czwartek, 27 marca 2014

Chapter twelve...

Przepraszam, przepraszam, przepradzam! Zaniedbalam bloga! Bardzo! Wybaczycie mi? Piszcie w komentarzach co sadzicie o tym rozdziale! Przez 5/6 mialam blokade tworcza dlatego jest on bez zadnego ciekawego czegos ;( aleeee... Wena mi wrocila kiedy babcia przyleciala do mnie i przywiozla mi ksiazki, ktore kupil mi tatus- Dary Aniola! Czytam miasto popiolow i w przerwach pisze, pisze i pisze! wybaczcie mi za nieobecnosc! Kolejny niedlugo!

__________________________________
- Harry, zostań.- brunetka złapała moją dłoń przyciągając do siebie. Miała otwarte oczy, a jej twarz oświetlało słabe światło lampki nocnej leżącej na stoliku obok. Przeszedłem z drugiej strony łóżka kładąc się obok niej. Sięgnąłem by zgasić lampkę po czym przykryłem się kołdrą.- Przytulisz mnie?- zapytała cichutko. Położyłem rękę na jej plecach przyciągając do siebie. Nasze ciała stykały się w prawie każdym miejscu tworząc idealną całość. Nie mogłem uwierzyć, że taka mała rzecz może sprawić mi tyle przyjemności.- Dziękuję Ci. Dobranoc..- poczułem jej usta składające lekki pocałunek na moim obojczyku.
- Dobranoc.
____________________________________________________
Scarlett's POV
Obudziłam się rano obejmując Harrego. Przecież usnęłam na podłodze, a przynajmniej tak mi się wydawało. O co chodzi? Szybko go puściłam i się od niego odsunęłam tak że wylądowałam na krawędzi łóżka. Mój gwałtowny ruch sprawił, że Styles otworzył oczy.
- Jak się spało Scar? Łóżko wygodniejsze od podłogi?- uśmiechnął się do mnie perfidnie, lecz w jego oczach nie widziałam wredoty, widziałam rozbawienie. Domyśliłam się, że to dzięki niemu nie musiałam spędzać nocy na twardej posadzce. 
- Czemu mnie przeniosłeś?- zapytałam sucho, siadając przeciagnelam sie. Pociągnęłam za kołdrę chcąc się otulić, co sprawiło, że całkowicie odkryłam umięśnione ciało Harrego. Leżał sobie w samych bokserkach, a uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze większy. Nie mogłam oderwać wzroku od jego tatuaży rozmieszczonych na całym ciele. Moją uwagę przykuła wielka ćma na klatce piersiowej.
- Zrób zdjęcie, starczy na dłużej.- w pokoju zabrzmiał jego dźwięczny i harmonijny śmiech.
- Po co robić zdjęcie jakiejś ćmie?- odwróciłam wzrok od jego ciała, patrząc na moje palce.- Z resztą, pytałam, czemu mnie przeniosłeś, a tym bardziej spałeś ze mną w jednym łóżku? Ba, w jednym pokoju?- założyłam ręce na piersi i uniosłam wzrok, zerkając na jego twarz. Chłopak również usiadł naprzeciw mnie przygryzając wargę. Oh.. jak ja chciałam być osobą, która ją przygryza.. 
- To jest motyl, nie ćma.- brunet zmarszczył czoło.- Przeniosłem Cie, ponieważ zrobiło mi się Ciebie żal, a to Ty prosiłaś mnie o to bym Cię przytulił. Z reszta nie rozumiem co to za bulwers, nie ukrywajmy, ze razem spi sie lepiej.- znowu się uśmiechnął ujawniając urocze dołeczki w policzkach. 
Westchnęłam kręcąc głową z dezaprobatą. Zdjęłam gumkę z nadgarstka i związałam nią włosy w wysoką kitkę. Nie przypominam sobie, żebym go o coś takiego prosiła.. chociaż może coś po prostu majaczyłam lub lunatykowałam. Masakra do potęgi ętej.
- Idę coś zjeść.- oznajmiłam wstając na nogi po czym ziewnęłam zakrywajac usta koldra.
Harry nie odezwał się ani słowem, za co po części mu dziękowałam. Wyszłam z pokoju zamykając drzwi po czym skierowałam się do schodów. Powoli zeszłam na dół delikatnie stawiając moje gołe stopy na zimnej, drewnianej posadzce.
