sobota, 23 listopada 2013

Chapter eight...

- Kluczyk panie Tomlinson, cały sprzęt znajduje się w środku.- oznajmił kasjer, podając mu zawieszkę. Musieli go tu dobrze znać, skoro zwracali się do niego po nazwisku bez zapytania o nie.
_______________________________________________________________
Z tego co zauważyłam do tej pory, byłam tu jedyna kobieta. W około sami faceci, którzy schodzili nam z drogi, albo po prostu patrzyli się na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Weszliśmy po schodach i dotarliśmy do drzwi numer 21. Lou wyjął klucz i sprawnym ruchem nadgarstka otworzył drzwi. Przede mną pojawiła się dosyć spora ściana z wywieszonymi 5-ma manekinami na końcu. W rogu stal stolik ze słuchawkami zagłuszającymi dźwięk wystrzału oraz rożnego rodzaju pistolety.
- Rusz się Scarlett.- Harry lekko popchnął mnie do środka. Serce bilo mi niewyobrażalnie szybko, a oddech był płytki i nierówny. Czego ja się obawiam? Przecież.. strzelałam już wcześniej, mimo to nikogo nie zabiłam. Gdybym nawet przypadkiem, a co dopiero specjalnie to zrobiła, poczucie winy i współczucie zjadałoby mnie od środka.
Eh, dobra. Trzeba się otrząsnąć i ruszyć dalej.
- Strzelałaś wcześniej prawda?- zapytał Tomlinson podchodząc do stolika i wybierając pistolet.
- Tak.- odpowiedziałam głośno. Ukradkiem spojrzałam na zielonookiego. Pisał esemesy. Znowu.
Lou wyciągnął w moja stronę rękę z najmniejszym i zapewne najlżejszym pistoletem. Podniosłam wzrok na jego twarz, na której zobaczyłam głupkowaty uśmieszek.
- Mam Ci go potrzymać, bo zbyt ciężki dla Ciebie?- zapytałam z niedowierzaniem. Co za seksista! Czy to, ze jestem dziewczyna, oznacza, ze mam strzelać z mniejszej broni? Co to, to nie.
Chwyciłam jedna z większych "zabawek" lezących na stoliku i stanęłam przed pierwszym manekinem. Sprawdziłam czy magazynek pełny po czym naciągnęłam spluwę by być gotowa do oddania strzału. Coś mnie kusiło bym odwróciła się i wycelowała w Louisa, ale zapewne byłby szybszy i to ja bym kopnęła w kalendarz.
- W co mam celować?- opuściłam rękę, która zaczęła się trząść, lecz próbowałam to okryć.
- Głowa.- oznajmił milczący do tej pory Styles. Tomlinson przytaknął, a ja strzeliłam. Wiedziałam, ze trafie. Było to nieuniknione. Podeszłam na kolejne miejsce znowu naciągnęłam pistolet i pociągnęłam za spust. Widziałam jak kula przeszyła czoło manekina i wbiła się w nie. Gruby musiał być, skoro nie przeszyła go na wylot. Zrobiłam to samo z pozostałymi trzema. Kiedy skończyłam, teatralnie dmuchnęłam w cześć wylotowa pistoletu, tak jak to robią na filmach. Byłam z siebie cholernie dumna. Zaskoczyłam te suki. I dobrze.
Harry schował telefon do kieszeni i zaczął bić brawo podchodząc do mnie.
- No, Scar, czegoś takiego się po Tobie nie spodziewałem.- na malinowych ustach pojawił się jeden z tych firmowych uśmiechów.
- Fajnie.- wątpię żeby cokolwiek zobaczył znad telefonu, ale okej.- Coś jeszcze? - zapytałam Louisa.
- Nie Scarlett, z reszta i tak się spieszę. Przyjedziemy innym razem i zobaczymy jak Ci pójdzie z ruchomymi celami.- uśmiechnął się. Wow. Odłożyłam pistolet i skierowałam się do wyjścia. Harry chwycił moja dłoń i przyciągnął mnie do siebie. Wywróciłam oczami i pozwoliłam mu na obejmowanie mnie. Nie miałam innego wyboru, trzymał mnie zbyt mocno wbijając palce w mój bok.

