W koncu, po nastepnych momentach meczarni sam na sam z moimi myslami, przede mna pojawil sie lekarz.
- Czy pan Harry Styles?- zapytal, na co odpowiedzialem skinieniem glowy.- Tak wiec, panna Nutall doznala kilku nie powaznych poparzen pierwszego stopnia, ma teraz wysoka temperature, ze wzgledu na przebywanie wewnatrz palacego sie budynku, ma podlaczony tlen, by latwiej jej bylo oczyscic organizm ze wszystkich trujacych gazow.- sluchalem kazdego jego slowa z uwaga.- Jedyne co mnie najbardziej martwi, to nie swierza rana na glowie oraz wiele siniakow na rekach, ramionach oraz kilka na biodrach, czy wie pan cos o nich?- mezczyzna zmierzyl mnie nie pewnym wzrokiem. co? Zaraz, zaraz bo nie rozumiem. Od czego Scarlett ma siniaki?
- Nie, nie mam pojecia, przysiegam.- wyjakalem. Co sie dzieje? Moja kobieta zostala pobita, a ja o tym nie wiem. Co to ma byc?- Czy moglbym do niej wejsc?
- Tak, niedlugo powinna sie wybudzic, takze wtedy przeprowadze z nia wywiad.
- Dziekuje.
Z ulga wypuscilem powietrze z ust, po czym skierowalem sie do sali. Otworzylem biale drzwi, by znalezc sie w jasno zielonym malutkim pokoju z wielka maszynerją stojaca obok lozla, na ktorym lezala Scarlett. Chwycilem taboret stojacy pod sciana i postawilem go przy lozku. Usiadlem i niepewnie chwycilem dlon Scarlett w swoja. Byla bardzo ciepla. Delikatnie przejechalem kciukiem po jej skorze napajajac sie tym, ze moge juz jej dotknac.
- Czesc skarbie.- dziewczyna lezala nieruchomo oddychajac z mala plastikowa maska na jej ustach i nosie.
Byla taka bezbronna, a i tak piekna. Jej odkryte ramiona i kawalek klatki piersiowej podpowiadaly mi, ze jest prawdopodobnie naga. Po raz kolejny zwrocilem uwage na jej ramiona oraz cale rece. Jak ja moglem wczesniej nie zauwazyc tych siniakow obok ktorych teraz widnialy male, czerwone plamy. Jej nadgarstek okalaly juz ciemno zielone slady.
- Kurwa mac...- wyszeptalem unoszac jej dlon. Zlozylem na niej delikatny pocalunek.
Teraz czuje jak mi na niej zalezy. Nikt wiecej jej nie dotknie, nie pozwole.
Siedzialem w tej samej pozycji, nie wypowiadajac ani slowa przez okolo pol godziny, kiedy zauwazylem, ze brunetka powoli otwiera oczy. Rozejzala sie uwaznie po pomieszczeniu po czym, jej wzrok skupil sie na mnie.
-Harry...- wyszeptala slabo, a kaciki jej ust uniolsy sie ku gorze.- Jestes tutaj.
- Tak aniolku, jestem.-odwzajemnilem usmiech, kiedy przez drzwi weszla pielegniarka. Ona rowniez sie usmiechnela patrzac na nas.
- Dzien dobry, jestem Johanna i na Twoj pobyt tutaj, jestem Twoja pielegniarka.- oznajmila bardziej do Scarlett niz do mnie.- Czy moze pan wyjsc? Chcialabym zerknac na jej oparzenia.- spojrzalem pytajaco na Scarlett.- To zajmie tylko chwile.- upewnila mnie.
- Zaraz wroce Aniele.
Wyszedlem calujac ja jeszcze przed tym w gorace czolo.
***
Tak jak kobieta obiecala, przebywala ze Scarlett sam na sam tylko przez chwile, co niezmiernie mnie ucieszylo.
Spowrotem wszedlem do sali zauwazajac, ze brunetka zamiast lezec, siedzi i niema juz tej dziwnej maski na twarzy. Zamknalem drzwi i zostalismy sami.
- Jak sie czujesz?- zapytalem siadajac na tym samym taborecie co wczesniej.
