu uznala, ze mnie oleje. Nie chce tego.. Uznalem, ze zadzwonie do niej, lecz po kilku sygnalach wlaczyla sie sekretarka. Moze juz spi? Nie.. Jest zbyt wczesnie. Moze jest w lazience? Jesli tak, zaraz powinna oddzwonic.
Po 20 minutach lezenia na lozku z telefonem w rece uznalem, ze to niema sensu. Zirytowany zszedlem na dol po cos mocniejszego do picia.
- Taa, przesluchanie poszlo dobrze, Zayn juz po nia pojechal, Doran odda nam kase w ciagu 24 godzin, albo ma przesrane.- uslyszalem przyciszony glos Liama rozmawiajacego z kims. Nie.. Nie zrobila tego.
- W sumie, dobrze sie ta mala sprawuje. Harremu sie poszczescilo, bo laska ma calkiem fajne cialo. Gdyby nie Hazel, juz bym ją jebal.- cisnienie mi podskoczylo na slowa Jack'a. Co on sobie wyobraza myslac, ze Scarlett to jakas dziwka?! Wparowalem do pokoju nie zamykajac drzwi. Bylem wkurwiony. Jack czesto mnie denerwowal, jest w gangu dopiero 3 miesiace, a juz mysli, ze jest chuj wie kim. Otorz nie. To ja i Lou zalozylismy to. On jest tylko pionkiem slozacym do bardziej ryzykownych akcji.
- Gdzie jest do kurwy nedzy Scarlett?!- krzyknalem.
- Spokojnie Harry, Scar siedzi w domu.- Louis podszedl do mnie i oparl mi dlonie na ramionach probujac mnie uspokoic.
- Kurwa, wiem co slyszalem! Albo mi powiesz, albo zaraz pojde i rozjebe Twoja kochaneczke.- jego oczy sie rozszezyly. Trafilem w jego czuly punkt..
- Nie zrobisz tego.- powiedzial przez zacisniete zeby.
- Wykorzystam Twoja laske, jak Ty wlasnie wykorzystujesz Scar.- zrobilbym to. Nie obchodzi mnie to, ze Lou jest moim przyjacielem, Scar i jej bezpieczenstwo jest wazniejsze.
- Jest w R4.- zagial sie. Wiedzialem. Zbyt bardzo sie bal, ze moge jej cos zrobic. Nie miesza jej w gang, zbytnio sie boi, ze ktos niepozadany sie o niej dowie i laska ucierpi.
- Tak myslalem.- usmiechnalem sie wrednie i wyszedlem.
Czym predzej zbieglem na dol i wyszedlem na zewnatrz. Wsiadlem na motor po czym bez chwili zawahania ruszylem w kierunku klubu.
Obiecala mi. Miala tego nie robic... Bylem zly na Scarlett. Jednakze strach o nia przewyzszal zlosc. Ruchem nadgarstka dodalem gazu. Nagle zza uliczki wyjechala za mna.ciemno-niebieska furgonetka. Jechala z rowna predkoscia jak ja. Gwaltownie skrecilem na nastepnym skrzyzowaniu, a ze bylo dosyc pozno, nie bylo ruchu na ulicach. Samochod skrecil za mna przyspieszajac. Nie moglem jechac do klubu ani spowrotem do domu, bo wsypalbym nas przed kimkolwiek kto mnie wlasnie scigal.
Spojrzalem w lusterko i zobaczylem, ze przez okno wychyla sie mezczyzna z pistoletem w dloni. No to mam przejebane.
*Scarlett's POV*
Wyszlismy z klubu po tym jak Zayn zastraszyl jednego calkiem mlodego chlopaka, ze jesli nie odda kasy w ciagu doby, bedzie trupem. To przykre, ze tak mlodzi ludzie niszcza sobie zycie w tak przykry sposob..
- Mozemy isc do auta?- zapytalam. Oprocz tej sytuacji kiedy musialam zwabic tego chlopaka do pokoju by Zayn go troche poturbowal, bawilam sie nawet dobrze. Zayn jest naprawde fajny. Wsiadlam do auta przed czym podnioslam telefon z siedzenia. Na ekranie widniala mala koperta, wiec szybko odblokowalam ekran i wyswietlila mi sie wiadomosc od Harrego. Moja dlon zaczela sie trzasc, a oczy zachodzic lazami. Nie moglam uwierzyc w to co wlasnie przeczytalam.
- Scarlett, wszystko dobrze?- zapytal Zayn siadajac obok mnie. Podalam mu telefon, ktory prawie wyslizgnal sie z moich palcy.
- T-to moja wina..- wyjakalam. Serio czulam sie winna. -Gdy-gdybym dzisiaj nigdzie n-nie wyszla, H-Harremu nic by nie, nie bylo.- obwinialam sie. Co ja zrobilam?!
Balam sie, jak cholera. O Harrego. Nie chcialam by cos mu sie stalo.
- Jedziemy do Louisa.- uslyszalam wrzask silnika, a auto zatrzeslo sie. Zayn wcisnal gaz do dechy i wjechal na ulice wyprzedzajac kazde napotkane auto. Nie zatrzymalismy sie na ani jednym swietle, prez co droga mogla wydawac sie krotka, ale dla mnie jechalismy wieki. Ciagle wpatrywalam sie w wiadomosc w telefonie
"Witaj Skarlett, mam nadzieje, ze spotkamy sie dzisiaj. A raczej tak bedzie, jezeli chcialabys jeszcze zobaczyc Harrego. Zywego.
Gareth."
Kim byl Gareth? Nie mialam pojecia. Czego on ode mnie chcial, nie mialam pojecia, chociaz mialam nadzieje, ze nie zrobi nic Harremu. Glupie myslenie. Powinnam wiedziec, ze na pewno mu cos zrobili, albo wlasnie robia.
Po chwili bylismy pod ich ogromna willa. Wysiadlam leniwie z auta i podazylam do drzwi wejsciowych. Zayn podszedl do mnie chwytajac mnie pod ramie. Mentalnie podziekowalam mu za to, bo balam sie, ze zaraz upadne. Nie wiedzialam, czy ten Gareth bylby w stanie zabic Harrego jesli bym nie przyjechala... Nie bylam w stanie osadzic.
Przekroczylismy prog po czym Zayn szybko posadzil mnie na kanapie siadajac obok.
- Louis!- krzyknal wzywajac Tomlinsona. Mulat wyjal z mojej dloni telefon obracajac go w palcach. Tommo zdenerwowany wszedl do salonu z zacietym wyrazem twarzy. - Mamy problem. Porwali Hazze.
____________________________
Komentarze= szybsze pojawienie sie rozdzialu

