czwartek, 27 marca 2014

Chapter twelve...

Przepraszam, przepraszam, przepradzam! Zaniedbalam bloga! Bardzo! Wybaczycie mi? Piszcie w komentarzach co sadzicie o tym rozdziale! Przez 5/6 mialam blokade tworcza dlatego jest on bez zadnego ciekawego czegos ;( aleeee... Wena mi wrocila kiedy babcia przyleciala do mnie i przywiozla mi ksiazki, ktore kupil mi tatus- Dary Aniola! Czytam miasto popiolow i w przerwach pisze, pisze i pisze! wybaczcie mi za nieobecnosc! Kolejny niedlugo!

__________________________________
- Harry, zostań.- brunetka złapała moją dłoń przyciągając do siebie. Miała otwarte oczy, a jej twarz oświetlało słabe światło lampki nocnej leżącej na stoliku obok. Przeszedłem z drugiej strony łóżka kładąc się obok niej. Sięgnąłem by zgasić lampkę po czym przykryłem się kołdrą.- Przytulisz mnie?- zapytała cichutko. Położyłem rękę na jej plecach przyciągając do siebie. Nasze ciała stykały się w prawie każdym miejscu tworząc idealną całość. Nie mogłem uwierzyć, że taka mała rzecz może sprawić mi tyle przyjemności.- Dziękuję Ci. Dobranoc..- poczułem jej usta składające lekki pocałunek na moim obojczyku.
- Dobranoc.
____________________________________________________
Scarlett's POV
Obudziłam się rano obejmując Harrego. Przecież usnęłam na podłodze, a przynajmniej tak mi się wydawało. O co chodzi? Szybko go puściłam i się od niego odsunęłam tak że wylądowałam na krawędzi łóżka. Mój gwałtowny ruch sprawił, że Styles otworzył oczy.
- Jak się spało Scar? Łóżko wygodniejsze od podłogi?- uśmiechnął się do mnie perfidnie, lecz w jego oczach nie widziałam wredoty, widziałam rozbawienie. Domyśliłam się, że to dzięki niemu nie musiałam spędzać nocy na twardej posadzce. 
- Czemu mnie przeniosłeś?- zapytałam sucho, siadając przeciagnelam sie. Pociągnęłam za kołdrę chcąc się otulić, co sprawiło, że całkowicie odkryłam umięśnione ciało Harrego. Leżał sobie w samych bokserkach, a uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze większy. Nie mogłam oderwać wzroku od jego tatuaży rozmieszczonych na całym ciele. Moją uwagę przykuła wielka ćma na klatce piersiowej.
- Zrób zdjęcie, starczy na dłużej.- w pokoju zabrzmiał jego dźwięczny i harmonijny śmiech.
- Po co robić zdjęcie jakiejś ćmie?- odwróciłam wzrok od jego ciała, patrząc na moje palce.- Z resztą, pytałam, czemu mnie przeniosłeś, a tym bardziej spałeś ze mną w jednym łóżku? Ba, w jednym pokoju?- założyłam ręce na piersi i uniosłam wzrok, zerkając na jego twarz. Chłopak również usiadł naprzeciw mnie przygryzając wargę. Oh.. jak ja chciałam być osobą, która ją przygryza.. 
- To jest motyl, nie ćma.- brunet zmarszczył czoło.- Przeniosłem Cie, ponieważ zrobiło mi się Ciebie żal, a to Ty prosiłaś mnie o to bym Cię przytulił. Z reszta nie rozumiem co to za bulwers, nie ukrywajmy, ze razem spi sie lepiej.- znowu się uśmiechnął ujawniając urocze dołeczki w policzkach. 
Westchnęłam kręcąc głową z dezaprobatą. Zdjęłam gumkę z nadgarstka i związałam nią włosy w wysoką kitkę. Nie przypominam sobie, żebym go o coś takiego prosiła.. chociaż może coś po prostu majaczyłam lub lunatykowałam. Masakra do potęgi ętej.
- Idę coś zjeść.- oznajmiłam wstając na nogi po czym ziewnęłam zakrywajac usta koldra.
Harry nie odezwał się ani słowem, za co po części mu dziękowałam. Wyszłam z pokoju zamykając drzwi po czym skierowałam się do schodów. Powoli zeszłam na dół delikatnie stawiając moje gołe stopy na zimnej, drewnianej posadzce.
Nie mialam juz zadnego pojecia co w koncu jest miedzy mną a Harrym. Czuje coś do niego, to jest pewne, ale czy on naprawdę czuje to samo? Czy tylko się ze mnie zgrywa... Było mi po części głupio, ponieważ nie wiedziałam już co robić. On jest pierwszym mężczyzną przy którego pocałunku nie czułam odrazy, a przyjemne uczucie w całej sobie. Raz sie całujemy, a po chwili nienawidzimy. Znam go krótko, ale chyba zaczyna mi na nim zależeć, ale teraz został tylko jeden problem.. Czy jemu zależy na mnie.