- Już państwo wychodzą?- zapytał facet za ladą, kiedy Lou oddał mu kluczyki.
- Tak.- w sumie to nie byliśmy tutaj zbyt długo. Może kilkanaście minut. A to już wystarczyło na sprawdzenie mnie. Fajnie. Są niezbyt wymagający...
- W takim razie do zobaczenia wkrótce.- uśmiechnął się do nas uprzejmie po czym zapisał coś w dużym zeszycie.
Harry pociągnął mnie w stronę wyjścia na parking. Stanął przy aucie, czekając aż niebieskooki otworzy zamki. Kiedy drzwiczki od strony kierowcy się zamknęły, Hazz objął mnie mocno.
- Scarlett, będziesz dzisiaj spala w gościnnym, jasne?- spytał.
Lepsze to niż spać z nim. Skinęłam głową odwracając wzrok. Byłam pewna, ze gdybym spojrzała w jego zielone tęczówki, rozpłynęłabym się. Jest to pewne. Styles dwoma palcami skierował moja głowę ku gorze i zaczął zbliżać swoje usta do moich. Jak najszybciej mogłam, przekręciłam głowę w lewo, by jakoś od tego uciec. Nie to, ze złe całuje, czy coś. Całuje wręcz idealnie, ale ja tego nie chciałam. Wiedziałam, ze jeśli kilka razy ulęgnę, to w końcu będę musiała przestać zmagać się z myślą, ze On mnie pociąga i zgodzić się z tym.
Gdy jego wargi dotknęły mojego policzka, chłopak zacisnął pięści i głośno westchnął. Puścił mnie i otworzył przednie drzwi.
- Wsiadaj.- warknął i czekał aż wejdę po czym z trzaskiem zatrzasnął drzwi. Sam usiadł z tylu, co trochę mnie zdziwiło, bo myślałam, ze to ja wyląduje z tylu.
- Lou, podjedz po Tay.- rozkazał patrząc w lusterku na mnie.
Samochód gwałtownie ruszył, co sprawiło, ze wbiło mnie w siedzenie.

Złapałam powietrze w płuca i wstrzymałam oddech jakbym bała się, ze jest on moim ostatnim. Na twarzy Louisa zagościł uśmieszek i jeszcze bardziej docisnął pedał gazu zakręcając w prawo. No brawo, poleciałam na drzwi. Z prędkością światła zapięłam pasy i złapałam się siedzenia.
- Czy możesz zwolnic?- zapytałam. Zawsze się tego bałam. Czy wszyscy oprócz mnie tak zapierdalają?
- Ja nie jeżdżę wolno skarbie.- zaśmiał się cicho.
- To zacznij.- odpyskowałam patrząc za szybę.
Byliśmy w całkiem bogatej i spokojnie wyglądającej dzielnicy. Lou zaczął zwalniać i po ostatnim zakręcie w lewo stanął. Teraz gdyby nie pasy, rozbiłabym sobie głowę o deskę rozdzielcza. Harry w mgnieniu oka wyszedł i kierował się do jednych z drzwi. Zadzwonił do drzwi, w których po chwili pokazała się cycata blondynka. Tak, nawet z auta mogłam dostrzec jak bardzo są one obnażone i GIGANTYCZNE. Dam sobie rękę obciąć, ze to implanty.
Loczek złapał ja za pośladek i dosłownie wbił się w jej usta. Gdzieś w środku poczułam okłocie. Zazdrość? Odwróciłam wzrok w druga stronę, by nie patrzeć się na parę, która wyglądała jakby chciała się pierdolić na tym jebanym chodniku. Obrzydliwe.
- Nie przejmuj się Harrym skarbie.- odezwał się Lou kładąc mi rękę na nodze miedzy kolanem a udem.
- Czy ja wyglądam jakbym się przejmowała?- zapytałam przełykając gule w gardle.
- Scarlett, nie musisz udawać, Harry po prostu jest niedojrzałym skurwielem, który musi się nauczyć, jak traktować kobiety.- uśmiechnął się.