sobota, 12 kwietnia 2014

Liebster Award!

Jejku, nie pomyslalam, ze kiedykolwiek zostane nominowana do Libster Award! Dziekuje!
<br>
Pytania:
1. Jak masz na imię? <br>
Okej, okej, jestem Wiktoria i to imie jest glupie xd <br>

2. Masz rodzeństwo? <br>
Tak, braciszka starszego- Artura
<br>
3. Ulubiony kolor? <br>
Od jakiegos czasu zielony <br>

4. Do jakich fandomów należysz? <br>
Directioner, Roomie, Polakonator i swoj wlasny Zazuboty, bo jestem fajna i teraz kazdy ma fandom :D <br>

5. Lubisz Taylor Swift? <br>
Hmm... Piosenki niektore, ale nia sie zbytnio nie interesuje ;D aczkolwiek zarty o desce mnie smiesza haha
<br>
6. Gdzie chciałabyś zamieszkać w przyszłości? <br>
Mieszkam w Anglii, wiec jedno moje marzenie sie spelnilo, a takto to na wsi, zeby miec duzy dom, podworko i stajnie :D
<br>
7. Jakie blogi lubisz najbardziej? ( np. fantasy ) <br>
Fantasy- klimaty wampirow i wilkolakow oraz wampiry <br>
Fanfiction oczywiscie :D <br>

8. Kto w fanfictionach jest twoim ulubionym bohaterem? <br>
O bosz.. Chyba Hazz, Zayn i Justin albo Liamowe tez uwielbiam ;D jak jest ciekawe to bohaterzy nie maja znaczenia :) <br>

