środa, 11 czerwca 2014

Szesnascie.

Chwila.. Skoro drzwi byly otwarte, to znaczy, ze ktos jest w domu. Tylko pytanie: Matka? Ojciec? A moze oboje?
___________________________
Harry's POV
Dziewczyna wyslala mi wymuszony usmiech, a przynajmniej taki sie wydawal. Szybko odjechalem kierujac sie do jeszcze jednegk miejsca zanim mialbym wrocic do domu. To znaczy, nie do konca mojego. Mieszkam tam, bo mimo, ze mam swoje wlasne mieszkanie, spedzalem tam praktycznie caly czas. Takze moj domek stoi sobie pusty i czeka az bede mial zamiar do niego wrocic i spowrotem tchnac w niego zycie.
Wjechalem w bardziej zaniedbana ulice Holmes Chapel, gdzie zazwyczaj odbywaly sie brudne interesy. Wlasnie tam poznalem Scarlett, kiedy szedlem po dzialke, ktora wlasnie mialem zamiar odebrac.
Zaparkowalem pod jednym z domow i wyszedlem z samochodu rozgladajac sie do okola. Schowalem dlonie do kieszeni spodni i podszedlem do drzwi wykonanych z ciemnego drewna po czym kopnalem w nie kilka razy butem. Bol w ramieniu nadal mi dokuczal, lecz nie tak bardzo jak wczoraj.
- Styles.- uslyszalem niski glos, ktory bardzo dobrze znalem.- Wchodz stary.- drzwi otworzyly sie szezej, a ja dostrzeglem chudego faceta po 30, ubranego w jakies tanie, podniszczone ubrania.
- Zaplacilem kilka dni temu, wiec przyszedlem po towar.- odparlem wchodzac za prog.
Do moich nozdrzy dotarl smrod stechlizny, plesni i oczywiscie ziola.
- Oh oczywiscie.- mezczyzna poprowadzil mnie do salonu i polecil bym usiadl. Na kanapie dostrzeglem spiaca, w pol rozebrana laske. Jej skora byla blada, a pod oczami miala czarne wory kontrastujace z platyna jej wlosow.
- Kolejna co za ziolo daje dupy? Ona zyje w ogole?- zapytalem wskazujac na nie.ruszajaca sie dziewczyne.
Diego byl dealerem. Zaliczal najwieksze cpunki, ktore mialy na tyle niski szacunek do samych siebie, ze za trawe badz heroine dawaly sie rznac dniami i nocami.
- Tsaa.. Patrycia. Dziwne, ze jej wczesniej nie zauwazyles. Dosyc czesto tu bywa.- wzruszyl ramionami wracajac z mala paczuszka, w ktorej znajdowal sie bialy proszek.
Kaciki moich ust uniolsy sie do gory.
- Dzieki.
- Jak to jest, ze Tobie kazda rzuci sie do lozka nie oczekujac zadnej zaplaty?- zapytal wyjmujac zza ucha papierosa, ktory spoczywal tam czekajac na swoja kolej.
- Urok osobisty.- przeczesalem wlosy, ktore juz wyschly, lecz byly portargane i zapewne odstawaly w kazda strone.
Skoro kazda mi sie pakuje do lozka, to dlaczego Scarlett jeszcze tego nie zrobila? Miala tyle doskonalych okazji. Ale jednak pozostawala nieugieta. Nie to, ze ja bym nie chcial sie z nia pieprzyc.. Ale jakos odczowalem do niej wiecej pod wzgledem uczuc, a nie seksu. Krecila mnie bardzo, ale kiedy tylko o niej myslalem, wolalem widziec ja wtulona we mnie z tym niesamowitym usmiechem na twarzy, niz wijaca sie pode mna krzyczac, ze chce mocniej. Mimo wszystko sadze, ze koles, ktory ją rozdziewiczyl, jest farciarzem. Tyle w tej sprawie.
-...mlody i do tego tak ustawiony. Laska, ktora serio wpadnie Ci w oko na dluzsza mete bedzie szczesciara.- wlasnie sie zorientowalem, ze przez moje rozmyslanie, Diego mowil polowe wypowiedzi do samego siebie. Jednakze chyba juz ktos wpadl mi w oko. Prawdopodobnie. Z reszta chyba takie rzeczy sie czuje, kiedy Ci na kims zalezy. A przynajmniej mi sie wydaje, ze mi na niej zalezy.
Styles, facet, ktory zawsze mial wyjebane na zwiazki, wlasnie sie zakochuje...
Scarlett's POV
Siedzialam na lozku piszac z Lukiem. Opowiadalam mu praktycznie wszystko co sie do tej pory wydazylo.. Kazdy esemes kasowalam zaraz po wyslaniu, w razie gdyby ktos to zobaczyl. Z moich oczu polecialo kilka lez. Nie widzialam go juz sporo czasu, od wielu lat nie rozstawalismy sie na tak dlugo. Tesknilam za nim, tesknilam za chlopakami, tesknilam za rodzina, od ktorej zostalam zabrana sila.
Uslyszalam kroki dochodzace zza drzwi mojego pokoju. Szybko zablokowalam telefon i wsunelam go pod lozko tak, by nie bylo go widac.
Polozylam sie szybko na lozko obracajac sie na lewy bok i przykladajac policzek do poduszki.
- Scarlett...- odezwal sie znienawidzony przeze mnie glos.- Nie wrocilas wczoraj na noc do domu. Oczekiwalem, ze bede mogl Ci powiedziec dobranoc...- oznajmil, a ja poczulam jak materac sie ugina pod jego ciezarem.
Nadal mialam zamkniete oczy. Moze sobie pojdzie...