Czy wszyscy, którzy na początku wydają się chamskimi idiotami, potem staja się podejrzanie mili? Zaczyna mnie to przerażać... Strzepnęłam jego rękę z mojej nogi nie chcąc by mnie dotykał.
- Nie zależy mi na Stylesie. Jak chce to niech sobie debil pieprzy co chce, ja mam to w dupie.- oznajmiłam zerkając za okno. Szli do auta.
Ta laska była perfekcyjna. Duży biust, zgrabny tyłek, plaski brzuch i długie nogi. I coś czego zazdroszczę jej chyba najbardziej, czytaj, wzrostu. Szla na szpilkach, a jej wzrost z Harrym był niemal równy. Ja, jeśli założyłabym 15-stki nadal byłabym od niego dobre 10 cm niższa. To nie fair. Ale cóż, faceci zazwyczaj lecą na piękne, wysokie, długonogie blondynki. Jedyne co ja miałam długie, to włosy, mój największy atut. Kochałam je.
Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwierania drzwi. To dlatego kazał mi usiąść z przodu, by móc się z nią miziać z tylu.
- Lou!- nawet kurwa, ma głos idealny!- Dawno się nie widzieliśmy.- wsiadła za mój fotel i poprawiła bluzkę.
Zaraz po niej wsiadł Harry. Jego włosy były w totalnym nieładzie. Skoro teraz wyglądają tak seksownie, to jak on musi wyglądać po seksie? Mmm... Dobra, już się zamykam.
- Tak, wiem. Zostajesz na noc?- na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
- Oczywiście! No w końcu, ktoś musi zadbać o Harrego.- zaśmiała się kładąc rękę na jego torsie.
Przyznaje się, kipiałam z zazdrości, to chciałam być ja. Styles był wręcz idealny. Wszystko mnie do niego ciągnęło.
- A Ty to kto?- to pytanie skierowała do mnie wychylając się na przód auta wypinając przy tym swoje tylne walory. Styles może sobie popatrzeć.
- Scarlett, jestem..- zaczęłam zastanawiając się jak dokończyć to zdanie. Bo szczerze to nie byłam pewna kim ja w tej chwili jestem. Na szczęście Louis gładko wybrnął z tej sytuacji.
- Scarlett, jest nowa w gangu. Zna się na rzeczy i będzie dla mnie pracować.- odetchnęłam z ulga.
- Ja jestem Taylor i chyba mi się wydaje, ze nie spędzimy ze sobą zbyt dyzo czasu.- z powrotem oparła się o oparcie od jej siedzenia opierając głowę o ramie Hazzy.
- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy.- skwitowałam. - Nie daj Boże mogłabym się zeszmacić i co by było?- uśmiechnęłam się sama do siebie, dumna ze swojej ciętej wypowiedzi po czym założyłam ręce na piersi.
- Wtedy miałbym dwie dziwki zamiast jednej, co byłoby jeszcze lepsze.- słowa Stylesa przerwały mój samozachwyt i jeszcze raz przemyślałam co on własnie powiedział. Chciałam zdać mojego jebanego buta i rzucić na tył by wylądował na jego jebanej, aczkolwiek pięknej twarzy. A lepiej by było jakby się odbił i walnął Taylor w jej pusta dupę.
- Styles, zamknij się.- warknął Lou przejeżdżając obok Tesco.
Nawet nie zauważyłam kiedy ruszyliśmy. Przygryzłam wnętrze policzka by nie wybuchnąć. Powietrze w aucie było tak ciężkie i geste, ze można by było je nożem ciąć.

Zamknęłam oczy kiedy usłyszałam jak zaczęli się całować, obrzydzało mnie to, mlaskali przy tym tak głośno jak małe dziecko jedzące gumowy karczek. Okej, ja tez nie zachowywałam się jakoś bosko, bo mieszkając w Ameryce musiałam całować się z jakimiś oblechami, ale to była część mojej pracy, która chciałam wykonywać. Okej, zabrzmiało to nieco dziwnie... Chciałam po prostu zobaczyć jakie to uczucie. Czy to jest tak jak widać na filmach, albo można przeczytać w książkach romantycznych. Ale takiego pocałunek nie przeżyłam nigdy. Nigdy nie całowałam się z własnej woli. Fajnie, co? 17-nasto latka nigdy nie miała tego swojego pierwszego wymarzonego pocałunku... Nigdy nie pocałowałam nikogo pierwsza. Tak, dużo by się chwalić.
Po niedługim czasie dojechaliśmy do domu. Czym prędzej wyszłam z auta trzaskając za sobą drzwiami, ze nie zdziwiłabym się gdyby coś się autku stało. Weszłam do środka i pobiegłam na gore wchodząc do pokoju Harrego. Złapałam z szafy piżamę oraz czysta bieliznę. Na podłodze zobaczyłam, mój biedny, poszkodowany telefon. Podniosłam go i lekko pogłaskałam. Tak, pogłaskałam. Schowałam do kieszeni i weszłam do łazienki. Z półki wiszącej nad zlewem zabrałam moja szczoteczkę do zębów, a z wieszaka, ręcznik. Szybko skierowałam sie do wyjścia. Byłoby mi trochę niezręcznie gdybym miała przeszkadzać im w "zabawie".
Nagle moje ciało wpadło na większe i twarde. Spojrzałam w gore i zobaczyłam uśmiechającego się Stylesa.
- Zejdź mi z drogi.- rozkazałam sucho, przesuwając się na prawo chcąc przemknąć obok.
- Scarlett, pokój gościnny dwa drzwi na lewo.- uśmiechnął się.
Bez słowa wyminęłam go szturchając go w ramie. Debil.