- Nie jest tak zle.- wymusila usmiech.
Jak ona tak moze? Przeciez omal nie zginela! A ja nie dotrzymalem obietnicy, powinna byc zla... Pod wplywem impulsu ukleknalem przed nia lapiac ja za dlon.
- Scarlett, Aniele, przepraszam Cie..
- Harry wstawaj.- rozkazala rozbawiona.
- Przepraszam, ze to nie ja Cie stamtad wyciagnalem, przepraszam.. Gdybym dzisiaj nigdzie nie jechal, zapewnie by do tego nie doszlo.. Zabije chuja, ktory Ci to zrobil. Zabije. Nie pozwole by Cie znowu skrzywdzili.- pocalowalem jej dlon po czym przycisnalem do mojego policzka. - Aniele, wybacz mi..
- Harry, spokojnie.- potarla kciukiem skore obok mojej skroni.- Nic mi nie jest, to tylko kilka poparzen. Powinienes martwic sie o siebie, a nie dziewczyne poznana kilka dni temu.- usmiechnela sie delikatnie.
- Ale ja stracilem dla Ciebie glowe. To chujowe, wiem. I nie wiem czy ty tez to czujesz, ale stawiam Cie przed wszystkim, nawet jesli nie chce. Nie wiem czy ja sie zakochalem, bo nigdy mi sie to nie zdazylo, ale czuje do Ciebie wiecej niz do kogokolwiek.- slowa wylatywaly z moich uat, nie pozwalajac mi nawet przemyslec co mowie.
Scarlett przerywajac moja paplanine nachylila sie i zlozyla na moich ustach lekki pocalunek.
Zamknelam oczy czujac jak Harry wstaje i siada obok mnie, nie przerywajac pocalunku. Ulozylam prawa dlon na jego karku, delikatnie smyrajac go palcami, a druga przytrzywalam koldre na piersiach, tak by sie przypadkiem nie zsunela. Na szczescie mialam na sobie majtki, zdziwilabym sie gdybym miala nie miec nic.
Odsunelam sie od Harrego patrzac mu w oczy. Jego wzrok przejechal po moich posiniaczonych ramionach oraz nadgarstkach.
- Skąd je masz? Tak samo tego siniaka na czole?- zapytal. Poczulam jak temperatura mi sie podwyzsza.- Scarlett, czy ktos Ci zrobil krzywde?- zapytal spokojnie. Skinelam glowa; tak czy siak by to wyszlo na jaw, lecz nie wiedzialam, ze tak szybko. Szczeka Harrego sie zacisnela, a on poruszyl sie nerwowo nadal obok mnie siedzac.- Kto?- nie umiejac wydusic zadnego slowa pokrecilam przeczaco glowa.
Harry szybko wstal, kladac sobie obie dlonie na karku zagryzl warge. Zdenerwowal sie. Zauwazylam jak wzial gleboki oddech po czym usiadl na taborecie.
- Scarlett, wiesz, ze mozesz mi ufac?- zapytal patrzac na mnie tymi zielonymi, hipnotyzujacymi oczami.
- Wiem.- oznajmilam cicho nie podnoszac wzroku. Poczulam jak lozko obok mnie sie ugina. Silne rece bruneta oplotly moje cialo przytulajac mnie do siebie.
- Powiesz mi jak bedziesz gotowa, a ja zabije tego skurwiela ktory to zrobil. Jezeli zobacze u Ciebie jeszcze jakiegos siniaka, obiecuje, ze sam dojde kto to zrobil.- wyszeptal w moje wlosy, po chwili je calujac.- Zamieszkasz teraz u mnie?- zapytal niepewnie.
- Harry, ja nie wiem.- oznajmilam zaskoczona jego propozycja.- Ja chyba nie jestem gotowa.
- Ze mna bedziesz bezpieczniejsza, nic Ci sie juz nie stanie.- wyszeptal zachecajaco.
- Musze najpierw isc jakos do pracy, zeby Ci jakos zaplacic...
- Oszalalas? Uwiez mi, ze mam wystarczajaco pieniedzy, by Cie utrzymac.- zasmial sie cicho.