- Ale skoro jestes teraz, to mozemy to nadrobic.- zagryzlam wnetrze policzka czujac jego dlon na moim biodrze.- Och, juz nie udawaj, ze spisz kretynko!- jego kosciste palce wbily sie w moja skore przekrecajac mnie na plecy. - Wstawaj!- krzyknal na co ja odruchowo zeszlam z lozka i stanelam przed nim.
- Scarlett, gdzie bylas?! Gdzie i z kim?!- krzyknal. Przez moje cialo przeszedl dreszcz.
- W kinie, z Zaynem.- powiedzialam cicho.
- A wrocilas z jakims innym.- powiedzial pod nosem.- Dwoch w jedna noc? Jestes dziwka.- jego smiech rozniosl sie po pokoju.- Ilu juz Cie przelecialo? Kilku, kilkunastu, a moze kilkudziesieciu?!- podszedl do mnie kilka krokow blizej.- To moze i ja skorzystam?- zapytal cicho zakladajac mi kosmyk wlosow za ucho. Moje serce przezylo maly zawal. Wstrzymalam powietrze i cofnelam sie o krok.
- Zostaw mnie.- oznajmilam, starajac sie aby moj glos brzmial stanowczo.
- O nie! Myslisz, ze po co Cie tu sciagnalem? Twoja matka jest juz stara, a Ty masz mlode, piekne cialo. Doskonala okazja!- zemdlilo mnie. Czyli on naprawde chcial mnie... Nie moge o tym nawet myslec.
- Takze, dzialaj po mojej mysli, a bedzie Ci sie podobalo.- po raz kolejny podszedl do mnie kladac mi dlonie na biodrach. Nie zwarzajac na konsekwencje, moja prawa dlon z impetem uderzyla jego policzek. Mezczyzna az sie zachwial. Chwile do niego docieralo co wlasnie zrobilam. Sama nie dowierzalam..
- Pozalujesz tego Scarlett..- wysyczal przez zasicniete zeby.
W mgnieniu oka zlapal mnie za wlosy ciagnac w kierunku lozka. Stanal przed opariem po czym pchnal moja glowe na metalowa obramowke. Krzyknelam z bolu. Z moich oczu polaly sie lzy kiedy On raz po raz uderzal mną o metal. Kiedy skonczyl pchnal mnie na ziemie.
- Przepros.- burknal. Nic nie odpowiedzialam. Bylam w zbyt durzym szoku, a bol w czaszce nie pomagal.- Przepros kurwo!- tym razem krzyknal i biorac zamach noga, kopnal mnie w brzuch.- Przepros!
- P..przepraszam.- powiedzalam poltonem. Czulam jak moj oddech sie urywa.
- Nastepnym razem bedzie bardziej bolalo.- splunal na puste panele obok mojej reki po czym wyszedl trzaskajac drzwiami.
Delikatnie probowalam sie podniesc, starajac sie zadac sobie jak najmniej bolu. Skierowalam sie do lazienki i lustra wiszacego  na scianie. Moje dlugie, brazowe wlosy byly poplatane, a na czole obok skroni widnial wielki dopiero sie tworzacy sieniec. Nie jest dobrze... Podnioslam bluzke lekko do gory odslaniajac brzuch. Tam rowniez zobaczylam zielono- fioletowa plamke.
Otarlam oczy z lez. Musialam byc dzielna... Przekrecilam zamek w drzwiach po czym szybko zdjelam ubrania z siebie i weszlam pod prysznic.
***
Usiadlam na materacu przeczesujac wilgotne wlosy. Schylilam sie by wyjac telefon spod lozka przy czym odczulam intemsywmy bol brzucha, lecz zognorowalam go. Odblokowalam ekran przesunieciem palca po czym weszlam w sms-y. Moj palec automatycznie skierowal sie na numer Harrego. Napisac do niego?
*Harry's POV*
Na jakiejs dawno zapomnianej przeze mnie ksiazce kucharskiej, ktora dopiero wyjalem z komody, lezal wysypany i ulozony w linie, bialy proszek. Zwinalem banknot £50 w rulonik chcac wciagnac substancje przez nos kiedy uslyszalem dzwiek przychodzacego sms-a. Wyswietlacz ukazal mi imie osoby, ktorej tak bardzo potrzebowalem.. "Scarlett".
Odlozylem banknot na bok odblokowujac ekran.
Scarlett:
"Harry, jak sie czujesz? Xx"
Jestem debilem. Jestem skonczonym idiota. Przeciez ona sie martwi, a ja siedze z zamiarem zacpania sie i odciagniecia na chwile wszystkich trosk.
Harry:
"Lepiej, dziekuje Scarlett. Przyjedziesz dzisiaj xx?"
Wyslalem wiadomosc. Wstalem i wzialem ksiazke, na ktorej byl proszek. Otworzylem okno na osciez po czym po prostu pozwolilem wiatru zdmuchnac bialy narkotyk. Nie zalowalem. Chyba uswiadomilem spobie, ze mam ochote na cos, a raczej kogos innego. Jej pocalunki pozwalaly mi zapomniec, Jej dotyk zabieral bol, a sama mysl o Niej sprawiala, ze chcialem wiecej.
Scarlett:
"Nie, przepraszam. Jest juz pozno, dobranoc. x"
Moja mina zrzedla. Zacisnalem palce w piesc chcac rzucic telefonem o podloge. Chcialem, to znaczy, mialem nadzieje, ze przyjedzie. Zagryzlem wnetrze policzka starajac sie bolem stlumic moj gniew.
Harry:
"Dobranoc skarbie. X"
Cisnalem telefonem o podloge. Jezeli sie popsol, jutro kupie drugi. To przeciez tylko kilkaset funtow.
Wstalem biorac z komody czyste bokserki. Wzialem szybki prysznic doslownie zrywajac opatrunek. Bol pomagal, naprawde.