Weszłam do zwykłego kremowego pokoju z niebieskimi dodatkami. Był całkiem przytulny. Rzuciłam moje rzeczy na łózko i usiadłam na drewnianej podłodze. Wyjęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam czy Luke możne nie dzwonił. Nie, na szczęście, w sumie to chyba lepiej. Westchnęłam, wstałam i zdjęłam ubranie. Założyłam piżamę i rozczesałam palcami włosy, które po chwili związałam w i tak rozwalającego się warkocza. Nie ma sensu, żebym sama tu siedziała, a ze na dole widziałam wielki, piękny telewizor, to czemu by tak z niego nie skorzystać? Stanęłam przed lustrem spoglądając na odbicie. Piękna jak zawsze. Może i brzmi to nieco samolubnie i selfistycznie, ale to, ze mowie tak o sobie, utwierdza mnie w tym przekonaniu i od razu humor się poprawia. Zeszłam na dol omijając drzwi do pokoju Harrego szerokim lukiem. W salonie siedział Niall i pewien kurewsko przystojny chłopak podobny do Davida Beckhama. "Beckham" leżał rozwalony na kanapie a blondyn obok na fotelu. Podeszłam do kanapy zwalając nogi bruneta i usiadłam na ich miejscu. Nie będę starała się być mila i nieśmiała, bo wtedy nie będę sobą. Ciężko to zrozumieć, ale jak mnie polubią, to taka jaka jestem, a nie udająca kogoś innego.
- Co kurwa?- usłyszałam.
- Siadam, nie widać?- zapytałam retorycznie.
- Nie umiesz powiedzieć "Przepraszam, chce usiąść"?- spytał oburzony.
- A c
zy ja wyglądam na taką?- zaśmiałam się. Jego oczy zabłysły. Usiadł normalnie drapiąc się po karku.
- Nie znam Cie.- skwitował.
- Scarlett Nuttal.- podałam mu rękę.
Przez cały ten czas Niall przyglądał się nam z zaciekawieniem zjadając czipsy.
- Liam Payne, milo poznać.- chłopak przychylił się w moja stronę i przybliżył moja dłoń do jego ust, całując ja delikatnie.
- Stary, ona jest zajęta.- odezwał się w końcu Niall.
- Ha, przez kogo niby?- zapytałam zabierając dłoń. Dobrze wiedziałam, lecz to chyba nie było już ważne.
- Harry Styles kochanie.- uśmiechnął się do mnie patrząc mi głęboko w oczy.
- No chyba nie. On własnie pierdoli się na gorze z tą... Jak jej tam? Taylor.- powiedziałam opierając nogi na stoliku przede mną.- Wiecie może gdzie jest Zayn? Potrzebuje papierosów.- odchrząknęłam.
- Poszedł gdzieś.- oznajmil Liam.- A Harrym się nie przejmuj. On śpi ze wszystkimi. 

Dobrze wiedzieć...
_________________________________________________
Zazu jest dumna. 


Bardzo dumna
22 komentarzy
WOW
WoW
wow
w
Dziękuję za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Dzisiaj, jeśli przeczytacie tę notkę macie napisać Rogal. Lubię rogale. Mniam. 
Hahahahaha, jestem dziwna, ale cóż.
Zazu aka. miszczunio
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
EDIT:
Moja mama nie pozwoliła mi oglądać #1DDay. Zaraz chyba umrę, błagam, znajdźcie moje szczątki i pochowajcie. Mam dosyć, cały czas się na mnie drze o wszystko. Mam dość.

EDIT: Kiedy będzie minimum 5 komentarzy, możecie liczyć na rozdział. Nie wcześniej! Komentarze mają być od innych osób.

środa, 13 listopada 2013

Chapter seven...