9. Jaki masz kolor oczu? <br>
Zmieniaja mi sie w zaleznosci od nastroju- jestem dziwna! Ale glownie zieloniaste :D
<br>
10. Ulubione zwierzę? <br>
Kon- obwjusli <br>
11. Ile masz lat? <br>
15, zaraz hot 16 :D
<br>
Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań od osoby która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób i zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. Nominuje się blogi z małą liczną obserwatorów pozwalając im w ten sposób się wypromować ;) <br>

Blogi, ktore nominuje:
<br>
1. http://uncivil-ann-fanfiction.blogspot.co.uk <br>

2. http://tender-fanfiction.blogspot.co.uk <br>

3. http://darkness-liam-payne-fanfiction.blogspot.co.uk <br>

4. http://lost-in-your-eyes-fanfiction.blogspot.co.uk <br>

5. http://latershawty.blogspot.co.uk
<br>
Przepraszam, ale nie czytam zbyt duzo na bloggerze :) jesli chcecie, komentujcie, a ja dopisze Was do listy :D <br>

Moje pytania: <br>
1. Jak masz na imie? <br>
2. Ile prowadzisz bloga? <br>
3. Twoje hobby? <br>
4. Gdzie mieszkasz? <br>
5. Ulubiony kolor? <br>
6. Fandomy, do ktorych nalezysz. <br>
7. Ile masz lat? <br>
8. Ulubiony zespol <br>
9. Ulubiony serial <br>
10. Ulubiony kwiatek xd <br>
11. Ulubione slowo haha <br>
<br>
ROZDZIAL POJAWI SIE NA DNIACH KOCHANE!!

czwartek, 27 marca 2014

Chapter twelve...

Przepraszam, przepraszam, przepradzam! Zaniedbalam bloga! Bardzo! Wybaczycie mi? Piszcie w komentarzach co sadzicie o tym rozdziale! Przez 5/6 mialam blokade tworcza dlatego jest on bez zadnego ciekawego czegos ;( aleeee... Wena mi wrocila kiedy babcia przyleciala do mnie i przywiozla mi ksiazki, ktore kupil mi tatus- Dary Aniola! Czytam miasto popiolow i w przerwach pisze, pisze i pisze! wybaczcie mi za nieobecnosc! Kolejny niedlugo!