- Harry, chyba zartujesz. Nie pozwole Ci na to. Dopiero za kilka tygodni bede miala urodziny, do teraz nie moge sie wyprowadzic bez zgody rodzicow, ktorej na pewno nie dostane. Przez pierwsze dni poszukam pracy, jak juz zarobie, bede Ci placila regularnie, obiecuje.
- Nie potrzebuje Twoich jebanych pieniedzy.- odsunal mnie od siebie patrzac mi w oczy.- Chce bys byla bezpieczna.- Harry lekko musnal moje usta, sprawiajac, ze motylki w moim brzuchu zaczely wariowac.
Nagle drzwi sie otworzyly, a do sali weszli moi rodzice.
- Matko boska, Scarlett!- krzyknela moja matka, a ojciec jedynie sie usmiechnal. Zlapalam w dlon koszulke Stylesa i mocno ją scisnelam.- Co ten mezczyzna tu robi?- zapytala zdziwiona patrzac na Harrego siedzacego obok mnie w obcislych czarnych jeansach oraz bialej koszulce wycietej w serek.
- Jestem Harry Styles.- brunet wstal, co sprawilo, ze moja koldra lekko opadla odslaniajac kawaleczek mojej piersi. Poczulam na sobie obrzydliwy wzrok ojca. Szybko ja podciagnelam zaciagajac ja pod szyje.
- I ja nadal nie rozumiem co Ty tu robisz.- tym razem moj ojciec sie odezwal, na co obrzucilam go lodowatym spojrzeniem.
- Jestem, kiedy Scarlett mnie potrzebuje.- zacisnal piesci.
- Ale teraz mozesz wyjsc i pozwol nam zostac z corka samym.- ojciec wskazal reka na drzwi.
- Harry, prosze, czy moglbys mi przyniesc cos do jedzenia z bufetu?- zapytalam chcac by skupil uwage na mnie.
- Zaraz wroce skarbie.- oznajmil schylajac sie by pocalowac mnie w czolo. Po chwili juz go nie bylo.
- No, no... Zostalas przy tym ostatnim? Dobry wybor.- zaczal mezczyzna.- Wiesz, ze to Twoja wina? To Twoja wina ze ktos podpalil nam doszczetnie dom? I chyba tez wiesz, ze bedziesz musiala za to placic?- na jego twarzy pojawil sie usmieszek.
- To nie moja wina!- podnioslam glos patrzac z nadzieja na matke, lecz ona jedynie stala cicho otulajac swoje cialo dlonmi.
- W sumie to gowno mnie obchodzi czy Twoja czy nie. Masz mi dac £150,000 w koncu remont potrwa wieki, a ja w sumie wole miec nowy dom niz mieszkac w jakiejs ruderze.- zaczal chodzic po pokoju ogladajac go dokladnie. Jak ja mialam dostac tyle pieniedzy? Nie dam rady... Zagryzlam wnetrze policzka.
- Wyprowadzam sie.- oznajmilam.
- Ha, do tego malolata? Zostawi Cie lada chwila, widac, ze nie jestes z jego ligii. A na pieniadze czekam dwa tygodnie. Do zobaczenia coreczko.- pomachal mi na odchodne po czym razem z matka wyszli.
Co ja zrobie? Ja tego nigdy nie zarobie. Cale moje negatywne uczucia naplynely do mnie sprawiajac, ze lzy poplynely z moich oczu. Zacisnelam palce na wlosach ciagnac za nie. Odkad tu przyjecham, spotykaja mnie same problemy. Nie chce juz tego. Twarda Scarlett sie zlamala, zawiodlam sama siebie.
Po kilku minutach wrocil Harry z tacka, na ktorej widnial talerz z frytkami i kurczakiem. Zrobilo mi sie niedobrze, a lzy nadal splywaly po moich policzkach. Dziwne, ze zadna pielegniarka nie przyszla jeszcze sprawdzic mojego stanu.
Mezczyzna postawil jedzenie na szafeczce obok lozka po czym spowrotem usiadl obok mnie.
- Cii... Co sie stalo?- zapytal przyciskajac usta do mojej glowy. Nie radzilam sobie z tym. Siedzielismy tak przez kilkanascie minut podczas ktorych Harry mnie uspokajal.- Scarlett?