Kolejny rozdział najwcześniej w weekend, a jeśli mnie zmobilizujecie to wcześniej
- Powiesz im?- zapytałam. 
- Tak.- jechał skupiony na drodze.- Dlaczego nie kontaktowałaś się z bratem?- teraz to on zapytał. Jedyne co mnie zdziwiło znowu był spokojny. Co on kobieta w ciąży czy przed okresem? 
- Moi rodzice zabrali mi telefon, żeby Luke nie kombinował jak mnie od nich wyrwać .- odpowiedziałam obojętnie. Jeśli już i tak zna polowe mojego życia  to czemu ma nie znać kilku szczegółów?
- Czyli nie masz telefonu.- bardziej stwierdził niż zapytał. No kurwa, dołować mnie już nie musi...
Nie odezwałam. Po prostu nie chciałam się jeszcze bardziej denerwować. Ku mojemu zdziwieniu z powrotem podjechaliśmy do centrum.
- Harry, co Ty tu znowu chcesz?- zapytałam zrezygnowana.
Wjechaliśmy na ten sam parking i zatrzymaliśmy na miejscu zaraz przy wyjeździe.
- Kupie Ci telefon.- oznajmił.
- Jeżeli sadzisz, ze jeśli kupisz mi telefon, to Ci obciągnę to się mylisz.
- Nie oczekuje tego kotku. Mam od tego koleżanki.- uśmiechnął się, obrzydliwe, jak on tak może... Wysiadł i kupił bilet by po chwili przykleić go do szyby. - Wychodzisz? Bo zamykam.- zapytał otwierając mi drzwi. Chwyciłam za jego silna rękę i podciągnęłam się do góry.
- Harry, wytłumacz mi, dlaczego chcesz kupić mi telefon?- zapytałam.
- Jak zapewne wiesz, bycie w gangu nie oznacza ciągłego siedzenia w domu.- złapał mnie za dłoń. Znowu zaczyna. Kurwa, on serio ma chyba coś z głowa, skoro najpierw mnie lubi, potem grozi mi bronią myśląc o zabiciu mnie, a na końcu znowu mnie lubi... Co za człowiek!- Ja muszę wychodzić żeby załatwiać to i owo, a Ty przez ten czas będziesz siedziała u mnie, wiec musze mieć z Tobą jakiś kontakt.- splótł nasze palce ze sobą i po raz kolejny, jego kciuk smyrał wnętrze mojej dłoni. Zaczyna się...
Weszliśmy do środka i teraz zobaczyłam jak wiele osób się na niego patrzy. To prawda, wyglądał seksownie, ale to chyba nie dlatego. Ci ludzie patrzyli na niego ze strachem.. Weszliśmy do sklepu z telefonami komórkowymi. Hazz podszedł do lady, którą obsługowa jakaś blondynka spoglądająca w ekran swojego Samsunga.
- Ekhem- odchrząknął Styles. Blondynka podniosła wzrok na Harrego, a na jej twarzy pojawił się uroczy uśmieszek. Phi.
- W czym mogłabym pomoc Harry?- zapytała słodkim tonem. No bardziej uroczą już się nie da być.
- Czy ja Cie znam?- spojrzał na nią z ukosa.
- Poznaliśmy się kiedyś na imprezie, pamiętasz?- po raz kolejny wyszczerzyła do niego zęby.- Spędziliśmy mile chwile.. Ciężko takie rzeczy zapomnieć.
- No najwyraźniej musiałem być ostro zajebany, skoro pozwoliłem by do czegoś miedzy nami doszło...- zmierzył ją od pasa w górę. W głębi ducha przybiłam sobie samej piątkę.
- To czego chcesz?- najwyraźniej puściła uwagę Hazzy mimo uszu.
- Telefonu. iPhona 5 s poproszę oraz starter do O2.- otworzyłam szeroko oczy, przecież to około £2000!
- Harry!- podniosłam głos.
- Zamknij się Scar.- wywróciłam oczami po czym patrzyłam jak wyjął kartę debetowa i wciskał kod na małych klawiszach.- Jaki chcesz kolor?- wzruszyłam ramionami.
- Bialy.
Dziewczyna podała mu pudełko ze smartfonem, które otworzył. Wyjął urządzenie i włożył do niego kartę. Po chwili kiedy go włączył, wstukał numer telefonu, zapewne jego i podał mi go.
- Dzięki.- burknęłam.- Możemy już iść?- pociągnęłam go za dłoń.
- No chodź kotku.- uśmiechnął się i podążyliśmy ku wyjściu.
***
- Harry, kurwa, gdzie Ty byłeś?!- usłyszałam krzyk zaraz po wejściu do mieszkania.
Zza drzwi od kuchni wyszedł całkiem wysoki brunet o ciemno zielono-niebieskich oczach.
- Na zakupach, czego chcesz?- zapytał Harry spokojnie. Lou podszedł do mnie mierząc mnie od góry do dołu.
- Ładna jest, ale na co mi ona tu?- obszedł mnie do okola przy czym klepnął mnie w pośladek. Moja cierpliwość była na wyczerpaniu.- Zwyczajna suka, niczym się od innych nie rożni.