__________________________________
- Harry, zostań.- brunetka złapała moją dłoń przyciągając do siebie. Miała otwarte oczy, a jej twarz oświetlało słabe światło lampki nocnej leżącej na stoliku obok. Przeszedłem z drugiej strony łóżka kładąc się obok niej. Sięgnąłem by zgasić lampkę po czym przykryłem się kołdrą.- Przytulisz mnie?- zapytała cichutko. Położyłem rękę na jej plecach przyciągając do siebie. Nasze ciała stykały się w prawie każdym miejscu tworząc idealną całość. Nie mogłem uwierzyć, że taka mała rzecz może sprawić mi tyle przyjemności.- Dziękuję Ci. Dobranoc..- poczułem jej usta składające lekki pocałunek na moim obojczyku.
- Dobranoc.
____________________________________________________
Scarlett's POV
Obudziłam się rano obejmując Harrego. Przecież usnęłam na podłodze, a przynajmniej tak mi się wydawało. O co chodzi? Szybko go puściłam i się od niego odsunęłam tak że wylądowałam na krawędzi łóżka. Mój gwałtowny ruch sprawił, że Styles otworzył oczy.
- Jak się spało Scar? Łóżko wygodniejsze od podłogi?- uśmiechnął się do mnie perfidnie, lecz w jego oczach nie widziałam wredoty, widziałam rozbawienie. Domyśliłam się, że to dzięki niemu nie musiałam spędzać nocy na twardej posadzce. 
- Czemu mnie przeniosłeś?- zapytałam sucho, siadając przeciagnelam sie. Pociągnęłam za kołdrę chcąc się otulić, co sprawiło, że całkowicie odkryłam umięśnione ciało Harrego. Leżał sobie w samych bokserkach, a uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze większy. Nie mogłam oderwać wzroku od jego tatuaży rozmieszczonych na całym ciele. Moją uwagę przykuła wielka ćma na klatce piersiowej.
- Zrób zdjęcie, starczy na dłużej.- w pokoju zabrzmiał jego dźwięczny i harmonijny śmiech.
- Po co robić zdjęcie jakiejś ćmie?- odwróciłam wzrok od jego ciała, patrząc na moje palce.- Z resztą, pytałam, czemu mnie przeniosłeś, a tym bardziej spałeś ze mną w jednym łóżku? Ba, w jednym pokoju?- założyłam ręce na piersi i uniosłam wzrok, zerkając na jego twarz. Chłopak również usiadł naprzeciw mnie przygryzając wargę. Oh.. jak ja chciałam być osobą, która ją przygryza.. 
- To jest motyl, nie ćma.- brunet zmarszczył czoło.- Przeniosłem Cie, ponieważ zrobiło mi się Ciebie żal, a to Ty prosiłaś mnie o to bym Cię przytulił. Z reszta nie rozumiem co to za bulwers, nie ukrywajmy, ze razem spi sie lepiej.- znowu się uśmiechnął ujawniając urocze dołeczki w policzkach. 
Westchnęłam kręcąc głową z dezaprobatą. Zdjęłam gumkę z nadgarstka i związałam nią włosy w wysoką kitkę. Nie przypominam sobie, żebym go o coś takiego prosiła.. chociaż może coś po prostu majaczyłam lub lunatykowałam. Masakra do potęgi ętej.
- Idę coś zjeść.- oznajmiłam wstając na nogi po czym ziewnęłam zakrywajac usta koldra.
Harry nie odezwał się ani słowem, za co po części mu dziękowałam. Wyszłam z pokoju zamykając drzwi po czym skierowałam się do schodów. Powoli zeszłam na dół delikatnie stawiając moje gołe stopy na zimnej, drewnianej posadzce.
Nie mialam juz zadnego pojecia co w koncu jest miedzy mną a Harrym. Czuje coś do niego, to jest pewne, ale czy on naprawdę czuje to samo? Czy tylko się ze mnie zgrywa... Było mi po części głupio, ponieważ nie wiedziałam już co robić. On jest pierwszym mężczyzną przy którego pocałunku nie czułam odrazy, a przyjemne uczucie w całej sobie. Raz sie całujemy, a po chwili nienawidzimy. Znam go krótko, ale chyba zaczyna mi na nim zależeć, ale teraz został tylko jeden problem.. Czy jemu zależy na mnie.