Nie mialam juz zadnego pojecia co w koncu jest miedzy mną a Harrym. Czuje coś do niego, to jest pewne, ale czy on naprawdę czuje to samo? Czy tylko się ze mnie zgrywa... Było mi po części głupio, ponieważ nie wiedziałam już co robić. On jest pierwszym mężczyzną przy którego pocałunku nie czułam odrazy, a przyjemne uczucie w całej sobie. Raz sie całujemy, a po chwili nienawidzimy. Znam go krótko, ale chyba zaczyna mi na nim zależeć, ale teraz został tylko jeden problem.. Czy jemu zależy na mnie.
Scarlett, tylko się nie zakochuj, to boli. A przynajmniej tak słyszałam; może to zabrzmi żałośnie, ale tak, ja, Scarlett Nuttal, nigdy nie byłam zakochana i nie mialam chłopaka.
- Jej matka po raz kolejny się z nami kontaktowała Liam, a po dziewczynie ani śladu.- usłyszałam nieznany mi męski, głęboki głos dobiegający z salonu. Wyjrzałam zza ściany chcąc dowiedzieć się kto to. Razem z Liamem ubranym w policyjny mundur, stał kolejny policjant. Jeśli mam być szczera, to wyglądał seksownie. Jak to mówią, za mundurem, panny sznurem.. Do moich myśli wdarł się obraz Harrego w podobnym mundurze, co sprawiło, że głośno wciągnęłam powietrze.
- Macie już jej dokładny rysopis?- zagadnął Payne. 
- Niska, blada, brązowe włosy do pasa. Ci ludzie nie umieli się zbytnio określić, a jedyne jej zdjęcie, które mieli, było sprzed 10 lat, czy coś takiego.- wstrzymałam powietrze. To o mnie mówili... Zastanawiałam się czy powinnam wyjść i powiedzieć, że jestem tutaj. Wtedy chociaż wyplątałabym się od niezręcznych sytuacji z Harrym. Jednakże, Liam najprawdopodobniej straciłby pracę, te w policji, co nie wyszłoby mu na dobre. 
Westchnęłam wracając na górę. Otworzyłam drewniane drzwi do pokoju Harrego i zamknęłam je niedbale. Loczka nie było, ale za to słyszałam dźwięk lecącej wody, dobiegający z łazienki. Uznałam, ze szybko nie wyjdzie, więc chyba mogę się przebrać. Odłożyłam sobie jakieś jeansowe spodnie, zielony sweterek oraz czystą bieliznę ze skarpetkami na bok, chowając resztę nierozpakowanych zakupów do wolnych szafek w szafie.
Dźwięk wody ustał, a ja nadal kontynuowałam rozpakowywanie się. Białe drzwi do łazienki otworzyły się, ukazując półnagie ciało Harrego. Jego biodra okalał śnieżnobiały ręcznik. Taki idealny.. Zarys jego mięśni był łatwo widoczny, a dwie linie tworzące V dodawały temu wszystkiemu jeszcze większego stopnia perfekcji. Szybko odwróciłam uwagę od jego ciala i zwróciłam ją na ubrania. Gapiłam się na niego. To źle. Skarciłam się w myślach. Brunet wyjął z komody czyste, czarne bokserki marki Lonsdale.
- Patrz śmiało, kocie.- jego twarz rozświetlił uśmiech kiedy ręcznik opadł z jego bioder. Momentalnie, speszona odwróciłam wzrok przygryzając wargę. Ma się czym chwalić..
- Scarlett, chodz do mnie, prosze.- oparl sie o szafe, do ktorej wkladalam poskladane ubrania.
*Harry's POV*
- Przepraszam Cie.- stwierdzilem. To byla moja wina. Nie podobalo mi sie po prostu jej zachowanie w stosunku do mnie.- Nie powinienem na Ciebie krzyczec.- spojrzalem na nia czekajac na jej reakcje.
- Nie powinienes, zgadzam sie.- odparla sucho nadal skladajac ubrania z ostatniej juz torby.
- Prosze Cie, wybacz mi, nie chce tego psuc.- zaczelo mi zalezec na tym, by znowu mnie pocalowala, dotknela lub chociazby spojrzala na mnie bez wyrzutow. Uslyszalem ciche westchniecie po czym Scar sie podniosla. Stanela kilka centymetrow ode mnie patrzac mi w oczy.
- A czy tu jest cos do popsucia?!- podniosla glos.- Czy Ty cos czujesz, czy tylko chcesz ze mnie zrobic maszyne do spelniania Twoich zachcianek?- w jej oczach zebraly sie lzy.- Znamy sie chwile, kilkadziesiat godzin, a jakim sposobem ja juz cos do Ciebie czuje?! Nie chce tego, bo wiem, ze mnie zostawisz dla jakiejs laski z wielkimi...- nie pozwolilem jej dokonczyc. Zlapalem jej policzki przyciskajac nasze wargi do siebie. Nie wazne jak bardzo tandetnie to brzmi, czulem jak puls mi przyspiesza, a swiat do okola przestaje ostniec.