- Pff...- prychnęłam krzyżując ręce na piersi.

- Nie możesz jej przelecieć i się jej jakoś pozbyć?- zakręciło mi się w głowie. Co on myśli, ze ja jestem jakąś dziwką? Nieeee... Miarka się przebrała. Już miała podejść do niego i uderzyć go w twarz kiedy Styles uścisnął moja dłoń.
- Scar ma kilka przydatnych zalet.- co ja kurwa robot kuchenny? "No wiec proszę państwa, robot kuchenny o nazwie Scar Nuttal jest bardzo wszechstronny, nie będziecie mogli się z nim rozstać! Jest pomocny , pożyteczny oraz poręczny! Również jest łatwy w obsłudze i ma wiele innych zalet..." usłyszałam w głowie głos wymyślonej przeze mnie prezenterki telewizyjnej.
- Oświeć mnie...
-Jeśli myślisz, ze jestem jakaś tępa się mylisz. Zostałam wychowana przez brata, który należał do jednego z najsławniejszych gangów w Ameryce, a dokładniej w Sydney. Uczyłam się wszystkiego od 4 chłopaków, którzy byli uznawanych za jednych z najbardziej niebezpiecznych w całym mieście! Mimo iż jestem dziewczyną, potrafię to co oni, wiec przestań zachowywać się jak seksistowska świnia, i nie myśl, ze będę kurwa jebana dziwka!- cala moja złość włożyłam w to co powiedziałam. Chyba go zaskoczyłam.
- Harry.- jego pusty wzrok skierował się na Lokatego.- Szanującej się kobiety nie uderzę, ale powinna się nauczyć, ze do mnie powinna odzywać się z ładniej.- wywróciłam oczami.
- Scarlett, idź na gore, zaraz przyjdę.- po raz kolejny uścisnął moja dłoń po czym ja puścił. Napotkałam jego chłodny wzrok. -Idź.- powiedział bezgłośnie.
Skierowałam się w stronę schodów prowadzących na gore. Przeskakując po dwa stopnie weszłam na gore. Zobaczyłam jak z łazienki wychodzi Hazel. Szybkim krokiem podeszłam do niej i zatrzymałam ją.
- Hej, nic Ci nie jest? Jak się czujesz?- zapytałam. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, lecz po chwili się otrząsnęła. Była niewiele wyższa ode mnie ( tak, wszyscy są wyżsi ode mnie), miała niebieskie oczy i praktycznie białe włosy. Była śliczna, jedyne co ja oszpecało to siniak na policzku.
- Harry mówił, ze nie mogę z Tobą rozmawiać.- ze co kuźwa?! On ma chyba coś na bani.
- Dlaczego?- zapytałam. Co on chce mnie odciąć od ludzi?
- On jest strasznym zazdrośnikiem. Będzie Ci robił awantury nawet jeśli tylko spojrzysz na jakiegoś chłopaka.- oznajmiła.
- Ale Ty jesteś dziewczyna!- zbulwersowałam się. No nawet u mnie tak nie było. Jonah miał dziewczynę, na dodatek przyjaźniłam się z nią, a reszta ją lubiła, wiec o co chodzi?
- To niema znaczenia. Lepiej się go słuchaj, dla własnego dobra.- powiedziała i zeszła po schodach.
Weszłam do pokoju i usiadłam na podłodze. Jak ja się mogłam w to wpakować?! To nie była moja decyzja, a mimo to żałuje. Chciałam podkulić nogi, ale poczułam coś co mi przeszkadzało. Z kieszeni jeansów wyjęłam telefon. Patrzyłam się na niego uświadamiając sobie, ze w końcu mam okazje by zadzwonić do Luke'a!
Ale czy mogę? Przecież Harry kupił mi telefon do kontaktowania się z nim.. Ale nie powiedział nic, ze nie mogę dzwonić do innych. Wybrałam numer, który znałam na pamieć i wcisnęłam zielona słuchawkę.
Jeden sygnał, drugi, trzeci...
- Tak słucham.- usłyszałam ten dobrze znany mi amerykański akcent.
- Luke!- powiedziałam cicho.
- Scarlett, od kogo dzwonisz?- wydawał się być zaskoczony aczkolwiek szczęśliwy.
- Od siebie. To długa historia, jak tam u Was?
- Nie jest złe, to co zwykle, stęskniłem się za Tobą siostra.- moje kąciki ust podniosły się do góry.- Jak ze starymi, wkurwiają Cie?
- Nie mieszkam z nimi, a to jest częścią tej długiej historii.- zmieszałam się. Nie mogłam mu powiedzieć. Hazz i tak się wkurzy jak tylko się dowie, ze z nim gadałam.
- Jak to?! Scar, gdzie Ty jesteś?- zapytał.