Scarlett, tylko się nie zakochuj, to boli. A przynajmniej tak słyszałam; może to zabrzmi żałośnie, ale tak, ja, Scarlett Nuttal, nigdy nie byłam zakochana i nie mialam chłopaka.
- Jej matka po raz kolejny się z nami kontaktowała Liam, a po dziewczynie ani śladu.- usłyszałam nieznany mi męski, głęboki głos dobiegający z salonu. Wyjrzałam zza ściany chcąc dowiedzieć się kto to. Razem z Liamem ubranym w policyjny mundur, stał kolejny policjant. Jeśli mam być szczera, to wyglądał seksownie. Jak to mówią, za mundurem, panny sznurem.. Do moich myśli wdarł się obraz Harrego w podobnym mundurze, co sprawiło, że głośno wciągnęłam powietrze.
- Macie już jej dokładny rysopis?- zagadnął Payne. 
- Niska, blada, brązowe włosy do pasa. Ci ludzie nie umieli się zbytnio określić, a jedyne jej zdjęcie, które mieli, było sprzed 10 lat, czy coś takiego.- wstrzymałam powietrze. To o mnie mówili... Zastanawiałam się czy powinnam wyjść i powiedzieć, że jestem tutaj. Wtedy chociaż wyplątałabym się od niezręcznych sytuacji z Harrym. Jednakże, Liam najprawdopodobniej straciłby pracę, te w policji, co nie wyszłoby mu na dobre. 
Westchnęłam wracając na górę. Otworzyłam drewniane drzwi do pokoju Harrego i zamknęłam je niedbale. Loczka nie było, ale za to słyszałam dźwięk lecącej wody, dobiegający z łazienki. Uznałam, ze szybko nie wyjdzie, więc chyba mogę się przebrać. Odłożyłam sobie jakieś jeansowe spodnie, zielony sweterek oraz czystą bieliznę ze skarpetkami na bok, chowając resztę nierozpakowanych zakupów do wolnych szafek w szafie.
Dźwięk wody ustał, a ja nadal kontynuowałam rozpakowywanie się. Białe drzwi do łazienki otworzyły się, ukazując półnagie ciało Harrego. Jego biodra okalał śnieżnobiały ręcznik. Taki idealny.. Zarys jego mięśni był łatwo widoczny, a dwie linie tworzące V dodawały temu wszystkiemu jeszcze większego stopnia perfekcji. Szybko odwróciłam uwagę od jego ciala i zwróciłam ją na ubrania. Gapiłam się na niego. To źle. Skarciłam się w myślach. Brunet wyjął z komody czyste, czarne bokserki marki Lonsdale.
- Patrz śmiało, kocie.- jego twarz rozświetlił uśmiech kiedy ręcznik opadł z jego bioder. Momentalnie, speszona odwróciłam wzrok przygryzając wargę. Ma się czym chwalić..
- Scarlett, chodz do mnie, prosze.- oparl sie o szafe, do ktorej wkladalam poskladane ubrania.
*Harry's POV*
- Przepraszam Cie.- stwierdzilem. To byla moja wina. Nie podobalo mi sie po prostu jej zachowanie w stosunku do mnie.- Nie powinienem na Ciebie krzyczec.- spojrzalem na nia czekajac na jej reakcje.
- Nie powinienes, zgadzam sie.- odparla sucho nadal skladajac ubrania z ostatniej juz torby.
- Prosze Cie, wybacz mi, nie chce tego psuc.- zaczelo mi zalezec na tym, by znowu mnie pocalowala, dotknela lub chociazby spojrzala na mnie bez wyrzutow. Uslyszalem ciche westchniecie po czym Scar sie podniosla. Stanela kilka centymetrow ode mnie patrzac mi w oczy.
- A czy tu jest cos do popsucia?!- podniosla glos.- Czy Ty cos czujesz, czy tylko chcesz ze mnie zrobic maszyne do spelniania Twoich zachcianek?- w jej oczach zebraly sie lzy.- Znamy sie chwile, kilkadziesiat godzin, a jakim sposobem ja juz cos do Ciebie czuje?! Nie chce tego, bo wiem, ze mnie zostawisz dla jakiejs laski z wielkimi...- nie pozwolilem jej dokonczyc. Zlapalem jej policzki przyciskajac nasze wargi do siebie. Nie wazne jak bardzo tandetnie to brzmi, czulem jak puls mi przyspiesza, a swiat do okola przestaje ostniec.