***
Obudzilem sie z palacym bolem w miejscu gdzie mialem rane. Otworzylem przemeczone oczy przekrecajac glowe w strone pulsujacej rany. Krew leciala powoli z naciecia, ktore sie rozklepilo. Jestem glupi. Syknalem dotykajac bolacego miejsca. Powoli podnioslem sie z lozka kierujac sie do lazienki. Po drodze zapalilem oslepiajace swiatlo. Kiedy sie odwrocilem spostrzeglem, ze koldra, poduszka oraz kawalek przescieradla byly po czesci brazowo-czerwone. Westchnalem przeczesujac dlonia wlosy. Zajebie chuja, ktory mi to zrobil.
Stanalem przed lustrem opierajac o nie piesc, na ktorej znajdowalo sie kilka zadrapan. Rana, z ktorej leciala krew, nieprzyjemnie szczypala i pulsowala. Moje wlosy z jednej strony byly lekko posklejane. Zagryzlem wnetrze policzka wzdychajac.
Do mojej glowy wlecial obraz Scarlett, a w raz z nim masa pytan dotyczacych jej. Jak sie czuje? , czy juz spi?, czy jest bezpieczna? Kurwa, chyba mam obsesje.
Scarlett's POV
Nie spalam cala noc. Balam sie, ze On wroci. Z reszta myslami bylam przy Harrym. Balam sie o jego stan. Niby, ze tak szybko sie pozbieral po tym pobiciu, ale domyslalam sie, ze tak naprawde tlumi bol.
Obrocilam sie na lewy bok patrzac w okno. Bylo juz okolo 9 rano, a ja slyszalam jak oboje rodzicow juz wyszli do pracy. Wstalam z lozka podchodzac do lustra. Wygladalam jak siedem nieszczesc, a nawet jeszcze gorzej. Mialam dosyc sporego siniaka przy skroni, w miejscu gdzie udezylam o lozko. Przemylam twarz zimna woda pocierajac oczy. Czulam sie potwornie. Po raz kolejny wzielam prysznic nadal czujac na sobie ten dotyk. Kiedy wyszlam, nalozylam dosc spory makijaz starajac sie ukryc siniaka, co po czesci mi sie udalo. Wyjelam z szafki bluzke na ramiaczka oraz szara bluze chcac ukryc siniaki. Nawet jesli mialabym dzisiaj nigdzie nie wychodzic, nie mam ochoty patrzec na siebie i czuc wstyd. Czemu ja sie dalam? Prosze panstwa, Scarlett Nuttal zostala pobita przez wlasnego ojca. Zalozylam czarne jeansy po czym spowrotem polozylam sie na lozku, lecz nie na dlugo. Do moich uszu dotarl natarczywy dzwiek dzwonka do drzwi. Leniwie podnioslam sie na nogi po czym tym razem uslyszalam dzwiek telefonu. Na wyswietaczu pojawilo sie imie, ktore tak bardzo uwielbiam.
- Slucham Harry.- odebralam.
- Nie otwieraj tych drzwi. Zostan na gorze, tam gdzie siedzisz.
- Skad Ty wiesz? - zapytalam przestraszona.
-Niall za chwile u Ciebie bedzie. Masz jakies tylne wejscie?
- Emm... Nie wiem.- uslyszalam trzask i nawolywanie mojego imienia.- Harry, ktos tu wszedl.-wyszeptalam.- Boje sie.
- Nic Ci sie nie stanie, obiecuje. Schowaj sie do lazienki, zamknij sie i nie wychodz pod zadnym pozorem.
- Harry, prosze. Nie rozlaczaj sie.- wyszeptalam cicho zamykajac drzwi.- Mow do mnie.- po raz kolejny uslyszalam nawolujacy mnie meski glos.- Blagam Cie, przyjedz po mnie.
- Scar, Niall juz jedzie, nie martw sie.
- Ale ja chce, zebys Ty przyjechal.
- Nie moge, chcialbym, ale niema mnie w miescie. Przepraszam Aniele.- uslyszalam skruche w jego glosie.- Musze zalatwic kilka spraw, ale wroce jeszcze dzisiaj w nocy.- dodal mi otuchy. Uslyszalam jeszcze glosniejsze nawolywanie mnie i jestem pewna, ze Styles tez uslyszal.
-Harry, co m robic, pomoz mi.- skulilam sie na podlodze gryzac nadgarstek by zaden dzwiek nie wydobyl sie z moich ust.
- Masz jakas bron?- zapytal.
- Nie.- szepnelam.- Harry, on jest coraz blizej..
- Mam wyjebane, jade po Ciebie Scarlett. Dasz rade Aniele.- uslyszalam dzwiek odpalonego silnika oraz palenia opon po drugiej stronie telefonu.- Nic Ci nie bedzie, obiecuje. Kurwa, gdzie ten jebany Niall, jezeli za chwile go nie bedzie to mu przestrzele ten pierdolony leb.- ostatnie slowa powiedzial ciszej.
- Harry, prosze, uwazaj na drodze. Najlepiej bedzie jesli sie rozlacze.- szepnelam.
-Scar, nie pozwol mu do Ciebie dotrzec. Niall zaraz bedzie.- oznajmil po czym rozlaczyl sie. Zostalam sama, no nie zupelnie, ale wole nie wliczac jakiegos psychopaty w moim domu.
-Skoro nie chcesz wyjsc wrobelku, to Cie jakos zmusze.- uslyszalam krzyk.- Zaraz zrobi Ci sie goraco.- mezczyzna zasmial sie po czym ucichl i wszystko co slyszalam to jego kroki po schodach.