Scarlett, tylko się nie zakochuj, to boli. A przynajmniej tak słyszałam; może to zabrzmi żałośnie, ale tak, ja, Scarlett Nuttal, nigdy nie byłam zakochana i nie mialam chłopaka.
- Jej matka po raz kolejny się z nami kontaktowała Liam, a po dziewczynie ani śladu.- usłyszałam nieznany mi męski, głęboki głos dobiegający z salonu. Wyjrzałam zza ściany chcąc dowiedzieć się kto to. Razem z Liamem ubranym w policyjny mundur, stał kolejny policjant. Jeśli mam być szczera, to wyglądał seksownie. Jak to mówią, za mundurem, panny sznurem.. Do moich myśli wdarł się obraz Harrego w podobnym mundurze, co sprawiło, że głośno wciągnęłam powietrze.
- Macie już jej dokładny rysopis?- zagadnął Payne. 
- Niska, blada, brązowe włosy do pasa. Ci ludzie nie umieli się zbytnio określić, a jedyne jej zdjęcie, które mieli, było sprzed 10 lat, czy coś takiego.- wstrzymałam powietrze. To o mnie mówili... Zastanawiałam się czy powinnam wyjść i powiedzieć, że jestem tutaj. Wtedy chociaż wyplątałabym się od niezręcznych sytuacji z Harrym. Jednakże, Liam najprawdopodobniej straciłby pracę, te w policji, co nie wyszłoby mu na dobre. 
Westchnęłam wracając na górę. Otworzyłam drewniane drzwi do pokoju Harrego i zamknęłam je niedbale. Loczka nie było, ale za to słyszałam dźwięk lecącej wody, dobiegający z łazienki. Uznałam, ze szybko nie wyjdzie, więc chyba mogę się przebrać. Odłożyłam sobie jakieś jeansowe spodnie, zielony sweterek oraz czystą bieliznę ze skarpetkami na bok, chowając resztę nierozpakowanych zakupów do wolnych szafek w szafie.
Dźwięk wody ustał, a ja nadal kontynuowałam rozpakowywanie się. Białe drzwi do łazienki otworzyły się, ukazując półnagie ciało Harrego. Jego biodra okalał śnieżnobiały ręcznik. Taki idealny.. Zarys jego mięśni był łatwo widoczny, a dwie linie tworzące V dodawały temu wszystkiemu jeszcze większego stopnia perfekcji. Szybko odwróciłam uwagę od jego ciala i zwróciłam ją na ubrania. Gapiłam się na niego. To źle. Skarciłam się w myślach. Brunet wyjął z komody czyste, czarne bokserki marki Lonsdale.
- Patrz śmiało, kocie.- jego twarz rozświetlił uśmiech kiedy ręcznik opadł z jego bioder. Momentalnie, speszona odwróciłam wzrok przygryzając wargę. Ma się czym chwalić..
- Scarlett, chodz do mnie, prosze.- oparl sie o szafe, do ktorej wkladalam poskladane ubrania.
*Harry's POV*
- Przepraszam Cie.- stwierdzilem. To byla moja wina. Nie podobalo mi sie po prostu jej zachowanie w stosunku do mnie.- Nie powinienem na Ciebie krzyczec.- spojrzalem na nia czekajac na jej reakcje.
- Nie powinienes, zgadzam sie.- odparla sucho nadal skladajac ubrania z ostatniej juz torby.
- Prosze Cie, wybacz mi, nie chce tego psuc.- zaczelo mi zalezec na tym, by znowu mnie pocalowala, dotknela lub chociazby spojrzala na mnie bez wyrzutow. Uslyszalem ciche westchniecie po czym Scar sie podniosla. Stanela kilka centymetrow ode mnie patrzac mi w oczy.
- A czy tu jest cos do popsucia?!- podniosla glos.- Czy Ty cos czujesz, czy tylko chcesz ze mnie zrobic maszyne do spelniania Twoich zachcianek?- w jej oczach zebraly sie lzy.- Znamy sie chwile, kilkadziesiat godzin, a jakim sposobem ja juz cos do Ciebie czuje?! Nie chce tego, bo wiem, ze mnie zostawisz dla jakiejs laski z wielkimi...- nie pozwolilem jej dokonczyc. Zlapalem jej policzki przyciskajac nasze wargi do siebie. Nie wazne jak bardzo tandetnie to brzmi, czulem jak puls mi przyspiesza, a swiat do okola przestaje ostniec.