- Scarlett, mimo tych kilkudziesieciu jebanych godzin, zalezy mi na Tobie.- oznajmilem odrywajac sie od niej niechetnie.- Jestes moja. Nikt niema prawa Cie dotykac, w jakikolwiek sposob, ktory mi sie nie spodoba.- oplatlem dlonmi jej talie przysowajac ja do siebie. Ugh, jak ona mnie pociagala. Jest idealem. Moglem stac i jedynie patrzyc na nia, a juz mi sie robilo goraco.- Przepraszam, ze na Ciebie nakrzyczalem wczoraj, nie powinienem. Ale musisz sie mnie sluchac, czy tego chcesz czy nie.. Scar spojrzala na mnie zdziwiona oddychajac powoli.- Ja tez cos czuje. Nie czulem tego nigdy Scarlett.
- Harry, ja tez..- przerwala mi.- Ale umowmy sie, Ty rowniez bedziesz moj, dobrze?- wspiela sie na palcach i jedna dlon wplotla w moje wlosy pociagajac je lekko u nasady. Jej szept, ktory slyszalem przy uchu w polaczeniu z jej dotykiem sprawil ze jeknalem.- Bedziesz traktowal mnie z szacunkiem, rozpieszczal i najwazniejsze jest to, ze bedziesz szanowal moje zdanie.- jej usta dotknely mojej szyji pozostawiajac na niej mokre pocalunki. Boze, co ta dziewczyna ze mna robi?
- Co tylko zechcesz, aleScarlett, nie mysl, ze bedziesz mogla isc znowu na jakas akcje.- oznajmilem lekko odpychajac ja od siebie. Dziewczyna zmarkotniala.
- Harry, zrozum, ze ja chce na siebie zarobic. Robilam to mieszkajac jeszcze w Ameryce, wiec nie masz o co sie bac.- westchnela spogladajac mi w oczy.
- Wiem, ze nie mam, ale nie mam zamiaru pozwolic komukolwiek Cie dotknac, a tymbardziej jakims zaduzonym w kredytach dziwkarza. Jasne? Z reszta tak jak juz mowilem, jestes moja kobieta. Nie musisz pracowac.
*Scarlett's POV*
- Tak.- skinelam glowa. Usta Harrego wygiely sie w usmiechu. Mimo wszystko zle sie z tym czulam. Nie lubie kiedy ktos placi za mnie. W Ameryce mialam swoje pieniadze odkad zaczelam bardziej wplatywac sie w gang. Wczesniej Luke za mnie placil. Ale to cos innego niz jakby Harry mial za mnie placic.- Harry, czy ja moge wrocic do domu?- mezczyzna spojrzal na mnie podejzliwie, a jego oczy pociemnialy.
- Nie.- oznajmil krótko.
- Prosze Cie, ja obiecuje, nic nikomu nie powiem. Bede milczala.- uprzedzilam jego odpowiedzi.- Ja sie po prostu boje, ze wpadniecie. Oni porusza niebo i ziemie, zeby mnie znalezc.- tak serio to po czesci martwilam sie rowniez o Luke'a.. Moze oni beda mysleli, ze to on mnie zabral i przez to bedzie mial problemy..
- Wiem, ze milczalabys.- delikatnie przeczesal moje wlosy lekko zaplatajac je sobie do okola swoich dlugich palcy.- Jednakze wolalbym miec Ciebie przy sobie.- teraz to on przejechal ustami po mojej szyji. Przekrzywilam glowe, by dac mu wieksze pole do popisu. Zlapalam go za biodra przyciagajac do siebie. Moje kolana zmiekly, wiec objelam go w pasie by miec jakies podparcie.
- Harry, bedziemy sie spotykac.- poprosilam cicho.- Obiecuje Ci. Jestem tylko Twoja, nikogo innego.- poczulam pieczenie w miejscu gdzie znajdowaly sie jego usta.
- Wiem, ze jestes moja.- droczyl sie ze mna. Przejechal jezykiem po pieczacym miejscu calujac je lekko.- Moze Ci pozwole.- przymknelam oczy. Prosze zgodz sie, prosze!- Dobrze, ale ani pary z ust. Porozmawiam jeszcze z Louisem.- cmoknelam go w policzek przytulajac sie do jego klatki piersiowej. No to wracam do rodzicow... Znowu bedziemy udawali szczesliwa rodzinke, ale chociaz nie bede musiala siedziec tutaj.
*.*.*.*.*.*
- To powtorzmy to jeszcze raz. Scarlett, wiesz co masz mowic?- zapytal Louis opierajac dlon na czole. Nie ufal mi wystarzajaco, aczkolwiek Harremu udalo sie go jakos namowic.
- Wyszlam z obiadu, poniewaz mi sie nudzilo. Zgubilam sie, wiec poszlam do jakiegos pubu. Ty mnie znalazles i sie mna zaopiekowales przez te kilka dni, bo zle sie czulam, a ja klamalam Ci, ze jestem pelnoletnia. Teraz uznales, ze lepiej bedzie jak wroce do domu.- wyklepalam dobrze znany mi plan wydarzen.
