sobota, 26 października 2013

Chapter six...+ przeczytaj notkę na końcu!

Po kilku godzinach chodzenia po sklepach, Harry kupil tyle rzeczy ze spokojnie starczyloby na minimum miesiac. Bez powtorek. Odnieslismy wszystko do auta.
- Chcesz isc na kawe?- zapytal uprzejmie. Przez ten czas ktory spedzilismy na szukaniu ciuchow dla mnie, zaczelam sie przekonywac do Stylesa. Nie zeby cos, ale nie jest taki zly. Z tego co zdazylam zauwazyc to jest kapletnym przeciwienstwem Jai'a, typowego chlopaka, ktory byl w moim gangu. Nawet sie raz usmiechnal, ale tak szczeze!
Skinelam glowa. Po raz kolejny zlapal mnie za dlon zlaczajac nasze palce. Westchnelam.
- Styles, zaczynam Cie lubic, nie zjeb tego.- oznajmilam. Harry tylko sie zasmial przysowajac sie blizej do mnie. No nic nie poradze. Musze cierpiec...
Weszlismy do jakiejs kawiarni i usiedlismy przy nieduzym, okraglym stoliku. Kiedy przyszla kelnerka, zlozylismy zamowienia i Harry zaplacil.
- No wiec, mowilas, ze zaczelas mnie lubic.. Rozwin swoja odpowiedz.- usmiechnal sie Harry. Wyciagnal telefon i wystukal cos na klawiaturze.
- No, nie zachowujesz sie jak typowy czubek z gangu do jakich przywyklam.- z zaciekawieniem podniosl glowe. Ups.
Chyba powiedziałam o kilka slow za dużo..
- Przywyklas?- uniosl brwi do gory w zapytaniu. No to sobie przejebalam. - Kurwa, Scar. Odpowiedz!- krzyknal, az podskoczylam.
Nadal milczalam. Wiedzialam, ze jesli sie odezwe bedzie jeszcze gorzej.
I tu wlasnie w tym momencie nasz mily Styles zmienil sie w chuja. Wstal ze swojego miejsca, pociagnal mnie za reke i wytargal ze sklepu. Czulam wzrok wszystkich na mnie. Kuzwa, pomoc mi nie moga? Chociaz, kiedy ktorys chlopak z mojego bylego gangu traktowal swoja potencjalna ofiare w taki sposob jak Hazz mnie, to jesli byl znany, nikt nie wchodzil mu w droge. Wlasnie dlatego do tej pory nie przywyklam do takiego traktowania mojej osoby. Jesli Jai i reszta, traktowali kogos z szacunkiem, to oznaczalo, ze inni rowniez maja to robic. A ja bylam osoba, ktora przygoscila sobie chyba najwiecej tego szacunku. Bylam jedna z nich...
Wracajac do sytuacji z Harrym, po raz milionowy probowalam wyrwac reke z jego uscisku, ktory co chwile sie zaciasnial. Kurwa, ta reka mi odpadnie! I bedzie mi musial oddac swoja! Swoja droga, wygladaloby to komicznie. Otworzyl tylne drzwi do auta i wepchnal mnie do niego. Co za kurwa maniery! Usiadl za kierownica i ruszyl. Mial w dupie czy zaraz spowoduje kolizje czy moze kogos potraci, zapierdalal jak szalony. W mgnieniu oka znalezlizmy sie w jakims lesie. No pewnie.. Zabral mnie w jakies odludzie, by spokojnie i bez swiatkow mnie zabic. Albo zgwalcic.
Tak to jest w sumie bardziej prawdopodobne zwracając uwagę na to jakim niewyżytym seksualnie dzieciakiem jest. Znowu złapał mnie za przedramię i wyciągnął z samochodu. Co on nie umie niczego innego? Stanęłam przed nim krzyżując ręce na piersi gdy on wyciągnął zza paska pistolet kierując go w moją stronę.
- Odsłoń ramię albo strzelę.- rozkazał surowym głosem. Jego oczy były teraz ciemne jak noc.
- Które?- spytałam. Po co mu to w ogóle?
- Oba.- nie opuszczał broni nadal trzymając ją na wyskosci mojej głowy.
- Jakie zadania, lepszych nie było?- zażartowałam.
Chciałam go podirytować i tak by nie strzelił. Zdjęłam bluzę i odsłoniłam najpierw lewe, a potem prawe ramię.
- Wystarczy?
- Kto Cię nasłał Scarlett?- zapytał już spokojniej, aczkolwiek jego broń nadal celowała we mnie. Bez wahania powrotem nałożyłam bluzę.
- Nikt mnie nie przysłał/- odpowiedziałam opierając dłonie na biodrach.
- W takim razie, skąd tyle wiesz, o sprawach, o których nie powinnaś?- chyba nie da mi z tym spokoju,
- Jak już Ci wcześniej, na zakupach mówiłam, mieszkałam w Ameryce zanim musiałam przenieśc się tutaj.- chłopak zabezpieczył pistolet i schował go powrotem za pasek spodni.- Mieszkałam z bratem, to on mnie wychował.
- Teraz już wiadomo dlaczego taka pyskata.- wywróciłam oczami na jego zbędną uwagę po czym kontynuowałam.
- Jak już mówiłam, kiedy to mi tak nieładnie przerwałeś, wychował mnie brat. Brat, z którym od jakiegoś czasu nie mam kontaktu. Brat dzięki któremu nauczyłam się jak życ. I teraz pewnie zapytasz gdzie życ. Otóż w gangu. Przez ponad 6 lat spędzałam czas głównie w towarzystwie chłopaków. Uczyli mnie wszystkiego, jak strzelac, bic się, nie dac się złapac, a w razie problemów, uciekac.- jego oczy były szeroko otwarte. Uhu, zaskoczyłam go! I dobrze.- Potrafię zrobi prawie wszystko co potrafisz.
- Scarlett, coraz bardziej zaczynam Cię lubic.- zasmiał się.
Odwróciłam się na pięcie zmierzając do samochodu. Dla mnie ta rozmowa była już skończona, lecz dla niego nie. Poczułam gwałtowne szarpnięcie tak mocne, że musiałam się odwrócic, w tym samym momencie Harry przycisnął swoje usta do moich. Za wszelką cenę chciałam się oderwac, lecz niestety trzymał mnie zbyt mocno. Szczerze mówiąc, już dawno nikt mnie tak nie całował. Zawsze to było obrzydliwe, w końcu komu podobałoby się przymusowe całowanie obleśnych facetów, których za chwile zabijali Twoi kumple i brat? No właśnie, nikomu. Wracając do jego ust, były idealne, miękkie i delikatne. Pozostawiał lekkie pocałunki na moich wargach. Nie chciałam tego, mimo to odwzajemniłam gest. Rozluźniłam dłonie i oparłam prawą na jego policzku, a lewą na ramieniu. Jak dla mnie ta chwila mogłaby się ciągną w nieskończonośc, ale niestety kiedyś w końcu musiałam to przerwać. Odsunęłam się od Bruneta o krok, spuszczając głowę.
- Od razu zrobiłaś się mniej wyszczekana.- zaśmiał się. Podniosłam wzrok na jego twarz, w którą miałam wielką ochotę przywalic teraz z liścia.
- Pierdol się.- odpowiedziałam sykliwie kierując się do auta.