- Scarlett, mimo tych kilkudziesieciu jebanych godzin, zalezy mi na Tobie.- oznajmilem odrywajac sie od niej niechetnie.- Jestes moja. Nikt niema prawa Cie dotykac, w jakikolwiek sposob, ktory mi sie nie spodoba.- oplatlem dlonmi jej talie przysowajac ja do siebie. Ugh, jak ona mnie pociagala. Jest idealem. Moglem stac i jedynie patrzyc na nia, a juz mi sie robilo goraco.- Przepraszam, ze na Ciebie nakrzyczalem wczoraj, nie powinienem. Ale musisz sie mnie sluchac, czy tego chcesz czy nie.. Scar spojrzala na mnie zdziwiona oddychajac powoli.- Ja tez cos czuje. Nie czulem tego nigdy Scarlett.
- Harry, ja tez..- przerwala mi.- Ale umowmy sie, Ty rowniez bedziesz moj, dobrze?- wspiela sie na palcach i jedna dlon wplotla w moje wlosy pociagajac je lekko u nasady. Jej szept, ktory slyszalem przy uchu w polaczeniu z jej dotykiem sprawil ze jeknalem.- Bedziesz traktowal mnie z szacunkiem, rozpieszczal i najwazniejsze jest to, ze bedziesz szanowal moje zdanie.- jej usta dotknely mojej szyji pozostawiajac na niej mokre pocalunki. Boze, co ta dziewczyna ze mna robi?
- Co tylko zechcesz, aleScarlett, nie mysl, ze bedziesz mogla isc znowu na jakas akcje.- oznajmilem lekko odpychajac ja od siebie. Dziewczyna zmarkotniala.
- Harry, zrozum, ze ja chce na siebie zarobic. Robilam to mieszkajac jeszcze w Ameryce, wiec nie masz o co sie bac.- westchnela spogladajac mi w oczy.
- Wiem, ze nie mam, ale nie mam zamiaru pozwolic komukolwiek Cie dotknac, a tymbardziej jakims zaduzonym w kredytach dziwkarza. Jasne? Z reszta tak jak juz mowilem, jestes moja kobieta. Nie musisz pracowac.
*Scarlett's POV*
- Tak.- skinelam glowa. Usta Harrego wygiely sie w usmiechu. Mimo wszystko zle sie z tym czulam. Nie lubie kiedy ktos placi za mnie. W Ameryce mialam swoje pieniadze odkad zaczelam bardziej wplatywac sie w gang. Wczesniej Luke za mnie placil. Ale to cos innego niz jakby Harry mial za mnie placic.- Harry, czy ja moge wrocic do domu?- mezczyzna spojrzal na mnie podejzliwie, a jego oczy pociemnialy.
- Nie.- oznajmil krótko.
- Prosze Cie, ja obiecuje, nic nikomu nie powiem. Bede milczala.- uprzedzilam jego odpowiedzi.- Ja sie po prostu boje, ze wpadniecie. Oni porusza niebo i ziemie, zeby mnie znalezc.- tak serio to po czesci martwilam sie rowniez o Luke'a.. Moze oni beda mysleli, ze to on mnie zabral i przez to bedzie mial problemy..
- Wiem, ze milczalabys.- delikatnie przeczesal moje wlosy lekko zaplatajac je sobie do okola swoich dlugich palcy.- Jednakze wolalbym miec Ciebie przy sobie.- teraz to on przejechal ustami po mojej szyji. Przekrzywilam glowe, by dac mu wieksze pole do popisu. Zlapalam go za biodra przyciagajac do siebie. Moje kolana zmiekly, wiec objelam go w pasie by miec jakies podparcie.
- Harry, bedziemy sie spotykac.- poprosilam cicho.- Obiecuje Ci. Jestem tylko Twoja, nikogo innego.- poczulam pieczenie w miejscu gdzie znajdowaly sie jego usta.
- Wiem, ze jestes moja.- droczyl sie ze mna. Przejechal jezykiem po pieczacym miejscu calujac je lekko.- Moze Ci pozwole.- przymknelam oczy. Prosze zgodz sie, prosze!- Dobrze, ale ani pary z ust. Porozmawiam jeszcze z Louisem.- cmoknelam go w policzek przytulajac sie do jego klatki piersiowej. No to wracam do rodzicow... Znowu bedziemy udawali szczesliwa rodzinke, ale chociaz nie bede musiala siedziec tutaj.