- No mniej wiecej. Mozesz to ubarwic w jakis ostry sposob, na przyklad, ze sie ujebalas. Potem troszke sie pozabawialismy po pijaku, bo twierdzilas, ze potrzebujesz prawdziwego faceta.- Lou mowiac to, patrzyl na obejmujacego mnie w pasie Harrego, wiedzac, ze go to wkurzy.- Oj, Hazz, nie wkurzaj sie juz tak.- poklepal go po ramieniu, po czym wyszedl z gabinetu, w ktorym siedzielismy.
- Jutro po Ciebie przyjade.- oznajmil Harry odwracajac mnie do siebie przodem.- Jezeli tylko bedziesz mnie potrzebowala, dzwon, pisz, co tylko zechcesz.- pocalowal moje czolo. Takiego Harrego to ja bym chciala przez caly czas. Zlapalam go za dlon prowadzac za soba. Zeszlismy do garazu, w ktorym znajdowal sie juz Louis.
- Scarlett, jakby cos sie dzialo, dzwon.- mocno objal mnie swoimi ramionami.- Pamietaj, jestes moja. Jezeli dowiem sie, ze ktos Cie dotknal, a Ty na to pozwolilas, pozalujecie obydwoje.- wyszeptal do mojego ucha calujac je po tym.
- No chodz skarbie, nie chce mi sie tyle czekac.- oznajmil zniecierpliwiony Louis.
Dostrzeglam wredny usmieszek na jego twarzy. Szybko wspielam sie na palcach i cmoknelam Harrego w policzek, po czym wsiadlam na przednie siedzenie w niskiej wisniowej i smuklej Mazdzie. Louis powiedzial cos Harremu po czym rowniez wsiadl do samochodu.
- Scar, dzisiaj wieczorem, Zayn przyjedzie po Ciebie. Dostalismy kolejne zlecenie, a ze ja mam inne rzeczy do roboty, on sie tym zajmnie.- oznajmil Louis kiedy wyjechalismy z podjazdu. W mgnieniu oka usiadlam na fotelu bokiem patrzac na niego szeroko otwartymi oczami.- O Harrego sie nie martw, Jack go zajmie. Komu jak komu, ale jemu sie to uda.- brunet ubiegl moje pytanie usmiechajac sie.- Oczywiscie Ci zaplace, a ciuchy dostaniesz jak Zane po Ciebie przyjedzie, przebierzesz sie w aucie.- no to juz sobie wszystko zaplanowal, ale ehh, pal licho pieniadze, ale co bedzie jak Harry sie dowie?
- O ktorej bedzie?- zapytalam zrezygnowana.- Co mam powiedziec rodzicom?
- Okolo 8 wieczorem, a powiesz im, ze jest moim bratem, ktorego poznalas bedac u mnie i sie umowiliscie.
- Lou, wiesz jak bardzo banalnie to wszystko brzmi jak tak o tym mysle?- zasmialam sie siadajac prosto opierajac glowe o zaglowek.
- Moze i banalnie, ale Ty bedziesz bardzo przekonujaca, takze kochani rodzice Ci uwierza.- wywrocilam oczami.- Tak jak Harry.. Tak bardzo na Ciebie leci, ze wyjebal Taylor z sypialni.- spojrzalam na niego zdziwiona.- No tak skarbie, zaczynam sie o niego bac, bo mieszasz mu w glowie. Chociaz to dobrze, niedaj Boze dostalby jakas chorobe od tego calego sekszenia sie z laskami jak leci.- ups, zabolalo. To znaczy, moglam sie tego spodziewac i chyba tak bylo, aczkolwiek wolalam nie przypominac sobie o tym. Teraz jestem ja. Boze, jak to samolubnie brzmi, chociaz w sumie to dobrze.
Do konca podrozy sie nie odzywalismy. Patrzylam za okno zastanawiajac sie co teraz bedzie. Spedzilam z chlopakami kilka dni, a juz przyjeli mnie do gangu. Dziwi mnie to, poniewaz w koncu moge powiedziec komus o wszystkim co robia...
W koncu zatrzymalismy sie przy chodniku po tym jak podalam Louisowi adres. Matko boska, on chyba zna tu kazdy dom. Mezczyzna wysiadl z samochodu i podszedl do mouch drzwiczek by mi otworzyc. Chwycilam jego reke wysiadajac. Mina zrzedla mi na widok mojej matki odchodzacej od okna zapewne do drzwi. Przeszlismy przez furtke kiedy zza drzwi wejsciowych wybiegla matka, a za nia powolnym krokiem szedl ojciec.
- Jezu Chryste, Skarlett, to Ty!- podbiegla do mnie lapiac mnie w objecia. Albo po prostu udaje przed Louisem i sasiadami, albo serio sie martwila i tesknila.. Nie badz glupia Scar, oni robia to na pokaz.- Kim jest ten mezczyzna? Czy on Cie porwal?!- zaczela panikowac. To jest posrane, w koncu, jaki porywacz by mnie oddawal? Chociaz tak po czesci jest.