Punkt widzenia Hazy
Jechalem chyba najszybciej niz kiedykolwiek. Nie moglem jej zostawic. Obiecalem jej, ze nic jej sie nie stanie. Moj wlasny Aniol jest w niebezpieczestwie. Przyspieszylem. Jeszcze chwila, zaraz u niej bede, pomoge jej, pocaluje ja, przytule ja, zabije chuja, ktory wjebal jej sie do domu.
Z moich przemyslen wyrwal mnie dzwiek telefonu, ktory natychmiastowo odebralem nie patrzac na wyswietlacz.
-Stary, jest problem. Tam sie jara.- uslyszalem zdenerwowany glos Nialla.- Nie wiem czy ona tam jest, ale...
-Wejdz tam, jej nie moze sie nic stac, obiecalem jej to.- wykrztusilem.- Ja zaraz bede, mam wyjebane na Louisa, jade do niej.- rozlaczylem sie i jeszcze bardziej przyspieszylem.
Zacisnalem palce na kierownicy tak ze moje knykcie pobielaly. Kazdy miesien mojego ciala byl teraz napiety. Musialem sie tam znalezc jak najszybciej, moja Scarlett mnie potrzebuje.
W koncu wjechalem na teren Holmes Chapel. Jechalem jednokierunkowymi ulicami lub pod prad, cieszac sie, ze niema korkow. Juz nie daleko do jej domu. Gwaltownie zaparkowalem. Wysiadajac z auta zapomnialem kluczykow, ale mialem na to wyjebane.
Moje oczy doatrzegly Nialla z mala sylwetka lezaca mu na kolanach. Nie ruszala sie...
Podbieglem do nich i zlapalem Scarlett w ramiona. Lezala bezwladnie, ale na szczescie oddychala. Jej cialo bylo gorace, wiec rozpialem guziki jej sweterka, ktory miala na sobie.
- Scarlett, Aniele. Obódz sie, blagam. Nie zostawiaj mnie. Prosze.- usiadlem i ulozylem sobie ją sobie na kolanach jak dziecko przytrzymujac jej glowe by nie opadla.- Przepraszam, ze nie przyjechalem wczesniej, ze nie dotrzymalem obietnicy, wybacz mi.- mowilem jak w amoku kolyszac jej cialo.
- Harry, zaraz przyjedzie karetka i strarz pozarna.- uslyszalem glos Nialla.
Do tej pory zebralo sie tu juz sporo osob ogladajacych widowisko. Na okolo nas rowniez ustawilo sie koleczko gapiow.
- Czego sie gapicie?!- krzyknalem.- Wypad, ona potrzebuje powietrza.- bylem wsciekly.
Po chwili podszedl do nas chlopak wygladajacy na gora 15 lat.
- Mozesz ją przeniesc na droga strone do naszego ogrodka, tam nie dociera tyle dymu.- jedyny debil, ktory mysli rozsadnie.
Delikatnie podnioslem jej cialo i ruszylem na droga strone. Staralem sie isc tak, by sprawiac jej jak najmniej jakiegokolwiek bolu.
- Zaraz bedzie po wszystkim.- wyszeptalem jej do ucha siadajac na trawie. Kilka osob chcialo ja ode mnie zabrac myslac, ze mie dam rady, ale nie pozwolilem jej nikomu dotknac.
W oddali uslyszalem odglos zblizajacych sie pomocy. Niedlugo po tym na drodze pojawil sie wielkie woz strazacki, z ktorego zaczeli wyskakiwac strazacy ugaszajac pozar, dwa ambulanse oraz wozy policyjne. Przestalem przejmowac sie nimi, i cala swoja uwage skupilem na Scarlett.
- Prosze sie odsunac od dziewczyny. Musimy ją zabrac do ambulansu.- oznajmil kobiecy, twardy glos.
- Nie zostawie jej.- syknalem. Nikt nie mogl jej dotykac.
- To dla jej bezpieczenstwa. Zajmiemy sie nia.- chaos do okola ledwo pozwilil mi uslyszec te slowa. - Moze pan pojechac za nami do szpitala, ale teraz musimy zapewnic jej odpowiednia opieke, bo inaczej jest prawdopodobienstwo, ze dziewczyna umrze.- kobieta polozyla mi dlon na ramieniu, ktora strzepnalem.
Zagryzlem wnetrze policzka po czym podniolem sie trzymajac Scar tak by nie upadla. Juz mialem wchodzic z Nia do karetki kiedy kobieta zagrodzila mi droge.
-Pan nie moze.- oznajmila.- Zajmiemy sie pana dziewczyna, tylko prosze dac nam dzialac.- krew zagotowala sie we mnie, ale polozylem mojego Aniola na noszach, ktore po chwili lekaze wlozyli do srodka i zatrzasneli drzwi. Odszukalem wzrokiem Nialla, ktory rozmawial z psami. Uznalem, ze poradzi sobie beze mnie. Wsiadlem do BMW i pognalem za karetka najszybciej jak moglem.
Jezeli te cipy jej nie ocala, wymorduje ich cale rodziny, nie wybacze.

niedziela, 1 czerwca 2014

Chapter fiveteen...

WAZNE!
KOCHANI, PROSZE, ROZGLASZAJCIE BLOGA! JEZELI O NIM GADACIE, PISZCIE #RUDEFANFICTION
BARDZO MI ZALEZY!
Lou wlaczyl ogrzewanie zerkajac raz po raz w lusterko. Watpie by przejmowal sie, ze krew Harrego brudzi mu siedzenia.