Kiedy juz mialam odpowiedziec uslyszalam kroki po schodach.
- Musze kończyć, nie mogę rozmawiać.- w tym momencie przez drzwi wszedł Harry. Szybko się rozłączyłam.
- Scar, z kim Ty rozmawiałaś?!- w jego oczach widziałam furie. Podniosłam się i stanęłam przed nim. Wyrwał mi telefon z dłoni i rzucił nim o podłogę. Mój biedny telefon, już zdążyłam go polubić.
- Z bratem Harry.- odpowiedziałam spokojnie. - Chciałam się dowiedzieć czy nadal żyje.- prychnęłam.
- Nic mu nie powiedziałaś, prawda Scar?- westchnął.
- Nie.- burknęłam siadając na łóżku.
- Louis powiedział, ze musisz mu udowodnić, ze się nadajesz.- ja również usiadłam na przeciwko niego.
- Do czego?- zapytałam.
- Do gangu, możesz się okazać przydatna.- tak kurwa, po raz kolejny Scarlett zamienia sie w robota kuchennego, a on używa tego niefajnego słowa
- Jesteś żałosny, wiesz o tym?- prychnęłam.
- To jego słowa, ja tylko powtarzam.- usłyszałam dźwięk esemesa.
Harry wyjął telefon, uśmiechnął się do wyświetlacza i zaczął odpisywać. Nie chciałam być wścibska, ale czułam nieodpartą potrzebę zapytania go do kogo pisze. Siedziałam w tej niezręcznej ciszy zastanawiając się jak mam się zachowywać. Do Stylesa przychodziły kolejne i kolejne esemesy, a ja nadal siedziałam na tym cholernym łózko i liczyłam palce. No bo co innego miałam robić? Poczułam klujące uczucie w gardle. Czy ja byłam zazdrosna o Harrego? O tego głupka?? O tego głupka, który zachowywał się jak skończony idiota przed okresem? Tylko nie to...
- Idę się wykapać. Masz jakiś ręcznik i szczoteczkę do zębów?- spytałam mając nadzieje, ze mi odpowie.
- Są w komodzie w łazience.- powrócił do pisania.
Chwyciłam jakąś zbyt dużą, czarna bluzkę z napisami, którą dzisiaj kupiłam i zielone rurki. Uwielbiałam duże bluzki, co z tego, ze wyglądałam w nich jak umpalumpa, były fajne. Wzięłam również bieliznę na zmianę i poszłam do łazienki, przez drzwi w pokoju. Była fajnie urządzona mimo niedużej przestrzeni. Czarne ściany i zielone rozjaśnienia, prysznic, kibelek zlew i komoda nad którą wisiało lustro. Gdzieniegdzie pojawiały się również bambusowe dodatki. Podobało mi się. Szybko wskoczyłam pod prysznic i umyłam włosy. Przydało mi się to.
Chwila spokoju, ciepła i odpoczynku. Mogłabym stać tu przez wieczność. Dzisiaj pierwszy raz od długiego czasu rozmawiałam z Lukiem. Może i ta rozmowa nie była jakaś długa, ale wiedziałam, ze nic mu nie jest.
Wyszłam z kabiny i owinęłam się wcześniej naszykowanym, zielonym ręcznikiem. Uwielbiałam ten kolor. Założyłam bieliznę i zaczęłam osuszać włosy. Wyglądały strasznie, wiec zdjęłam z nadgarstka gumkę i związałam nią włosy w niechlujnego warkocza. Były one jednym wielkim monstrum. Wcisnęłam na siebie rurki i koszulkę po czym umyłam zęby. Po tak zwyczajnych czynnościach poczułam się świeża, czysta i wypoczęta.
Wyszłam z łazienki kompletnie ignorując Harrego, który teraz leżał na łózko wpatrzony w drzwi wejściowe.
- W końcu wyszłaś!- pobudził się. Nie odpowiedziałam. Moje wczorajsze złożone rzeczy wywaliłam do kubła na brudy i teraz tylko podniosłam telefon, który nadal leżał na podłodze i sprawdziłam czy nic mu nie jest. Dzięki Bogu nie. Luke nie dzwonił. W sumie to dobrze.
- W końcu odłożyłeś telefon.- powiedziałam z przekąsem.
- Scarlett, możemy iść?- zignorować moja wypowiedz.
- Taaa, jasne.- schowałam telefon do kieszeni i skierowałam się do drzwi.
Wyszłam przodem schodząc na dol, do salonu w którym stał ten chłopak o imieniu chyba Louis. Skłamałabym mówiąc, ze nie jest przystojny. Przystojny, ale niebezpieczny, tak jak Harry.
- No wiec, możemy jechać?- zapytał Harry stając obok mnie i łapiąc mnie za rękę.