- Scarlett, mimo tych kilkudziesieciu jebanych godzin, zalezy mi na Tobie.- oznajmilem odrywajac sie od niej niechetnie.- Jestes moja. Nikt niema prawa Cie dotykac, w jakikolwiek sposob, ktory mi sie nie spodoba.- oplatlem dlonmi jej talie przysowajac ja do siebie. Ugh, jak ona mnie pociagala. Jest idealem. Moglem stac i jedynie patrzyc na nia, a juz mi sie robilo goraco.- Przepraszam, ze na Ciebie nakrzyczalem wczoraj, nie powinienem. Ale musisz sie mnie sluchac, czy tego chcesz czy nie.. Scar spojrzala na mnie zdziwiona oddychajac powoli.- Ja tez cos czuje. Nie czulem tego nigdy Scarlett.
- Harry, ja tez..- przerwala mi.- Ale umowmy sie, Ty rowniez bedziesz moj, dobrze?- wspiela sie na palcach i jedna dlon wplotla w moje wlosy pociagajac je lekko u nasady. Jej szept, ktory slyszalem przy uchu w polaczeniu z jej dotykiem sprawil ze jeknalem.- Bedziesz traktowal mnie z szacunkiem, rozpieszczal i najwazniejsze jest to, ze bedziesz szanowal moje zdanie.- jej usta dotknely mojej szyji pozostawiajac na niej mokre pocalunki. Boze, co ta dziewczyna ze mna robi?
- Co tylko zechcesz, aleScarlett, nie mysl, ze bedziesz mogla isc znowu na jakas akcje.- oznajmilem lekko odpychajac ja od siebie. Dziewczyna zmarkotniala.
- Harry, zrozum, ze ja chce na siebie zarobic. Robilam to mieszkajac jeszcze w Ameryce, wiec nie masz o co sie bac.- westchnela spogladajac mi w oczy.
- Wiem, ze nie mam, ale nie mam zamiaru pozwolic komukolwiek Cie dotknac, a tymbardziej jakims zaduzonym w kredytach dziwkarza. Jasne? Z reszta tak jak juz mowilem, jestes moja kobieta. Nie musisz pracowac.
*Scarlett's POV*
- Tak.- skinelam glowa. Usta Harrego wygiely sie w usmiechu. Mimo wszystko zle sie z tym czulam. Nie lubie kiedy ktos placi za mnie. W Ameryce mialam swoje pieniadze odkad zaczelam bardziej wplatywac sie w gang. Wczesniej Luke za mnie placil. Ale to cos innego niz jakby Harry mial za mnie placic.- Harry, czy ja moge wrocic do domu?- mezczyzna spojrzal na mnie podejzliwie, a jego oczy pociemnialy.
- Nie.- oznajmil krótko.
- Prosze Cie, ja obiecuje, nic nikomu nie powiem. Bede milczala.- uprzedzilam jego odpowiedzi.- Ja sie po prostu boje, ze wpadniecie. Oni porusza niebo i ziemie, zeby mnie znalezc.- tak serio to po czesci martwilam sie rowniez o Luke'a.. Moze oni beda mysleli, ze to on mnie zabral i przez to bedzie mial problemy..
- Wiem, ze milczalabys.- delikatnie przeczesal moje wlosy lekko zaplatajac je sobie do okola swoich dlugich palcy.- Jednakze wolalbym miec Ciebie przy sobie.- teraz to on przejechal ustami po mojej szyji. Przekrzywilam glowe, by dac mu wieksze pole do popisu. Zlapalam go za biodra przyciagajac do siebie. Moje kolana zmiekly, wiec objelam go w pasie by miec jakies podparcie.
- Harry, bedziemy sie spotykac.- poprosilam cicho.- Obiecuje Ci. Jestem tylko Twoja, nikogo innego.- poczulam pieczenie w miejscu gdzie znajdowaly sie jego usta.
- Wiem, ze jestes moja.- droczyl sie ze mna. Przejechal jezykiem po pieczacym miejscu calujac je lekko.- Moze Ci pozwole.- przymknelam oczy. Prosze zgodz sie, prosze!- Dobrze, ale ani pary z ust. Porozmawiam jeszcze z Louisem.- cmoknelam go w policzek przytulajac sie do jego klatki piersiowej. No to wracam do rodzicow... Znowu bedziemy udawali szczesliwa rodzinke, ale chociaz nie bede musiala siedziec tutaj.