*.*.*.*.*.*
- To powtorzmy to jeszcze raz. Scarlett, wiesz co masz mowic?- zapytal Louis opierajac dlon na czole. Nie ufal mi wystarzajaco, aczkolwiek Harremu udalo sie go jakos namowic.
- Wyszlam z obiadu, poniewaz mi sie nudzilo. Zgubilam sie, wiec poszlam do jakiegos pubu. Ty mnie znalazles i sie mna zaopiekowales przez te kilka dni, bo zle sie czulam, a ja klamalam Ci, ze jestem pelnoletnia. Teraz uznales, ze lepiej bedzie jak wroce do domu.- wyklepalam dobrze znany mi plan wydarzen.
- No mniej wiecej. Mozesz to ubarwic w jakis ostry sposob, na przyklad, ze sie ujebalas. Potem troszke sie pozabawialismy po pijaku, bo twierdzilas, ze potrzebujesz prawdziwego faceta.- Lou mowiac to, patrzyl na obejmujacego mnie w pasie Harrego, wiedzac, ze go to wkurzy.- Oj, Hazz, nie wkurzaj sie juz tak.- poklepal go po ramieniu, po czym wyszedl z gabinetu, w ktorym siedzielismy.
- Jutro po Ciebie przyjade.- oznajmil Harry odwracajac mnie do siebie przodem.- Jezeli tylko bedziesz mnie potrzebowala, dzwon, pisz, co tylko zechcesz.- pocalowal moje czolo. Takiego Harrego to ja bym chciala przez caly czas. Zlapalam go za dlon prowadzac za soba. Zeszlismy do garazu, w ktorym znajdowal sie juz Louis.
- Scarlett, jakby cos sie dzialo, dzwon.- mocno objal mnie swoimi ramionami.- Pamietaj, jestes moja. Jezeli dowiem sie, ze ktos Cie dotknal, a Ty na to pozwolilas, pozalujecie obydwoje.- wyszeptal do mojego ucha calujac je po tym.
- No chodz skarbie, nie chce mi sie tyle czekac.- oznajmil zniecierpliwiony Louis.
Dostrzeglam wredny usmieszek na jego twarzy. Szybko wspielam sie na palcach i cmoknelam Harrego w policzek, po czym wsiadlam na przednie siedzenie w niskiej wisniowej i smuklej Mazdzie. Louis powiedzial cos Harremu po czym rowniez wsiadl do samochodu.
- Scar, dzisiaj wieczorem, Zayn przyjedzie po Ciebie. Dostalismy kolejne zlecenie, a ze ja mam inne rzeczy do roboty, on sie tym zajmnie.- oznajmil Louis kiedy wyjechalismy z podjazdu. W mgnieniu oka usiadlam na fotelu bokiem patrzac na niego szeroko otwartymi oczami.- O Harrego sie nie martw, Jack go zajmie. Komu jak komu, ale jemu sie to uda.- brunet ubiegl moje pytanie usmiechajac sie.- Oczywiscie Ci zaplace, a ciuchy dostaniesz jak Zane po Ciebie przyjedzie, przebierzesz sie w aucie.- no to juz sobie wszystko zaplanowal, ale ehh, pal licho pieniadze, ale co bedzie jak Harry sie dowie?
- O ktorej bedzie?- zapytalam zrezygnowana.- Co mam powiedziec rodzicom?
- Okolo 8 wieczorem, a powiesz im, ze jest moim bratem, ktorego poznalas bedac u mnie i sie umowiliscie.
- Lou, wiesz jak bardzo banalnie to wszystko brzmi jak tak o tym mysle?- zasmialam sie siadajac prosto opierajac glowe o zaglowek.
- Moze i banalnie, ale Ty bedziesz bardzo przekonujaca, takze kochani rodzice Ci uwierza.- wywrocilam oczami.- Tak jak Harry.. Tak bardzo na Ciebie leci, ze wyjebal Taylor z sypialni.- spojrzalam na niego zdziwiona.- No tak skarbie, zaczynam sie o niego bac, bo mieszasz mu w glowie. Chociaz to dobrze, niedaj Boze dostalby jakas chorobe od tego calego sekszenia sie z laskami jak leci.- ups, zabolalo. To znaczy, moglam sie tego spodziewac i chyba tak bylo, aczkolwiek wolalam nie przypominac sobie o tym. Teraz jestem ja. Boze, jak to samolubnie brzmi, chociaz w sumie to dobrze.