- Wróciła moja Scar.- ruszył za mną. Założę się, że na tej jego boskiej buźce widniał uśmieszek. Czemu akurat las? Nie mogła być to jakaś ładna łąka z hasającymi po niej krowami? Przepraszam, krowy nie hasają. A no tak, jeśli by mnie zabił, w co szczerze wątpię, to łatwiej by mu było to zrobic tutaj. Stanęłam przed drzwiczkami czekając aż szanowny Styles je otworzy. Pomogł mi wejść do środka i obszedł auto by wsiąść i odpalic silnik. Po kilkuset metrach wjechaliśmy na w miarę równą, główną drogę.

________________________________________ 
WAŻNE! CZY WIDZICIE CAŁY SZABLON? JEST DOSTOSOWANY NA LAPTOPY! PO PRAWEJ STRONIE POWINNO BY NAPISANE: "He's so rude, you can't not to fall in love with him" PISZCIE W KOMENTARZACH!
Taki długi rozdział specjalnie dla Was!
Przepraszam, że tyle nic nie dodawałam ;(
Kompletnie straciłam motywację.
Dziękuję za każde odwiedziny, których jest ponad 700! WOOW!
Kocham Was Mofosy :*
Jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów, będę dodawała raz w tygodniu, ewentualnie dwa i będą to zapewne weekendy.
Jeszcze raz dziękuję!
mój twitter dla nowo-przybyłych: @zazimaz
mój ask, jak chcecie to pytajcie: ask.fm/pomyloona
Zostawiajcie swoje opinie w komentarzach, ponieważ jest to dla mnie bardzo, ale to bardo ważne!
W razie jakichkolwiek błędów w tekście, piszcie!
A i przepraszam za braki polskich znaków :)
PS. Mam se różowe włosy ;D
#zazu

sobota, 5 października 2013

Chapter five...