- Nie! On mnie przenocowal.- zaprzeczylam uwalniajac sie z jej objec. Dostrzeglam na sobie wzrok ojca. Patrzyl na mnie jakbym byla kims innym.
- Kochanie, wejdzmy do domu, na pewno jestes glodna, zmarznieta... A pan, zapraszam na kawe.- zmierzyla Lou wzrokiem pelnym obaw, lecz przemogla sie.
- Dziekuje, lecz niestety mam kilka spraw do zalatwienia w pracy, wiec nie moge zbyt dlugo siedziec.- brunet probowal sie wykrecic.
- Oj nie marudz zes pan, nalegam.- w mgnieniu oka dostrzeglam karcacy matke wzrok ojca. Byl zimny i nieczuly.
Louis podazyl za nami do srodka. Caren usadzila mnie na kanapie, a Tomlinson zadecydowal by usiasc obok mnie. Para poszla do kuchni, rozmawiajac polszeptem.
- Scarlett, ja sie zmywam.- oznajmil Louis.- Dasz rade skarbie, Zayn bedzie po Ciebie okolo 20.- powiedzial poltonem. Skinelam glowa po czym brunet wstal i wyszedl kroczac z gracja, ktorej mu nie brakowalo.
Kiedy tylko uslyszalam trzask drzwi, do salonu wparowal Simon [Dop.Aut. Misiu, musialam gdzies go umiescic ;D] zatrzymywany przez matke.
- No to Twoj kolega pojechal, tak?- mezczyzna stanal nademna i pociagnal mnie za wlosy w gore. O co chodzi?! Pisnelam z bolu.- Ty mala, zeszmacona niewdziecznico!- nadal trzymajac mnie za wlosy pociagnal w kierunku 'mojego' pokoju na gorze. Szlam zchylona, starajac sie uciec od cierpienia. Minelismy Caren patrzaca na mnie z politowaniem. Czemu ona nic nie zrobi?! Zostalam na sile wciagnieta do pokoju, gdzie ojciec zalsonil okna zaslonkami. Moje serce bilo tysiac razy szybciej niz normalnie. Bylam przerazona. Oddychalam szybko nie mogac nabrac wystarczajacej ilosci powietrza do pluc.
- Dlaczego ucieklas?!- mocno zlapal za moje ramiona. Zacisnelam zeby by nie dopuscic do krzyku.- Myslisz, ze jestem glupi?! Masz tu mieszkac! Ze mna, z matka! Masz sie zachowywac jak corka!- puscil mnie prawa reka tylko po to by zaraz przeniesc ja na moj policzek. Z impetem uderzyl mnie w niego z otwartej dloni, co sprawilo, ze moja glowa przekrecila sie pod wplywem uderzenia.- Jeszcze raz tak sie zachowasz, a bardziej pozalujesz.- syknal do mojego ucha po czym wyszedl trzaskajac drzwiami.
Czy tak zachowuja sie ojcowie? Watpie w to. Zjechalam po scianie zakrywajac twarz dlonmi. Po co ja chcialam wrocic? Czemu nie zostalam tam? Zanioslam sie placzem. Wyciagnelam telefon z kieszeni spodni, chcac wybrac numer Harrego, po czym rozmyslajac sie, odlozylam go na bok. Harry by go zabil, ją zapewne tez.. Nie chcialam tego. Nie wiem czemu; czulam blokade.

sobota, 8 marca 2014

Chapter eleven...

Rozdział dedykuję mojej kochanej siostrze Michalinie, która zamiast się uczyć na fizyce, chemii, biologii i angielskim, Filozofii oraz Arcie, pomagała mi wymyślić wątki poboczne! Dawała mi kopa w dupę po każdym razie, kiedy blogger robił mi na złość i kasował rozdział.
   Zadrżałam. Harry pogładził mnie po włosach nadal mnie przytulając.
 - Damien przyjdzie i sprzątnie ciało. Wychodzimy Scarlett.- powiedział cicho. Teraz mój nastrój do picia alkoholu się uaktywnił.
___________________________________________
Poczułam jak Harry mocno mnie obejmuje przyciskając do siebie, wyprowadził mnie z pomieszczenia. Dopiero teraz dobiegła mnie głośna klubowa muzyka. Najwyraźniej pokój w którym się znajdowaliśmy miał zagłuszające hałas ściany, wiadomo z jakich przyczyn, jednak w naszym wypadku zagłuszyły one strzał. W sumie dobrze. Nie jestem pewna jak zareagowałby Louis na nieproszonych gości.. Harry podał mi moją kurtkę, którą dałam mu chwilę przed wejściem do klubu. Założyłam ją szybko otulając się ramionami. Mimo iż byłam przyzwyczajona do takich sytuacji, strasznie je przeżywałam.