- O-oni c-chca zebym zaplacila za nowy dom.- oznajmilam jakajac sie. - £100.000 w dwa tygodnie, Harry ja nie dam rady.- przetarlam oczy gleboko oddychajac.
- Nie martw sie, dam Ci te pieniadze.
- To za duzo! Nie przyjme tego od Ciebie. Nigdy nie dam rady Ci tego zwrocic.- pokrecilam glowa.- Ja jestem tylko problemem. Zjebalam. Ja chce wrocic do Australii, do domu, do Luke'a.- po raz kolejmy zanioslam sie placzem na co Harry mocniej mnie przytulil.
- Skoro nie bedziesz mi ich w stanie zwrocic, daj mi cos w zamian.- zaproponowal delikatnie zaczesujac moje wlosy za ucho.
- Ale ja nie mam nic tak wartosciowego.- nie rozumialam go.
- Owszem, masz. Oddaj mi sie Scarlett.- moje serce sie chyba zatrzymalo. Wyrwalam sie z jego objecia po czym odsunelam sie najbardziej jak moglam. Nie spodziewalam sie tego.- Oczywiscie nie teraz, wtedy kiedy bedziesz gotowa. Ja zaczekam.- dodal pospiesznie.- Zaplace Ci nawet wiecej.
- Harry wyjdz.- rozkazalam z obrzydzeniem.- Nie wiem co Ty sobie wyobrazasz, ale do tego nie dojdzie. Nie jestem jedna z tych dziwek, ktore rzuca Ci sie do lozka, wybacz.
-Ale...
- Wyjdz. Prosze Cie. Zostaw mnie. Nie zamieszkam z Toba, nie dam Ci tego czego chcesz.- przerwalam mu.
Mezczyzna wstal z lozka stajac przede mna.
- Chcialem Ci tylko pomoc Scar!- podniosl glos kopiac taboret tak, ze sie przewrocil. Nie odezwalam sie.
Czego ja sie spodziewalam? Zamknelam oczy kiedy poczulam jak lzy znowu podchodza do moich oczu. Odwrocilam sie na bok zaciskajac zeby na dloni. Dlaczego wszystko sie wali?
*Harry's POV*
Wyszedlem ze szpitala zmierzajac do samochodu. Chcialem tylko pomoc, a teraz zostalem bez niczego. Wsiadlem do auta od razu odpalajac silnik. Ruszylem wyjezdzajac na ulice. Walnalem piescia w kierownice dociskajac pedal gazu. Zlosc we mnie buzowala sprawiajac, ze podnioslo mi sie cisnienie. Jechalem do mojego domu. Nie bede wkurwial chlopakow, chcialem zostac sam.
Zaparkowalem przed budynkiem po czym pospiesznie wysiadlem kierujac sie do drzwi wejsciowych. Zatrzasnalem je za soba po wejsciu po czym po prostu wywalilem szafke na buty. Chcialem rozladowac swoja zlosc.
- Dlaczego?!- krzyknalem rozwalajac kilka napotkanych po drodze rzeczy. Moja rana przeszkadzala mi, lecz ignorowalem to.- Kurwa, jestem debilem.- szepnalem podnaszac maly stolik do kawy, po czym rzucilem go o sciane. Pare obrazow wlasnie spadlo, niektore przy upadku roztrzaskaly ramy i lezaly teraz w kawalku na panelowej podlodze.
Nie minely 3 godziny, a uslyszalem dzwonek telefonu. Na ekranie pojawilo sie kilka liter, na ktorych widok od razu zacisnalem zeby, lecz odebralem.
- Zgadzam sie.- do moich uszu dobiegl cichy glos Scarlett.- Zrobie to kiedy wyjde ze szpitala.- odpowiedziala pewnie, przelykajac sline.
Ona serio to zrobi.
- Aniele, wiesz, ze..
- Zrobie to, potrzebuje pieniedzy. Dobranoc Harry.- tymi slowami zakonczyla nasza rozmowe.
Nie wiem czemu, ale nie ucieszylem sie. W sumie to poczulem sie jakbym zmuszal ja do czegos, czego ona nie chciala...