- Ty nie palisz?- zapytałam loczka. Harry przecząco pokręcił głową. Wzruszyłam ramionami po raz kolejny wciągając dym. Trudno, więcej dla mnie.
_________________________________________________________
- Harry, wiesz, że musisz mnie zawieść do domu?- zapytałam kiedy niedopałek fajki wylądował w zlewie.
- Nie, nie muszę. Na jakiś czas zostajesz tutaj.- oznajmił twardo. Bardzo ładnie proszę, nich przestanie mnie irytować i chociaż raz mnie posłucha...
- Ale ja nie mam nic do przebrania, chociażby przydałaby mi się dodatkowa para bielizny.- westchnęłam zirytowana. Harry chyba o tym nie pomyślał. Jego lewa dłoń przeczesała włosy i z powrotem ukryła się w kieszeni ciasnych spodni.- Harrym ja i tak nie mam po co innego tam wracać, z resztą gdybyśmy się nie spotkali i tak prędzej czy później bym spierdoliła.- wyjęłam kolejnego papierosa. Zaczynałam się wkurzać. Odpaliłam, wypuściłam dym i przygryzłam wnętrze policzka.
- Nie.- nadal upierał się przy swoim.- Już wolę Cię zabrać na zakupy.- stwierdził.
- O nie!- podniosłam głos.- Nie będziesz za mnie nic kupował, mowy niema!- polowa fajki była już spalona.
- Zamknij się.- podszedł do mnie i wyrwał mi niedopałka z palcy.- Kurwa, przestać podważać moje zdanie, bo uwierz, gdyby mnie tamtej nocy nie było, Jack bez wahania zabiłby Cię na miejscu!- złapał mnie za nadgarstek przyciągając do siebie. Syknęłam z bólu co chyba tylko go usatysfakcjonowało, bo ścisnął jeszcze mocniej.- Beze mnie Ty tu umrzesz. Kurwa, Lou tylko czeka na jakiś pretekst.- zniżył swój ton.- Może i jesteś nauczona, że masz sobie radzić sama, ale musisz się przyzwyczaić, że ja chcę Ci pomóc.
- Ughh, puść, Harry! Boli mnie już ręka.- zaczęłam nią tak kręcić by ją wyciągnąć.
Uścisk momentalnie się rozwarł, a ja poczęłam rozmasowywać nadgarstek.
- Idziemy.- ruszył w kierunku drzwi wyjściowych.
Ani razu nie musiał się odwracać, doskonale wiedział, że szłam za nim. Gdy przechodziliśmy przez salon, dostrzegłam siedzącego przed laptopem całkiem przystojnego Mulata.
- Zayn, wychodzimy!- krzyknął lokaty.
- Louis się wkurwi, Hazz..- odpowiedział chłopak bez odrywania oczu od monitora. To ten Zayn, co dał mi fajki, chyba.
- Chuj mnie to obchodzi. Scar potrzebuje rzeczy na przebranie.
- Dzięki za papierosy!-  zatrzymałam się i krzyknęłam do Zayna.
- Spoko, w końcu ktoś palący.- zaśmiał się. Nie wydaje się być taki zły, w sumie.- Styles, lepiej żebyście wrócili szybko.
Harry trzymał już otwarte drzwi. Pozwolił mi pierwszej wyjść po czym złapał za mój nadgarstek i poprowadził w stronę garażu. Co za maniery! Styles, gratuluję. Otworzył drzwi wprowadzając kod i przede mną ukazało się czarne, sportowe BMW. Nie mam pojęcia jaki model, bo się na autach nie znam, ale wyglądał na drogi, nawet bardzo...
- M-My tym jedziemy?- zapytałam nie mogąc wydukać z siebie słowa.
- Tak, jakiś problem?- zapytał patrząc na mnie z zadziornym uśmieszkiem.