Styles torował mi drogę między spoconymi ludźmi, starając się by jak najmniej osób mnie dotknęło lub otarło się o mnie. Jednakże wiedział, że to prawie niemożliwe, więc trzymał mnie jak najbliżej siebie. Złapałam go za dłoń, chcąc by poczuł, że jestem z nim i nigdzie się nie wybieram. W końcu wydostaliśmy się z klubu, a moje ciało otulił wiatr, Wstrząsnął mną dreszcz zimna, ale starałam się go zignorować. Chciałam znaleźć się w domu i napić się czegoś. Miałam nadzieję, że chłopaki coś dla mnie zostawili.
Niepewnie stanęłam naprzeciw motoru patrząc na Harrego, po czym wsiadłam na pojazd wiedząc, ze i tak bym musiała to zrobić. Oplotłam ręce do okola brzucha bruneta mocno się trzymając. Usłyszałam głośny warkot silnika po czym ruszyliśmy.
*-*-*-*-*
Harry zaparkował motor, więc szybko zsiadłam z niego. W domu byliśmy po niecałych 10 minutach, biorąc pod uwagę, że gdyby brunet jechał normalnym tempem, dotarlibyśmy po 20. Skierowałam się do domu. Wiedziałam, że chłopak idzie za mną, bo jego stopy wystukiwały rytmiczny takt na chodniku. Otworzyłam drzwi do mieszkania, podparłam się o ścianę przy wieszaku na kurtki, na którym wisiała jedna jedyna bluza. Zdjęłam buty rzucając je w kąt po czym skierowałam się do kuchni. Poczułam znajomą woń alkoholu.
- No, no.. Wróciliście!- zaśmiał się Liam. - Troszkę już późno.- oznajmił. Odwróciłam głowę by spojrzeć na zegar wiszący w salonie. Dochodzi druga w nocy. Nawet nie zorientowałam się, że dzisiejszy dzień tak szybko zleciał.
Odczułam czyjeś ramie chwytające mnie w talii. Usta Stylesa ułożone były w cienką linię, zignorowałam go. Nie wiem dlaczego. Chwyciłam butelkę wódki i do stojącej na stole szklanki nalałam procentowego płynu. Lekko go zamieszałam, bujając naczyniem, po czym wypiłam całość za jednym razem. Poczułam pieczenie w gardle, które po chwili odeszło. Tak, tego było mi potrzeba..
- Zaraz wracam, idę po papierosy.- oznajmiłam i uwolniłam się z uścisku loczka. Truchtem pobiegłam do pokoju na górze.
Przeszłam przez drzwi wchodząc do pomieszczenia. Podeszłam do łóżka, na którym zostawiłam moje papierosy i chwyciłam jedną. Ze środka wyjęłam zapalniczkę i szybko włożyłam papierosa do ust. Odwróciłam się chcąc wyjść, ale mój wzrok skupił się na telefonie leżącym na komodzie. Podeszłam do niej wyciągając dłoń w stronę smartfona. Obróciłam białą "cegiełkę' w palcach przyglądając jej się uważnie. Coś mnie kusiło by zadzwonić do Luke'a... Odblokowałam ekran, weszłam  w esemesy, na klawiaturze wpisałam numer telefonu po czym moje palce zaczęły ponownie wędrować po wyświetlaczu wyklikując literki.
Szybko zablokowałam telefon i odłożyłam go z powrotem. Nadal trzymając cygaretę w ustach, truchcikiem zbiegłam na dół. Weszłam do kuchni gdzie Harrry zaciekle dyskutował z Jack'iem, który kiedy weszłam zamilkł i posłał mi gniewne spojrzenie i wyszedł. Podpaliłam szluga kilka razy szybko wciągając i wypuszczając dym by rozżarzyć tytoń. Usłyszałam trzask otwieranych i zamykanych drzwi. 
Styles spojrzał na mnie ukradkiem po czym wyszedł z kuchni kierując się do drzwi wejściowych. Szybko podążyłam za nim, nie wiedząc o co chodzi.
- No Hazz, jest kasa!- usłyszałam zacieszny głos Louisa. 
Akurat kiedy weszłam, w polu mojego widzenia pojawiła się złożona w pięść dłoń Harrego, uderzająca Lou w twarz. Mięśnie na barkach oraz plecach Loczka, napięły się.
- Ona więcej tego nie zrobi.- wycedził Harry przez zęby. Pospiesznie podeszłam do mężczyzn stając pomiędzy nimi. Louis potarł szczękę, złowrogo patrząc na jego "napastnika" o ile mogę tak nazwać Stylesa. Jego pięści oraz zęby zacisnęły się. Nie wiedziałam co zrobić.. Patrzyłam to na jednego, to na drugiego modląc się, by z tego nie powstała żadna bójka.