_______________________________
Louis i Jack pomogli Harremu wejsc do domu, kladac go na kanapie. Liam objal mnie w pasie prowadzac do srodka. Caly czas plakalam, nie moglam zniesc mysli, ze gdybym nie poszla do tego cholernego klubu, Harry by wlasnie smacznie spal w pokoju. Hazel juz przy nim siedziala przemywajac jego rane na ramieniu. Sama wlasnie zorientowalm sie, ze bluza, ktora mialam na sobie oraz spodnie rowniez byly we krwi Stylesa. Robilo mi sie slabo od samego widoku, a co dopiero zapachu. Widzac, ze na razie brunetowi nic sie nie dzieje, skierowalam sie w kierunku schodow. Gdy juz znalazlam sie w pokoju Harrego, zrzucilam z siebie bluze i t-shirt, ktore mialam na sobie, niedlugo po tym, na podlodze wyladowaly rowniez spodnie. Zamiast tego wyjelam z mojej polki jakas biala koszulke z 3/4 rekawami oraz nowe, ciemne jeansy. Szybko zalozylam czyste ubrania na siebie i zwiazalam wlosy w kucyka. Uslyszalam pukanie do drzwi, kiedy ostatni raz przekladalam pukiel wlosow przez frotke.
- Prosze!- krzyknelam do pukajacej osoby. Jak sie okazalo, zza drzwi uchylil sie Niall.
- Scar, prosze, zejdz na dol. Harry wariuje. Caly czas pyta gdzie jestes i nie pozwala sie opatrzyc.- oznajmil pospiesznie, a ja uslyszalam odglos tluczacego sie szkla. Westchnelam i razem z blondynem szybko ruszylismy do salonu.
Przed moimi oczami pojawil sie Harry ledwo podpierajacy sie o komode obok telewizora. W jego prawej dloni trzymal szklana waze i byl w pelni gotowy by rzucic ja o sciane.
- Gdzie jest Scarlett?!- z jego ust wydobyl sie ochryply i poddenerwowany glos.- Nie dotykaj mnie nawet Ty mala szmato! Ja chce Scarlett!- odepchnal lekko Hazel na co Jack zareagowal niezbyt przyjaznie, bo gdyby nie Zayn, Harry mialby kolejmego siniaka na twarzy.
Hazel jak i chlopaki probowali go uspokoic, lecz na marne. Jego krzyki przeszywaly powietrze. Z predkoscia swiatla znalazlam sie przy niepoczytalnym chlopaku i polozylam mu obie dlonie na policzkach, i przekrecilam jego glowe, tak aby na mnie spojrzal.
- Shh.. Harry, spojrz na mnie, prosze Cie.- jego ciemne oczy spojrzaly w moje.- Spokojnie juz, nie denerwuj sie. Jestem tutaj.- wyszeptalam glaszczac jego policzek. Z jego ramienia leciala smozka krwi.
- Scarlett..- spojzal na mnie swoimi podpuchnietymi, zmeczonymi oczami. Podprowadzilam go do kanapy i pomoglam mu sie polozyc. Usiadlam obok jego glowy gladzac go po wlosach. Hazel przykucnela przy mnie kontunuujac oczyszczanie jego ran. Widzialam, jak Harry zaciska oczy i szczeke gdy woda utleniona i gazy dotykaly jego ciala. Klatka piersiowa chlopaka szybko unosila sie i opadala. Moze to wredne, ale cieszylam sie, ze dzieki bólowi Hazz sie troche ocucil. Wolalam go bardziej zywego niz martwego, nie wazne jak bardzo samolubnie to brzmi.
Gdy dziewczyna Jack'a skonczyla zajmowanie sie Stylesem podziekowalam jej usmiechajac sie lekko.
- Scarlett, chodz ze mna na gore.- poprosil cicho Harry sciskajac moja dlon, swoja. Spojzalam na niego niepewna.
- Moze lepiej jesli bedziesz spal na kanapie? Nie potrzebnie bedziesz sie meczyl wchodzeniem po schodach.- oznajmilam spokojnie. To nie byl dobry pomysl, Harry nadal byl slaby, a ja nie chcialam by jego stan sie pogorszyl.
- Powiedzialem, ze chce isc na gore. Nie rob ze mnie kaleki.- powiedzial przez zacisniete zeby. Westchnelam po czym pomoglam mu wstac. Niall od razu podszedl i pozwolil Stylesowi oprzec sie o niego, by latwiej bylo mu isc, a ja sama ruszylam za nimi, mowiac wszystkim w salonie dobranoc.
Chcialam podejsc jeszcze do Louisa, ktory stal przy framudze drzwi od kuchni i wszystko obserwowal, lecz ten jedynie odprawil mnie ruchem reki usmiechajac sie przyjaznie.
Weszlismy do sypialni gdzie Harry usiadl na lozku.
- Dziekuje Ci.- usmiechnelam sie lekko do Nialla. Blondyn odwzajemnil gest po czym wyszedl.
Harry tempo patrzyl sie w swoje buty opierajac rece na kolanach. Jego miesnie byly napiete, a niektore tatuaze zostaly zakryte przez opatrunki. Jego wlosy pozostawaly potargane i lekko posklejane. Widac, ze byl zmeczony i teraz serio zaczal to pokazywac. Teraz kiedy jestesmy sami, niema chlopakow. Moze to dlatego chcial isc do pokoju. Bo jego duma nie pozwalala mu na pokazanie kumplom jak slaby jest.
Skierowalam sie do lazienki, szybko chwytajac szczotke do wlosow. Usiadlam obok Stylesa kladac mu dlon na zdrowyn ramieniu, co sprawilo, ze dreszcz wstrzasnal jego cialem. Podniosl lekko glowe do gory patrzac na mnie.
- Harry, moge?- zapytalam pokazujac mu szczotke. Chlopak pokiwal lekko pokazujac, ze sie zgadza. Usiadlam za nim delikatnie zatapiajac dlon w jego lokach i przeciagajac po nich palcami. Mezczyzna cicho westchnal. Zaczelam czesac koniuszki, tak by sprawic mu jak najmniej bolu spowodowanego ciagnieciem.