Pokręciłam przecząco głową podchodząc do drzwi pasażera. Harry stanął obok i otworzył mi drzwi. Złapał za moją dłoń, w sumie to nie rozumiem czemu nie za nadgarstek, skoro tak bardzo mu się ostatnimi czasy spodobał, i pomógł mi wejść do środka. To auto miało serio niskie zawieszenie. Porażka. Zapięłam pasy czekają aż odpali. Zrobił to w mgnieniu oka, a ja nie zastanawiając się zbytnio, chwyciłam się obydwoma dłońmi siedzenia obitego jasną skórą.
- Czyżby moja Scar się bała?- zaśmiał się Harry nieco zwalniając.
- Żadna Twoja.-prychnęłam.- I nie boję się!- oznajmiłam pewna siebie.- Chyba...- ostatnie słowo dopowiedziałam szeptem. Nienawidziłam szybkiej jazdy, przyprawiała mnie o mdłości. Harry się zaśmiał.
- Czy mogłabyś wyciągnąć portfel ze schowka?- zapytał. Nacisnęłam na nieduży przycisk i otworzyłam szufladkę. Wyjęłam ciemnobrązowy portfel i podałam go Hazzie.- Przelicz pieniądze.- uhh, co on myśli, że będę mu w portfelu grzebać?- No szybko.- czyli tak.
Otworzyłam go i wyjęłam plik kilkunastu £100. Moje źrenice się powiększyły na widok takiel ilości pieniędzy. Owszem, dzięki Luke'owi oraz mojemu niedużemu wkładowi, było nas stać na wszystko czego zapragnęliśmy, ale to on zawsze płacił.
Zaczęłam przekładać papierki między palcami, licząc je.
- £2.400.- oznajmiłam pakując je z powrotem do portfela.
- Starczy Ci?- zapytał obojętnie skręcając w lewo. Kurwa, że to wszystko mam na ciuchy wydać?! No chyba go pojebało.
- Styles, przesadzasz.- zatrzasnęłam schowek. Oparłam się o fotel i westchnęłam. Brunet tylko się zaśmiał nadal uważnie patrząc na drogę.
Mimo to, że jechał ponad 60 mil na godzinę, nie odczuwałam tego. Zaczęłam poznawać centrum Holmes Chapel. Czyli nie byliśmy nigdzie poza miastem, dobre chociaż to.
Zaparkowaliśmy na sporym parkingu gdzie Hazz kupił bilet i przykleił go do wewnętrznej części szyby.
-Idziemy Scar.- chłopak splótł nasze palce delikatnie gładząc kciukiem wewnętrzną część mojej dłoni.
Próbowałam ją jakoś wyrwać z uścisku, jednak na próżno. Poddając się, pozwoliłam mu kontynuować drażnienie mnie. Weszliśmy przez spore, kręcone drzwi do pasażu. W co ja się wpakowałam? Byłam tu już kiedyś, ale koszt tych wszystkich ubrań był gigantyczny...
Nawet nie zauważyłam kiedy to całe mizianie po dłoni zrobiło się przyjemne. Błagam, nie. Ja nie chcę żeby to było przyjemne! Ja miałam go nie lubić, halo! Scarlett, Tobie nie może się to podobać!
_______________________________________
No i jak? Przepraszam, że tyle czekaliście! Wena sobie poszła :/ 
Taki sobie ten rozdział, ale zawsze lepsze to niż nic, prawda? :)
Dziękuję za miłe komentarze! To wiele dla mnie znaczy ;D
Teraz mam cały czas zawalony 8 godzinami Scienca (biola, chemia i fiza) w tygodniu, więc jedyne co robię to się obijam na lekcjach i wymyślam rzeczy na kolejne rozdziały ;D To będzie Wasza wina jak nie dostanę się na dobry uniwerek xD
Mniejsza już o mnie, kolejny rozdział pojawi się w ciągu tygodnia, więc miejcie się na baczności! 
Słyszałyście Diana? Ja cały czas słucham i ryczę <3
Paaa, Wasza Zazu!
#muchlove
Komentarze = Uśmiech na mojej twarzy
Uśmiech na mojej twarzy = Szybsze pojawienie się rozdziału! 
EDIT:
TAK BTW, SZKODA, ŻE JEST WAS PONAD 50 ODWIEDZAJĄCYCH DZIENNIE, ALE TYLKO WTEDY GDY DODAJĘ ROZDZIAŁ ;(