Wyrwałam ja i założyłam ręce na piersi tak by nie mógł jej z powrotem złapać. Zaśmiał się i ruszył za Louisem do garażu. Ja nadal stałam w miejscu. Nie wiem czemu, nie wiem czego oczekiwałam.

- Chodź Scarlett.- Harry stanął i odwrócił się w moim kierunku. Nie miałam zbytniego zaufania do Louisa. Mimo to ruszyłam za loczkiem. Zobaczyłam to samo BMW, którym jechaliśmy na zakupy. Lou własnie otwierał sobie drzwi i siadał za kierownice.
- Nie stresuj się.- polecił mi Styles kiedy drzwiczki się zamknęły.
- Ja nie...
- Scar, to widać.- zaśmiał się.
Otworzył mi bym usiadła na tylnym siedzeniu. Po chwili sam siedział w środku ja siedzeniu pasażera. Fajnie, pozwiedzam to jakże piękne miasteczko zza szyby okna samochodu, który jedzie tak szybko, ze nawet nie zdołam przeczytać slow reklamy na billboardzie. Fajnie.
Po 15 minutach jazdy przeplatana grobowa cisza zaparkowaliśmy przed średniej wielkości budynkiem, który trochę mnie przytłaczał. Nie chodziło o wielkość, a o wygląd. Szare, przepraszam, już nie więcej szare, bo zostały popisane, przez grafficiarzy ściany, były popękane i pozdzierane. Nie lubiłam takich miejsc.
- Wysiadasz?- usłyszałam ochrypły, aczkolwiek seksowny głos Harrego. Skinęłam głową i stanęłam na nogach. Trzasnęłam drzwiczkami i razem z chłopakami ruszyłam w kierunku wejścia. Przy kasie Lou zapłacił za wynajęcie malej sali treningowej.
- Kluczyk panie Tomlinson, cały sprzęt znajduje się w środku.- oznajmił kasjer, podając mu zawieszkę. Musieli go tu dobrze znać, skoro zwracali się do niego po nazwisku bez zapytania o nie.
____________________________________
I'M SO SORRY!
Przepraszam, że tyle nie dodawałam! Straciłam zapał. Komentują tylko 2 osoby. Niby, że wszystkich odwiedzin jest ponad 930, to na blogu jest tylko 10 komentarzy. 
I teraz nadchodzi pytanie, czy ja mam dla kogo pisać? 
Bardzo bym chciała, ale no cóż...
Mam strasznie dużo pomysłów!
A teraz mobilizacja! KAŻDA OSOBA, KTÓRA PRZECZYTA TO ZDANIE I PISZE W KOMENTARZU SŁOWO BANAN! 
Można również dodać opinię o rozdziale, co bardzo by mnie ucieszyło :)
#muchlove
@zazimaz
Kolejny rozdział najwcześniej w weekend, a jeśli mnie zmobilizujecie to wcześniej :)j :)