- Harry, ja Cie przepraszam.- spojrzalam w dol.- Prosze, nie zlosc sie na mnie.- przyciszylam glos.
Styles odwrocil sie do mnie przodem, mimo to nie chcialam na niego spojrzec. Zzeraly mnie wyrzuty sumienia, ze to przeze mnie On teraz cierpi.
Brunet chwycil mnie za podbrodek dwoma palcami i uniosl go do gory tak by zlapac moj wzrok. Lzy po raz kolejny zaczely mi sie zbierac w oczach.
- Scarlett, nie placz.- delikatnie pogladzil moj policzek.- Nie zloszcze sie na Ciebie.
Siedzielismy przodem do siebie napawajac sie swoim towarzystwem. Kontynuowalam czesanie wlosow Harrego, bo gdybym sie czyms nie zajela, na pewno wybuchnelabym placzem.
Nie przywyklam do widoku Stylesa z oklaplymi wlosami, zawsze mial grzywke postawiona ku gorze. Wygladal tak uroczo. Westchnelam cicho. Siedzial po turecku podpierajac sie rekoma o kolana.
- Moze sie polozysz?- zapytalam z troska. Mezczyzna skinal glowa, wiec pomoglam mu ulozyc sie na plecach wpierw zdejmujac mu buty oraz sciagajac jego ciasne jeansy pozostawiajac go w samych bokserkach.
- Nawet nie wiesz jaka mialem ochote bys wreszcie to zrobila. I uwiez mi, gdybym czul sie lepiej, tez pomoglbym Ci sie rozebrac. Mam na to ochote odkad Cie zobaczylem. - usmiechnal sie szelmowsko tym samym sprawiajac, ze sie zarumienilam, aczkolwiek nic nie ospowiedzialam. Delikatnie przykrylam go koldra i sprawdzilam czy opatrunki nie przeciekaja.
Jego uszczypliwe komentarze mącily mi w glowie sprawiajac, ze wszystko we mnie buzowalo, ale w taki dobry, przyjemy sposob.
- Scar, spij dzisiaj ze mna, chce Cie miec przy sobie.- zlapal mnie za dlon kiedy schodzilam z lozka.
- Daj mi sekunde, przebiore sie.
Pospiesznie wyjelam dresy i jakas bluzke na dlugi rakaw, mogaca zakryc moje siniaki, po czym poszlam do lazienki. Wzielam szybki prysznic i umylam zeby. Ubralam na siebie prowizoryczna pizame by po chwili wrocic do sypialni.
Harry juz spal. Wygladal jak maly dzieciak. Zgasilam swiatlo; wslizgnelam sie do lozka, kladac sie obok Harrego. Lezalam zwrocona do niego. Tak bardzo cieszylam sie, ze nic mu nie jest. Ze lezy tutaj, bezpieczny. Jak kolwiek dziwnie to brzmi, ale bedac u jego boku czulam sie szczesliwa. U boku czlowieka, ktory jest zabojca. Ktory zapewne zabil juz tyle osob, ze zadna kolejna nie robi roznicy.
Przysunelam sie blizej wyciagajac reke tak by go objac, jednak wycofalam ja. Balam sie, ze sprawie mu bol.
- Przytul sie do mnie.- do moich uszu dotarl jego cichy, zachrypniety glos.
Zlapal moja prawa dlon i przylozyl ja do swoich ust skladajac na niej lekki pocalunek.
- Ciesze sie, ze sie wtedy spotkalismy Scarlett.- wyszeptal zamykajac oczy.- Ze dzieki temu Cie mam. Uspokajasz mnie. Podoba mi sie to. Nie pozwole, aby ktokolwiek Cie skrzywdzil, chociazbym ja mial cierpiec.- Harry pocalowal moje czolo obejmujac mnie.
Usmiechnelam sie skladajac delikatny pocalunek na jego obojczyku.
- Ciesze sie Harry, ale mam nadzieje, ze nie bedziesz cierpial.- wtulilam sie w jego cieply tors wdychajac jego specyficzny, aczkolwiek przyjemny zapach.
- Nie bede... Obiecuje. A teraz idz spac, powinnas odpoczac.- po raz kolejny usmiechnelam sie do siebie. Nie sadzilam, ze moglabym sie tak bardzo do niego zblizyc. To jak bardzo niewinny byl, kiedy lezal ze mna w tym lozku, bylo niewyobrazalne.
- Dobrze, dobranoc Harry.- westchnelam zamykajac oczy.
- Dobranoc Scar.
*.*.*.*
Poczulam czyjes delikatne palce wyznaczajace drozke od mojej skroni do brody. Leniwie otworzylam oczy dostrzegajac siedzacego obok Harrego.
- Czesc Harry.- usmiechnelam sie. Jego wzrok nadal skupiony na moich oczach.- Jak sie czujesz?- ja rowniez usiadlam przecierajac powieki.
- Lepiej, dziekuje - jego usta wykrzywily sie w grymasie.
- Ugh, na pewno? Daj, zmienie Ci opatrunek.- westchnelam. Harry byl bardzo spokojny. Zbyt spokojny. Lekko pokiwal glowa i ponownie skupil swoj wzrok na mnie. Wstalam i pociagnelam go w kierunku lazienki.
- Siadaj, zdejme Ci to.- wskazalam na toalete.
Mezczyzna usiadl na zamknietej klapie po czym ponownie wstal by podac mi apteczke znajdujaca sie nad wanna. Odwiazalalam bandaz z jego ramienia i uwaznie obejrzalam rane. Do okola rozciecia zgromadzilo sie osocze i widac bylo, ze niedlugo powinno zamienic sie w strupa. Sciagnelam reszte bandarzy i plastrow ukazujac rany, ktore prawdopodobnie zadane zostaly kopniakami z buta.