- Z tego co pamiętam, Scarlett się zgodziła mi pomóc. Z resztą to nie od Ciebie zależy, ponieważ dziewczyna pracuje dla MNIE.- Lou dodał nacisk na ostatnie słowo mówiąc wszystko jakby mnie tam w ogóle nie było. 
- Co się tu dzieje?- do salonu wszedł Niall popijając piwo. Stanął obok mnie, uśmiechem dodając mi otuchy.- Chłopaki, ogarnijcie się, laska będzie robiła na co ma ochotę.- wykorzystując sytuacje, popchnęłam Harrego odrobinę do tyłu zwiększając przestrzeń między nim a Tomlinsonem. Spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym jadem, z którego nie mogłam nic innego oprócz złości wyczytać. 
- Scar jest moja i nie pozwolę by to robiła.- złapał za moją dłoń opartą na jego torsie. 
- Styles, mam wyjebane co sądzisz, Ty też pracujesz dla mnie, zapomniałeś? Potrzebuję kogoś, kto będzie mógł zwabiać ludzi do ustalonego miejsca, a Scarlett idealnie się nadaje.- poczułam jak palce chłopaka, splecione z moimi, zaciskają się mocniej.
- Harry, spokojnie. Wiem co robię..- oznajmiłam pewnie pocierając kciukiem  jego gładką dłoń chcąc go uspokoić.
- Nie wiesz!- krzyknął sprawiając, że lekko podskoczyłam.- Scarlett, masz się mnie słuchać i mi się kurwa nie sprzeciwiać! Idź do cholery jasnej na górę, bo tylko mnie wkurwiasz!- puścił moją rękę odsuwając się ode mnie. Nie widziałam go jeszcze tak wściekłego, na dodatek o taką błahostkę. 
- Jesteś jebanym samolubem Styles! Będę robiła co chcę i Ty nie masz na to wpływu.- podniosłam głos. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku schodów. Głośno tupiąc weszłam na górę. Moje dłonie aż trzęsły się od nadmiaru emocji, które we mnie szalały. Minęłam ucieszonego Liama wchodzącego do jakiegoś pokoju, zapewne swojego, po czym weszłam do sypialni Harrego trzaskając drzwiami. Chwyciłam piżamę, w którą byłam przebrana zanim wyszłam do klubu, oraz czystą bieliznę z nierozpakowanej torby, na której widniał napis jakiegoś sklepu, w którym ją kupiłam. Nie miałam zamiaru spać w tym pokoju, w sumie teraz nie wiedziałam czy tak na serio lubie Stylesa, czy czuję tylko dziwne zauroczenie spowodowane jego pięknym ciałem.. To skomplikowane. Weszłam do łazienki, zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic odkręcając zimną wodę, otulającą moje ciało.

*Harry's POV*

- Stary, to tylko i wyłącznie Twoja wina.- odezwał się do mnie Louis już spokojniejszym głosem.- To tylko kolejna dziewczyna na Twojej liście do odhaczenia.- oznajmił.- Jedynym wyjątkiem jest to, że chcę ją mieć jako pomoc jeśli chodzi o prace, więc masz się w to nie wpierdalać, bo to nic nie zmieni. 
Najgorsze jest to, że nie mogę patrzeć na to jak ktokolwiek inny ją dotyka.. W klubie, traciłem panowanie nad sobą.. Nie chciałem by tamten gość chociażby patrzył na nią tym pożądliwym wzrokiem, który był tak prosty do zauważenia z odległości w jakiej siedzieliśmy od nich. Gdyby nie było tam Louisa, w tej chwili siedziałbym za kratami za zabicie człowieka. W sumie to zabijałem już wiele razy, ale nie przy publice, która mogłaby mnie wydać. Chcę, żeby Scar była moja. Tylko ja mam prawo na nią tak patrzeć, dotykać ją, pieścić. Oddałbym jej wszystko czego by zapragnęła, co jest dziwne, bo znam ją jedynie "chwile" można tak to orzec, a działa na mnie jakbym od długiego czasu widywał ją, lecz bez możliwości rozmowy, lub jakiegokolwiek bliższego spotkania. Nigdy tak nie miałem.. może to jedynie jakieś pierdolone zauroczenie, z którego się wyplączę, po czym z powrotem zadzwonię do Taylor umawiając się na nockę.