Do konca podrozy sie nie odzywalismy. Patrzylam za okno zastanawiajac sie co teraz bedzie. Spedzilam z chlopakami kilka dni, a juz przyjeli mnie do gangu. Dziwi mnie to, poniewaz w koncu moge powiedziec komus o wszystkim co robia...
W koncu zatrzymalismy sie przy chodniku po tym jak podalam Louisowi adres. Matko boska, on chyba zna tu kazdy dom. Mezczyzna wysiadl z samochodu i podszedl do mouch drzwiczek by mi otworzyc. Chwycilam jego reke wysiadajac. Mina zrzedla mi na widok mojej matki odchodzacej od okna zapewne do drzwi. Przeszlismy przez furtke kiedy zza drzwi wejsciowych wybiegla matka, a za nia powolnym krokiem szedl ojciec.
- Jezu Chryste, Skarlett, to Ty!- podbiegla do mnie lapiac mnie w objecia. Albo po prostu udaje przed Louisem i sasiadami, albo serio sie martwila i tesknila.. Nie badz glupia Scar, oni robia to na pokaz.- Kim jest ten mezczyzna? Czy on Cie porwal?!- zaczela panikowac. To jest posrane, w koncu, jaki porywacz by mnie oddawal? Chociaz tak po czesci jest.
- Nie! On mnie przenocowal.- zaprzeczylam uwalniajac sie z jej objec. Dostrzeglam na sobie wzrok ojca. Patrzyl na mnie jakbym byla kims innym.
- Kochanie, wejdzmy do domu, na pewno jestes glodna, zmarznieta... A pan, zapraszam na kawe.- zmierzyla Lou wzrokiem pelnym obaw, lecz przemogla sie.
- Dziekuje, lecz niestety mam kilka spraw do zalatwienia w pracy, wiec nie moge zbyt dlugo siedziec.- brunet probowal sie wykrecic.
- Oj nie marudz zes pan, nalegam.- w mgnieniu oka dostrzeglam karcacy matke wzrok ojca. Byl zimny i nieczuly.
Louis podazyl za nami do srodka. Caren usadzila mnie na kanapie, a Tomlinson zadecydowal by usiasc obok mnie. Para poszla do kuchni, rozmawiajac polszeptem.
- Scarlett, ja sie zmywam.- oznajmil Louis.- Dasz rade skarbie, Zayn bedzie po Ciebie okolo 20.- powiedzial poltonem. Skinelam glowa po czym brunet wstal i wyszedl kroczac z gracja, ktorej mu nie brakowalo.
Kiedy tylko uslyszalam trzask drzwi, do salonu wparowal Simon [Dop.Aut. Misiu, musialam gdzies go umiescic ;D] zatrzymywany przez matke.
- No to Twoj kolega pojechal, tak?- mezczyzna stanal nademna i pociagnal mnie za wlosy w gore. O co chodzi?! Pisnelam z bolu.- Ty mala, zeszmacona niewdziecznico!- nadal trzymajac mnie za wlosy pociagnal w kierunku 'mojego' pokoju na gorze. Szlam zchylona, starajac sie uciec od cierpienia. Minelismy Caren patrzaca na mnie z politowaniem. Czemu ona nic nie zrobi?! Zostalam na sile wciagnieta do pokoju, gdzie ojciec zalsonil okna zaslonkami. Moje serce bilo tysiac razy szybciej niz normalnie. Bylam przerazona. Oddychalam szybko nie mogac nabrac wystarczajacej ilosci powietrza do pluc.
- Dlaczego ucieklas?!- mocno zlapal za moje ramiona. Zacisnelam zeby by nie dopuscic do krzyku.- Myslisz, ze jestem glupi?! Masz tu mieszkac! Ze mna, z matka! Masz sie zachowywac jak corka!- puscil mnie prawa reka tylko po to by zaraz przeniesc ja na moj policzek. Z impetem uderzyl mnie w niego z otwartej dloni, co sprawilo, ze moja glowa przekrecila sie pod wplywem uderzenia.- Jeszcze raz tak sie zachowasz, a bardziej pozalujesz.- syknal do mojego ucha po czym wyszedl trzaskajac drzwiami.
Czy tak zachowuja sie ojcowie? Watpie w to. Zjechalam po scianie zakrywajac twarz dlonmi. Po co ja chcialam wrocic? Czemu nie zostalam tam? Zanioslam sie placzem. Wyciagnelam telefon z kieszeni spodni, chcac wybrac numer Harrego, po czym rozmyslajac sie, odlozylam go na bok. Harry by go zabil, ją zapewne tez.. Nie chcialam tego. Nie wiem czemu; czulam blokade.