- Moze chcesz sie najpierw wykapac?- zaproponowalam. Na twarzy bruneta pojawil sie usmieszek.
- Wykapiesz sie ze mna.
- Nie.- pokrecilam glowa. Jednal niestosowny Styles zaczal wracac.
- To nie bylo pytanie.- oznajmil.- Scarlett, wez ze mna kapiel.- jego ton byl lekki i nie wydawal sie byc wcale speszony ani nic.
- Nie.- westchnelam.- Zmienie Ci ten cholerny opatrunek i musze wracac do domu.- odpowiedzialam.
Wlasnie do mnie dotarlo to, co moze stac sie kiedy wejde do domu. Nie wrocilam na noc.. Chociaz ta sytuacja pomogla mi zapomniec o powalonym ojcu.
- Scarlett, musisz isc?- zapytal lapiac mnie za dlonie.
- Musze. Takze prosze, wykap sie zebym mogla cie opatrzyc.- usmiechnelam sie do niego przepraszajaco po czym wyszlam z lazienki.
Zalozylam na siebie ubrania, ktore nosilam wczoraj przed cala ta akcja. Uslyszalam lecaca wode, wiec troche sie uspokoilam. Spojrzalam na telefon, ktory zostal w kieszeni jeansow, ktore mialam na sobie.
'Pamietaj siostrzyczko, ze Cie kocham. Mam nadzieje, ze starzy w pozadku. Pamietaj, ze jak tylko bedziesz pelnoletnia, przeprowadzasz sie spowrotem do Sydney. Tak btw, chlopaki pozdrawiaja.'
Wiadomosc od Luke'a sprawila, ze sie usmiechnelam. Tesknilam za nim jak diabli. Ile bym oddala by sie z nim spotkac.
Potrzasnelam glowa. To nie jest mozliwe, to znaczy nie teraz.. Wstalam z lozka i podeszlam do drzwi od lazienki pukajac.
- Harry, staraj sie nie mydlic tego naciecia zbyt mocno, dobrze? Bo moze znowu zaczac krwawic.- oznajmilam podniesionym glosem.
- Pewnie.
Wrocilam spowrotem na lozko kladac sie. Po jakis 10 minutach nie myslenia o niczym, do pokoju wszedl Harry. Na jego biodrach zwisal recznik, a cialo bylo jeszcze troche mokre. Wlosy opadaly mu na czolo pozwalajac malym kropelkom leciec po czole oraz po karku. Ugh, wygladal seksownie. Podszedl do komody, z ktorej wyciagnal czerwone bokserki. Blagam, Styles przestan mnie zabijac. Jego siniaki idealnie zgrywaly sie z tatuazami. Nawet ten jego motyl jakos lepiej wygladal. Wstrzymalam oddech bojac sie ze z moich ust ucieknie jek.
- Oddychaj Skarbie.- jego usta utworzyly pol-usmiech. Wypuscilam powietrze z pluc wzdychajac.
- Jestes piekny Harry.- oznajmilam nie myslac o tym co mowie. Zarumienilam sie spuszczajac wzrok w dol.
- Seksowny, goracy, pociagajacy, to slyszalem, ale jeszcze nigdy piekny.- mezczyzna naciagnal na siebie bokserki pozwalajac recznikowi swobodnie opasc.- To inne, aczkolwiek mile. Chodz mi ogarniesz te rany, bo w innym wypadku za chwile bede Cie pieprzyc na tym lozku az zemdlejesz z rozkoszy.- te slowa wyplynely z jego ust tak naturalnie, ze poczulam, ze moje policzki wygladaja teraz jak dorodne pomidory.- Aww, rumienisz sie skarbie. To takie urocze.- zachichotalam.
- Dobra, stop, bo zaraz chyba spale sie ze wstydu.- wstalam zakrywajac twarz wlosami.
- No to chodz Scar, potem odwioze Cie do domu.
- Harry, to chyba nie jest dobry pomysl zebys prowadzil.- stwierdzilam wstajac z lozka i idac w kierunku lazienki.- Moze i czujesz sie lepiej, ale..
- Nie. Odwioze Cie Scarlett.- oznajmil twardo.
- Harry, nie daj Boze cos Ci sie stanie!- podnioslam glos.
- Scar, prowadze odkad mialem 15 lat. Dam rade.- brunet usiadl na skraju wanny.
- To ile lat masz teraz?- zapytalam zaciekawiona. To wlasnie bylo dziwne, ze nie znalam o nim tak drobnych szczegolow.
- Dwadziescia.- 3 lata roznicy. To chyba nie az tak duzo, prawda?
Kiedy skonczylam owijac jego ramie bandarzem i przemylam kilka mniejszych ran woda utleniona, pozwolilam sie Harry'emu przebrac. Moze i wygladal juz lepiej, aczkolwiek widzialam jak przy niektorych ruchach zaciskal szczeke po czym cicho wypuszczal powietrze.
Pewnym krokiem podeszlam do niego czujac jak moje serce przyspiesza bicie. Odwrocilam go przodem do siebie kladac mu dlon na ramieniu po czym brutalnie wpilam sie w jego usta. To bylo tak przyjemne. Jeszcze nigdy tak sie nie czulam. Zaskoczony brunet objal mnie w talii na co ja zarzucilam mu rece na szyje. Poczulam jak moje nogi staja sie jak z waty. Przyciagnelam go jeszcze blizej do siebie stajac na palcach. Nasze usta ocieraly sie o siebie raz po razie, a oddechy mieszaly. Kiedy chlopak zaczal jezykiem przejezdzac po mojej wardze, proszac o pozwolenie, lekko go odepchnelam.
- Najpierw mnie pobudzasz, a potem kiedy sie rozkreca, przestajesz.- oznajmil naburmuszony.