- Daj mi już spokój.- powiedziałem zmęczony. Poddałem się. Nie chciałem już się kłócić, nie z Lou. Odwróciłem się w stronę, w którą poszła brunetka. Powoli wszedłem na górę wlekąc się jak jakiś flak. Było mi głupio, że na nią nakrzyczałem. Może czasem z zewnątrz mogę się wydawać zupełnie inny, ale to dlatego, że bardziej mi się to podoba. Nigdy w życiu nie skrzywdziłbym kobiety.. nie jestem potworem. Śpię z dziewczynami, bo one tego chcą. Potem latają wszędzie i rozpowiadają jak to było cudownie i jak to bardzo je kocham. Szczerze, to 3/4 z nich nie dają mi żadnej satysfakcji, a kochać, to nie pokocham żadnej z takich nędznych dziwek, bo co tu do kochania.. znudziłyby mi się. 
Zawahałem się przed wejściem do sypialni. Westchnąłem otwierając drzwi. Usłyszałam dochodzący z łazienki odgłos puszczanej wody. Korciło mnie by podejść i zobaczyć, czy zamek jest przekręcony, lecz powstrzymałem się. Szybkim ruchem ściągnąłem bluzkę rzucając ją na fotel. To samo zrobiłem ze spodniami zostając w samych bokserkach. Usiadłem na łóżku przeczesując palcami włosy. Nagle odgłos lecącej wody, ustał. Przymknąłem oczy opierając łokcie na kolanach. Do tej pory nie mogę zrozumieć co mnie podkusiło, żeby wywalić Tay. Ta dziewczyna potrafiła zdziałać cuda...
Skrzypienie drzwi sprawiło, że podniosłem głowę. Zza nich wyszła moja Scarlett w piżamie i mokrych włosach układających się w fale. Wstałem, przygryzając wargę na ten widok.
- Daruj sobie.- powiedziała krótko.- Ide spać, dobranoc.- podeszła do drzwi na korytarz.
- Gdzie Ty masz zamiar spać?- ohh, czemu ja muszę być taki wredny?
- Do gościnnego.
- Zostajesz tutaj.- zbliżyłem się do niej uniemożliwiając jej otworzenie drzwi.
- Nie będę spała z Tobą w jednym łóżku.- oznajmiła sucho.- Jeśli mam tu zostać, ty idziesz na podłogę.- zaśmiałem się. 
- O niee... jesteś u mnie, ja decyduje gdzie śpisz.
- Przestań już tyle decydować za mnie bo się spocisz.- założyła ręce na piersi.- W takim razie ja śpię na podłodze.- stwierdziła. 
- Jak już tam chcesz, ale wiedz, że jeśli wyjdziesz z tego pokoju to jutro z niego nie wyjdziesz, obiecuje Ci to.- odsunąłem się od drzwi. Z komody wyjąłem parę czystych bokserek i wszedłem do łazienki. 
*-*-*-*-*-*
Po raz kolejny osuszyłem mokre włosy ręcznikiem zanim wyszedłem. To co mnie zastało aż ukuło mnie w środku. Scarlett spała skulona obok łóżka na podłodze. Włosy opadały jej na twarz, a usta były lekko otwarte. Delikatnie ją uniosłem kładąc na łóżku, tak by się nie obudziła. Wkurzyłem ją dzisiaj, aczkolwiek nie miałem ochoty denerwować jej jeszcze bardziej więc postanowiłem spać w gościnnym. Przykryłem dziewczynę kołdrą i lekko pogłaskałem po włosach zakładając niesforne kosmyki za ucho.
- Harry, zostań.- brunetka złapała moją dłoń przyciągając do siebie. Miała otwarte oczy, a jej twarz oświetlało słabe światło lampki nocnej leżącej na stoliku obok. Przeszedłem z drugiej strony łóżka kładąc się obok niej. Sięgnąłem by zgasić lampkę po czym przykryłem się kołdrą.- Przytulisz mnie?- zapytała cichutko. Położyłem rękę na jej plecach przyciągając do siebie. Nasze ciała stykały się w prawie każdym miejscu tworząc idealną całość. Nie mogłem uwierzyć, że taka mała rzecz może sprawić mi tyle przyjemności.- Dziękuję Ci. Dobranoc..- poczułem jej usta składające lekki pocałunek na moim obojczyku.
- Dobranoc.
_____________________________________________
Jejku, Ile słodzenia!! Przepraszam, że znowu tyle czekaliście! 
Co sądzicie o Harlett? :) Mam tyle pomysłów, że wszystko co będę teraz robiła to siedzenie przed laptopem i pisanie nowych rozdziałów! :) nie opuszczę już Was na tak długi czas, obiecuję :*
Jestem totalnie styrana codziennymi wizytami w stajni, ughh masakra. W środę mam duży exam z Chemii, a 17-go mam z biologii, a w międzyczasie z Fizyki.. Tak to jest jak się wybiera Tripple Science na GCSE.. Nie zanudzam Was! 
PS. Moja mama we wtorek rano leci do Polski i wraca dopiero w Piątek w nocy! Jeeej! ;D 
'Kocham Was, Zazu :*
PS, przepraszam za wszystkie błędy! :)

7 KOMENTARZY I KOLEJNY!