*.*.*.*.*.*
- To powtorzmy to jeszcze raz. Scarlett, wiesz co masz mowic?- zapytal Louis opierajac dlon na czole. Nie ufal mi wystarzajaco, aczkolwiek Harremu udalo sie go jakos namowic.
- Wyszlam z obiadu, poniewaz mi sie nudzilo. Zgubilam sie, wiec poszlam do jakiegos pubu. Ty mnie znalazles i sie mna zaopiekowales przez te kilka dni, bo zle sie czulam, a ja klamalam Ci, ze jestem pelnoletnia. Teraz uznales, ze lepiej bedzie jak wroce do domu.- wyklepalam dobrze znany mi plan wydarzen.
- No mniej wiecej. Mozesz to ubarwic w jakis ostry sposob, na przyklad, ze sie ujebalas. Potem troszke sie pozabawialismy po pijaku, bo twierdzilas, ze potrzebujesz prawdziwego faceta.- Lou mowiac to, patrzyl na obejmujacego mnie w pasie Harrego, wiedzac, ze go to wkurzy.- Oj, Hazz, nie wkurzaj sie juz tak.- poklepal go po ramieniu, po czym wyszedl z gabinetu, w ktorym siedzielismy.
- Jutro po Ciebie przyjade.- oznajmil Harry odwracajac mnie do siebie przodem.- Jezeli tylko bedziesz mnie potrzebowala, dzwon, pisz, co tylko zechcesz.- pocalowal moje czolo. Takiego Harrego to ja bym chciala przez caly czas. Zlapalam go za dlon prowadzac za soba. Zeszlismy do garazu, w ktorym znajdowal sie juz Louis.
- Scarlett, jakby cos sie dzialo, dzwon.- mocno objal mnie swoimi ramionami.- Pamietaj, jestes moja. Jezeli dowiem sie, ze ktos Cie dotknal, a Ty na to pozwolilas, pozalujecie obydwoje.- wyszeptal do mojego ucha calujac je po tym.
- No chodz skarbie, nie chce mi sie tyle czekac.- oznajmil zniecierpliwiony Louis.
Dostrzeglam wredny usmieszek na jego twarzy. Szybko wspielam sie na palcach i cmoknelam Harrego w policzek, po czym wsiadlam na przednie siedzenie w niskiej wisniowej i smuklej Mazdzie. Louis powiedzial cos Harremu po czym rowniez wsiadl do samochodu.
- Scar, dzisiaj wieczorem, Zayn przyjedzie po Ciebie. Dostalismy kolejne zlecenie, a ze ja mam inne rzeczy do roboty, on sie tym zajmnie.- oznajmil Louis kiedy wyjechalismy z podjazdu. W mgnieniu oka usiadlam na fotelu bokiem patrzac na niego szeroko otwartymi oczami.- O Harrego sie nie martw, Jack go zajmie. Komu jak komu, ale jemu sie to uda.- brunet ubiegl moje pytanie usmiechajac sie.- Oczywiscie Ci zaplace, a ciuchy dostaniesz jak Zane po Ciebie przyjedzie, przebierzesz sie w aucie.- no to juz sobie wszystko zaplanowal, ale ehh, pal licho pieniadze, ale co bedzie jak Harry sie dowie?
- O ktorej bedzie?- zapytalam zrezygnowana.- Co mam powiedziec rodzicom?
- Okolo 8 wieczorem, a powiesz im, ze jest moim bratem, ktorego poznalas bedac u mnie i sie umowiliscie.
- Lou, wiesz jak bardzo banalnie to wszystko brzmi jak tak o tym mysle?- zasmialam sie siadajac prosto opierajac glowe o zaglowek.
- Moze i banalnie, ale Ty bedziesz bardzo przekonujaca, takze kochani rodzice Ci uwierza.- wywrocilam oczami.- Tak jak Harry.. Tak bardzo na Ciebie leci, ze wyjebal Taylor z sypialni.- spojrzalam na niego zdziwiona.- No tak skarbie, zaczynam sie o niego bac, bo mieszasz mu w glowie. Chociaz to dobrze, niedaj Boze dostalby jakas chorobe od tego calego sekszenia sie z laskami jak leci.- ups, zabolalo. To znaczy, moglam sie tego spodziewac i chyba tak bylo, aczkolwiek wolalam nie przypominac sobie o tym. Teraz jestem ja. Boze, jak to samolubnie brzmi, chociaz w sumie to dobrze.