- Przepraszam, musialam.- wyszeptalam cmokajac go jeszcze raz w usta.
- Podobalo mi sie to Scar.
Zarumienilam sie. Nie wiem co mna kierowalo, ale bylo to silne.
- Chodz do auta.- pociagnelam go za dlon nie zwazajac, ze ma nadal wilgotne wlosy.
Zeszlismy po schodach na dol gdzie w salonie znajdowal sie Zayn z Jack'iem i grali na xboxie.
- O, Scarlett! Juz wychodzicie?- krzyknal Malik zatrzymujac fife i wstajac na co Jack burknal cos pod nosem.- Moge zamienic z Toba slowko?- zdziwiona skinelam glowa. Poszlismy do kuchni podczas gdy Styles zaczal rozmowe z Lofthousem.
- Cos sie stalo?- zapytalam kiedy Zayn zamknal drzwi.
Z kieszeni spodni wyjal koperte.
- Tutaj masz zaplate za ostatnie dwa zlecenia, w ktorych nam pomoglas.- podal mi calkiem wypchany papier do reki.
- Ale ja niczego nie oczekiwalam.- podnioslam wzrok na niego.
- Oj nie marudz Scar, Louis wszystkim nam placi za wykonane zlecenia. Jako, ze juz oficjalnie jestes jedna z nas, bedziesz dostawala kase.- usmiechnal sie dodajac mi otuchy. Jestem jedna z nich... To chyba dobrze.
- Dobrze, przekaz mu, ze dziekuje.- odwzajemnilam usmiech chowajac koperte do kieszeni jeansow.
- Jasne, a i jeszcze jedno. Jezeli cos sie bedzie dzialo, pamietaj, ze mozesz dzwonic. Masz moj numer?- pokrecilam glowa wyciagajac telefon z kieszeni. Chlopak wstukal w niego 11 cyfr* po czym zwrocil mi komorke ktora spowrotem schowalam.
- Dziekuje.- usmiechnelam sie naco chlopak mnie przytulil.
- Chcesz fajke na droge?- zapytal.
- Poprosze.- zasmialam sie lekko.
Mezczyzna chwycil z bufetu papierosy po czym poczestowal mnie jedna. Obydwoje wyszlismy z kuchni i zobaczylismy Harrego grajacego z Jack'iem za Zayna.
- Stary, co ty se wyobrazasz?- zapytal Zayn wyrywajac Harremu kontroler z rąk. Zasmialam sie.
- Porwales mi dziewczyne, co mialem robic?- odpowiedzial, na nibt uderzajac Zayna w ramie na co ten zaczal udawac, ze go to bolalo.
- Ale juz mnie zwrocil.- wtracilam sie.
- W takim razie chodz Scar.- pociagnal mnie za dlon w strone wyjscia.- Niedlugo wroce!
Krzyknelam 'Pa' i wkroczylam za Harrym do grazazu.
- Ktorym chcesz jechac?- zapytal mezczyzna wskazujac na cztery auta.
- Porshe.- podeszlam do srebrnego autka z niskim zawieszeniem i przejechalam palcami po krawedzi dachu. Chyba sie zakochalam.
- Moje osobiste malenstwo. Chlopaki maja zakaz jazdy nim.- zasmial sie.
- A mi pozwolisz sie kiedys przejechac?- zapytalam otwierajac drzwi od strony pasazera.
- Chyba zartujesz.
- Prosze...
- Nie.
- Ugh, dobra.- oznajmilam wsiadajac i trzaskajac drzwiami jak najmocniej umialam, chcac mu dopiec.
- Scarlett, kazdym. Ale nie Porshe.- odpowiedzial rowniez siadajac na wygodnym fotelu obitym jasna skora przy czyn zamknal metalowa powloke lzej niz ja.
Ignorujac go otworzylam okno po czym zapalilam papierosa. Zaciagnelam sie mocno zatrzymujac dym w plucach po chwili wypuscilam powietrze wzdyhajac.. Styles szybko wyjechal z garazu jadac w kierunku mojego domu.

- Wyjdziemy gdzies dzisiaj?- zapytal Harry kiedy stanelismy juz pod 'moim' domem.
- Harry...- zaczelam blagalnie.- Masz jechac do domu i odpoczywac.- zlapalam go za lewa dlon.- Prosze Cie.
- Dobrze.- przyciagnal mnie do siebie i zlaczyl nasze usta. Jedyne co mi wlasnir przeszkadzalo to skrzynia biegow wbijajaca mi sie w biodro.- Do zobaczenia Scar.- przejechal dlonia po moim udzie skradajac mi jeszcze jeden pocalunek.
- Pa Harry.- otworzylam drzwiczki i przeszlam przez mala furtke prowadzaca do ogrodka. Harry nadal siedzial w aucie sledzac wzrokiem gdzie szlam.
Cicho weszlam do domu starajac sie zamknac drzwi najciszej jak sie dalo. W salonie nikogo nie bylo, wiec czym predzej pobieglam do pokoju. Czy to normalne by tak sie bac? Zamknelam drzwi po czym podeszlam do okna. Harry poslal mi umsiech po czym odjechal z piskiem opon.
Chwila.. Skoro drzwi byly otwarte, to znaczy, ze ktos jest w domu. Tylko pytanie: Matka? Ojciec? A moze oboje?
_______________________
To jak sie podoba? Przepraszam, ze tyle czekaliscie, ale w koncu nowy! Jesli mam byc szczera to nawet mi sie podoba :) mialam teraz tydzien wolnego, a 19 lipca jade na koncert ROOM94 do Preston i spotykam sie z taka Alice :)
Wgl, tlumacze 'Cien' na jezyk angielski na wattpadzie :) mozecie mnie follownac, wikakrokodylek :D
Kocham was dzieciaki soooł happy child's day!