Do konca podrozy sie nie odzywalismy. Patrzylam za okno zastanawiajac sie co teraz bedzie. Spedzilam z chlopakami kilka dni, a juz przyjeli mnie do gangu. Dziwi mnie to, poniewaz w koncu moge powiedziec komus o wszystkim co robia...
W koncu zatrzymalismy sie przy chodniku po tym jak podalam Louisowi adres. Matko boska, on chyba zna tu kazdy dom. Mezczyzna wysiadl z samochodu i podszedl do mouch drzwiczek by mi otworzyc. Chwycilam jego reke wysiadajac. Mina zrzedla mi na widok mojej matki odchodzacej od okna zapewne do drzwi. Przeszlismy przez furtke kiedy zza drzwi wejsciowych wybiegla matka, a za nia powolnym krokiem szedl ojciec.
- Jezu Chryste, Skarlett, to Ty!- podbiegla do mnie lapiac mnie w objecia. Albo po prostu udaje przed Louisem i sasiadami, albo serio sie martwila i tesknila.. Nie badz glupia Scar, oni robia to na pokaz.- Kim jest ten mezczyzna? Czy on Cie porwal?!- zaczela panikowac. To jest posrane, w koncu, jaki porywacz by mnie oddawal? Chociaz tak po czesci jest.
- Nie! On mnie przenocowal.- zaprzeczylam uwalniajac sie z jej objec. Dostrzeglam na sobie wzrok ojca. Patrzyl na mnie jakbym byla kims innym.
- Kochanie, wejdzmy do domu, na pewno jestes glodna, zmarznieta... A pan, zapraszam na kawe.- zmierzyla Lou wzrokiem pelnym obaw, lecz przemogla sie.
- Dziekuje, lecz niestety mam kilka spraw do zalatwienia w pracy, wiec nie moge zbyt dlugo siedziec.- brunet probowal sie wykrecic.
- Oj nie marudz zes pan, nalegam.- w mgnieniu oka dostrzeglam karcacy matke wzrok ojca. Byl zimny i nieczuly.
Louis podazyl za nami do srodka. Caren usadzila mnie na kanapie, a Tomlinson zadecydowal by usiasc obok mnie. Para poszla do kuchni, rozmawiajac polszeptem.
- Scarlett, ja sie zmywam.- oznajmil Louis.- Dasz rade skarbie, Zayn bedzie po Ciebie okolo 20.- powiedzial poltonem. Skinelam glowa po czym brunet wstal i wyszedl kroczac z gracja, ktorej mu nie brakowalo.
Kiedy tylko uslyszalam trzask drzwi, do salonu wparowal Simon [Dop.Aut. Misiu, musialam gdzies go umiescic ;D] zatrzymywany przez matke.
- No to Twoj kolega pojechal, tak?- mezczyzna stanal nademna i pociagnal mnie za wlosy w gore. O co chodzi?! Pisnelam z bolu.- Ty mala, zeszmacona niewdziecznico!- nadal trzymajac mnie za wlosy pociagnal w kierunku 'mojego' pokoju na gorze. Szlam zchylona, starajac sie uciec od cierpienia. Minelismy Caren patrzaca na mnie z politowaniem. Czemu ona nic nie zrobi?! Zostalam na sile wciagnieta do pokoju, gdzie ojciec zalsonil okna zaslonkami. Moje serce bilo tysiac razy szybciej niz normalnie. Bylam przerazona. Oddychalam szybko nie mogac nabrac wystarczajacej ilosci powietrza do pluc.
- Dlaczego ucieklas?!- mocno zlapal za moje ramiona. Zacisnelam zeby by nie dopuscic do krzyku.- Myslisz, ze jestem glupi?! Masz tu mieszkac! Ze mna, z matka! Masz sie zachowywac jak corka!- puscil mnie prawa reka tylko po to by zaraz przeniesc ja na moj policzek. Z impetem uderzyl mnie w niego z otwartej dloni, co sprawilo, ze moja glowa przekrecila sie pod wplywem uderzenia.- Jeszcze raz tak sie zachowasz, a bardziej pozalujesz.- syknal do mojego ucha po czym wyszedl trzaskajac drzwiami.
Czy tak zachowuja sie ojcowie? Watpie w to. Zjechalam po scianie zakrywajac twarz dlonmi. Po co ja chcialam wrocic? Czemu nie zostalam tam? Zanioslam sie placzem. Wyciagnelam telefon z kieszeni spodni, chcac wybrac numer Harrego, po czym rozmyslajac sie, odlozylam go na bok. Harry by go zabil, ją zapewne tez.. Nie chcialam tego. Nie wiem czemu; czulam blokade.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz