Chwila.. Skoro drzwi byly otwarte, to znaczy, ze ktos jest w domu. Tylko pytanie: Matka? Ojciec? A moze oboje?
___________________________
Harry's POV
Dziewczyna wyslala mi wymuszony usmiech, a przynajmniej taki sie wydawal. Szybko odjechalem kierujac sie do jeszcze jednegk miejsca zanim mialbym wrocic do domu. To znaczy, nie do konca mojego. Mieszkam tam, bo mimo, ze mam swoje wlasne mieszkanie, spedzalem tam praktycznie caly czas. Takze moj domek stoi sobie pusty i czeka az bede mial zamiar do niego wrocic i spowrotem tchnac w niego zycie.
Wjechalem w bardziej zaniedbana ulice Holmes Chapel, gdzie zazwyczaj odbywaly sie brudne interesy. Wlasnie tam poznalem Scarlett, kiedy szedlem po dzialke, ktora wlasnie mialem zamiar odebrac.
Zaparkowalem pod jednym z domow i wyszedlem z samochodu rozgladajac sie do okola. Schowalem dlonie do kieszeni spodni i podszedlem do drzwi wykonanych z ciemnego drewna po czym kopnalem w nie kilka razy butem. Bol w ramieniu nadal mi dokuczal, lecz nie tak bardzo jak wczoraj.
- Styles.- uslyszalem niski glos, ktory bardzo dobrze znalem.- Wchodz stary.- drzwi otworzyly sie szezej, a ja dostrzeglem chudego faceta po 30, ubranego w jakies tanie, podniszczone ubrania.
- Zaplacilem kilka dni temu, wiec przyszedlem po towar.- odparlem wchodzac za prog.
Do moich nozdrzy dotarl smrod stechlizny, plesni i oczywiscie ziola.
- Oh oczywiscie.- mezczyzna poprowadzil mnie do salonu i polecil bym usiadl. Na kanapie dostrzeglem spiaca, w pol rozebrana laske. Jej skora byla blada, a pod oczami miala czarne wory kontrastujace z platyna jej wlosow.
- Kolejna co za ziolo daje dupy? Ona zyje w ogole?- zapytalem wskazujac na nie.ruszajaca sie dziewczyne.
Diego byl dealerem. Zaliczal najwieksze cpunki, ktore mialy na tyle niski szacunek do samych siebie, ze za trawe badz heroine dawaly sie rznac dniami i nocami.
- Tsaa.. Patrycia. Dziwne, ze jej wczesniej nie zauwazyles. Dosyc czesto tu bywa.- wzruszyl ramionami wracajac z mala paczuszka, w ktorej znajdowal sie bialy proszek.
Kaciki moich ust uniolsy sie do gory.
- Dzieki.
- Jak to jest, ze Tobie kazda rzuci sie do lozka nie oczekujac zadnej zaplaty?- zapytal wyjmujac zza ucha papierosa, ktory spoczywal tam czekajac na swoja kolej.
- Urok osobisty.- przeczesalem wlosy, ktore juz wyschly, lecz byly portargane i zapewne odstawaly w kazda strone.
Skoro kazda mi sie pakuje do lozka, to dlaczego Scarlett jeszcze tego nie zrobila? Miala tyle doskonalych okazji. Ale jednak pozostawala nieugieta. Nie to, ze ja bym nie chcial sie z nia pieprzyc.. Ale jakos odczowalem do niej wiecej pod wzgledem uczuc, a nie seksu. Krecila mnie bardzo, ale kiedy tylko o niej myslalem, wolalem widziec ja wtulona we mnie z tym niesamowitym usmiechem na twarzy, niz wijaca sie pode mna krzyczac, ze chce mocniej. Mimo wszystko sadze, ze koles, ktory ją rozdziewiczyl, jest farciarzem. Tyle w tej sprawie.
-...mlody i do tego tak ustawiony. Laska, ktora serio wpadnie Ci w oko na dluzsza mete bedzie szczesciara.- wlasnie sie zorientowalem, ze przez moje rozmyslanie, Diego mowil polowe wypowiedzi do samego siebie. Jednakze chyba juz ktos wpadl mi w oko. Prawdopodobnie. Z reszta chyba takie rzeczy sie czuje, kiedy Ci na kims zalezy. A przynajmniej mi sie wydaje, ze mi na niej zalezy.
Styles, facet, ktory zawsze mial wyjebane na zwiazki, wlasnie sie zakochuje...
Scarlett's POV
Siedzialam na lozku piszac z Lukiem. Opowiadalam mu praktycznie wszystko co sie do tej pory wydazylo.. Kazdy esemes kasowalam zaraz po wyslaniu, w razie gdyby ktos to zobaczyl. Z moich oczu polecialo kilka lez. Nie widzialam go juz sporo czasu, od wielu lat nie rozstawalismy sie na tak dlugo. Tesknilam za nim, tesknilam za chlopakami, tesknilam za rodzina, od ktorej zostalam zabrana sila.
Uslyszalam kroki dochodzace zza drzwi mojego pokoju. Szybko zablokowalam telefon i wsunelam go pod lozko tak, by nie bylo go widac.
Polozylam sie szybko na lozko obracajac sie na lewy bok i przykladajac policzek do poduszki.
- Scarlett...- odezwal sie znienawidzony przeze mnie glos.- Nie wrocilas wczoraj na noc do domu. Oczekiwalem, ze bede mogl Ci powiedziec dobranoc...- oznajmil, a ja poczulam jak materac sie ugina pod jego ciezarem.
Nadal mialam zamkniete oczy. Moze sobie pojdzie...
- Ale skoro jestes teraz, to mozemy to nadrobic.- zagryzlam wnetrze policzka czujac jego dlon na moim biodrze.- Och, juz nie udawaj, ze spisz kretynko!- jego kosciste palce wbily sie w moja skore przekrecajac mnie na plecy. - Wstawaj!- krzyknal na co ja odruchowo zeszlam z lozka i stanelam przed nim.
- Scarlett, gdzie bylas?! Gdzie i z kim?!- krzyknal. Przez moje cialo przeszedl dreszcz.
- W kinie, z Zaynem.- powiedzialam cicho.
- A wrocilas z jakims innym.- powiedzial pod nosem.- Dwoch w jedna noc? Jestes dziwka.- jego smiech rozniosl sie po pokoju.- Ilu juz Cie przelecialo? Kilku, kilkunastu, a moze kilkudziesieciu?!- podszedl do mnie kilka krokow blizej.- To moze i ja skorzystam?- zapytal cicho zakladajac mi kosmyk wlosow za ucho. Moje serce przezylo maly zawal. Wstrzymalam powietrze i cofnelam sie o krok.
- Zostaw mnie.- oznajmilam, starajac sie aby moj glos brzmial stanowczo.
- O nie! Myslisz, ze po co Cie tu sciagnalem? Twoja matka jest juz stara, a Ty masz mlode, piekne cialo. Doskonala okazja!- zemdlilo mnie. Czyli on naprawde chcial mnie... Nie moge o tym nawet myslec.
- Takze, dzialaj po mojej mysli, a bedzie Ci sie podobalo.- po raz kolejny podszedl do mnie kladac mi dlonie na biodrach. Nie zwarzajac na konsekwencje, moja prawa dlon z impetem uderzyla jego policzek. Mezczyzna az sie zachwial. Chwile do niego docieralo co wlasnie zrobilam. Sama nie dowierzalam..
- Pozalujesz tego Scarlett..- wysyczal przez zasicniete zeby.
W mgnieniu oka zlapal mnie za wlosy ciagnac w kierunku lozka. Stanal przed opariem po czym pchnal moja glowe na metalowa obramowke. Krzyknelam z bolu. Z moich oczu polaly sie lzy kiedy On raz po raz uderzal mną o metal. Kiedy skonczyl pchnal mnie na ziemie.
- Przepros.- burknal. Nic nie odpowiedzialam. Bylam w zbyt durzym szoku, a bol w czaszce nie pomagal.- Przepros kurwo!- tym razem krzyknal i biorac zamach noga, kopnal mnie w brzuch.- Przepros!
- P..przepraszam.- powiedzalam poltonem. Czulam jak moj oddech sie urywa.
- Nastepnym razem bedzie bardziej bolalo.- splunal na puste panele obok mojej reki po czym wyszedl trzaskajac drzwiami.
Delikatnie probowalam sie podniesc, starajac sie zadac sobie jak najmniej bolu. Skierowalam sie do lazienki i lustra wiszacego na scianie. Moje dlugie, brazowe wlosy byly poplatane, a na czole obok skroni widnial wielki dopiero sie tworzacy sieniec. Nie jest dobrze... Podnioslam bluzke lekko do gory odslaniajac brzuch. Tam rowniez zobaczylam zielono- fioletowa plamke.
Otarlam oczy z lez. Musialam byc dzielna... Przekrecilam zamek w drzwiach po czym szybko zdjelam ubrania z siebie i weszlam pod prysznic.
***
Usiadlam na materacu przeczesujac wilgotne wlosy. Schylilam sie by wyjac telefon spod lozka przy czym odczulam intemsywmy bol brzucha, lecz zognorowalam go. Odblokowalam ekran przesunieciem palca po czym weszlam w sms-y. Moj palec automatycznie skierowal sie na numer Harrego. Napisac do niego?
*Harry's POV*
Na jakiejs dawno zapomnianej przeze mnie ksiazce kucharskiej, ktora dopiero wyjalem z komody, lezal wysypany i ulozony w linie, bialy proszek. Zwinalem banknot £50 w rulonik chcac wciagnac substancje przez nos kiedy uslyszalem dzwiek przychodzacego sms-a. Wyswietlacz ukazal mi imie osoby, ktorej tak bardzo potrzebowalem.. "Scarlett".
Odlozylem banknot na bok odblokowujac ekran.
Scarlett:
"Harry, jak sie czujesz? Xx"
Jestem debilem. Jestem skonczonym idiota. Przeciez ona sie martwi, a ja siedze z zamiarem zacpania sie i odciagniecia na chwile wszystkich trosk.
Harry:
"Lepiej, dziekuje Scarlett. Przyjedziesz dzisiaj xx?"
Wyslalem wiadomosc. Wstalem i wzialem ksiazke, na ktorej byl proszek. Otworzylem okno na osciez po czym po prostu pozwolilem wiatru zdmuchnac bialy narkotyk. Nie zalowalem. Chyba uswiadomilem spobie, ze mam ochote na cos, a raczej kogos innego. Jej pocalunki pozwalaly mi zapomniec, Jej dotyk zabieral bol, a sama mysl o Niej sprawiala, ze chcialem wiecej.
Scarlett:
"Nie, przepraszam. Jest juz pozno, dobranoc. x"
___________________________
Harry's POV
Dziewczyna wyslala mi wymuszony usmiech, a przynajmniej taki sie wydawal. Szybko odjechalem kierujac sie do jeszcze jednegk miejsca zanim mialbym wrocic do domu. To znaczy, nie do konca mojego. Mieszkam tam, bo mimo, ze mam swoje wlasne mieszkanie, spedzalem tam praktycznie caly czas. Takze moj domek stoi sobie pusty i czeka az bede mial zamiar do niego wrocic i spowrotem tchnac w niego zycie.
Wjechalem w bardziej zaniedbana ulice Holmes Chapel, gdzie zazwyczaj odbywaly sie brudne interesy. Wlasnie tam poznalem Scarlett, kiedy szedlem po dzialke, ktora wlasnie mialem zamiar odebrac.
Zaparkowalem pod jednym z domow i wyszedlem z samochodu rozgladajac sie do okola. Schowalem dlonie do kieszeni spodni i podszedlem do drzwi wykonanych z ciemnego drewna po czym kopnalem w nie kilka razy butem. Bol w ramieniu nadal mi dokuczal, lecz nie tak bardzo jak wczoraj.
- Styles.- uslyszalem niski glos, ktory bardzo dobrze znalem.- Wchodz stary.- drzwi otworzyly sie szezej, a ja dostrzeglem chudego faceta po 30, ubranego w jakies tanie, podniszczone ubrania.
- Zaplacilem kilka dni temu, wiec przyszedlem po towar.- odparlem wchodzac za prog.
Do moich nozdrzy dotarl smrod stechlizny, plesni i oczywiscie ziola.
- Oh oczywiscie.- mezczyzna poprowadzil mnie do salonu i polecil bym usiadl. Na kanapie dostrzeglem spiaca, w pol rozebrana laske. Jej skora byla blada, a pod oczami miala czarne wory kontrastujace z platyna jej wlosow.
- Kolejna co za ziolo daje dupy? Ona zyje w ogole?- zapytalem wskazujac na nie.ruszajaca sie dziewczyne.
Diego byl dealerem. Zaliczal najwieksze cpunki, ktore mialy na tyle niski szacunek do samych siebie, ze za trawe badz heroine dawaly sie rznac dniami i nocami.
- Tsaa.. Patrycia. Dziwne, ze jej wczesniej nie zauwazyles. Dosyc czesto tu bywa.- wzruszyl ramionami wracajac z mala paczuszka, w ktorej znajdowal sie bialy proszek.
Kaciki moich ust uniolsy sie do gory.
- Dzieki.
- Jak to jest, ze Tobie kazda rzuci sie do lozka nie oczekujac zadnej zaplaty?- zapytal wyjmujac zza ucha papierosa, ktory spoczywal tam czekajac na swoja kolej.
- Urok osobisty.- przeczesalem wlosy, ktore juz wyschly, lecz byly portargane i zapewne odstawaly w kazda strone.
Skoro kazda mi sie pakuje do lozka, to dlaczego Scarlett jeszcze tego nie zrobila? Miala tyle doskonalych okazji. Ale jednak pozostawala nieugieta. Nie to, ze ja bym nie chcial sie z nia pieprzyc.. Ale jakos odczowalem do niej wiecej pod wzgledem uczuc, a nie seksu. Krecila mnie bardzo, ale kiedy tylko o niej myslalem, wolalem widziec ja wtulona we mnie z tym niesamowitym usmiechem na twarzy, niz wijaca sie pode mna krzyczac, ze chce mocniej. Mimo wszystko sadze, ze koles, ktory ją rozdziewiczyl, jest farciarzem. Tyle w tej sprawie.
-...mlody i do tego tak ustawiony. Laska, ktora serio wpadnie Ci w oko na dluzsza mete bedzie szczesciara.- wlasnie sie zorientowalem, ze przez moje rozmyslanie, Diego mowil polowe wypowiedzi do samego siebie. Jednakze chyba juz ktos wpadl mi w oko. Prawdopodobnie. Z reszta chyba takie rzeczy sie czuje, kiedy Ci na kims zalezy. A przynajmniej mi sie wydaje, ze mi na niej zalezy.
Styles, facet, ktory zawsze mial wyjebane na zwiazki, wlasnie sie zakochuje...
Scarlett's POV
Siedzialam na lozku piszac z Lukiem. Opowiadalam mu praktycznie wszystko co sie do tej pory wydazylo.. Kazdy esemes kasowalam zaraz po wyslaniu, w razie gdyby ktos to zobaczyl. Z moich oczu polecialo kilka lez. Nie widzialam go juz sporo czasu, od wielu lat nie rozstawalismy sie na tak dlugo. Tesknilam za nim, tesknilam za chlopakami, tesknilam za rodzina, od ktorej zostalam zabrana sila.
Uslyszalam kroki dochodzace zza drzwi mojego pokoju. Szybko zablokowalam telefon i wsunelam go pod lozko tak, by nie bylo go widac.
Polozylam sie szybko na lozko obracajac sie na lewy bok i przykladajac policzek do poduszki.
- Scarlett...- odezwal sie znienawidzony przeze mnie glos.- Nie wrocilas wczoraj na noc do domu. Oczekiwalem, ze bede mogl Ci powiedziec dobranoc...- oznajmil, a ja poczulam jak materac sie ugina pod jego ciezarem.
Nadal mialam zamkniete oczy. Moze sobie pojdzie...
- Ale skoro jestes teraz, to mozemy to nadrobic.- zagryzlam wnetrze policzka czujac jego dlon na moim biodrze.- Och, juz nie udawaj, ze spisz kretynko!- jego kosciste palce wbily sie w moja skore przekrecajac mnie na plecy. - Wstawaj!- krzyknal na co ja odruchowo zeszlam z lozka i stanelam przed nim.
- Scarlett, gdzie bylas?! Gdzie i z kim?!- krzyknal. Przez moje cialo przeszedl dreszcz.
- W kinie, z Zaynem.- powiedzialam cicho.
- A wrocilas z jakims innym.- powiedzial pod nosem.- Dwoch w jedna noc? Jestes dziwka.- jego smiech rozniosl sie po pokoju.- Ilu juz Cie przelecialo? Kilku, kilkunastu, a moze kilkudziesieciu?!- podszedl do mnie kilka krokow blizej.- To moze i ja skorzystam?- zapytal cicho zakladajac mi kosmyk wlosow za ucho. Moje serce przezylo maly zawal. Wstrzymalam powietrze i cofnelam sie o krok.
- Zostaw mnie.- oznajmilam, starajac sie aby moj glos brzmial stanowczo.
- O nie! Myslisz, ze po co Cie tu sciagnalem? Twoja matka jest juz stara, a Ty masz mlode, piekne cialo. Doskonala okazja!- zemdlilo mnie. Czyli on naprawde chcial mnie... Nie moge o tym nawet myslec.
- Takze, dzialaj po mojej mysli, a bedzie Ci sie podobalo.- po raz kolejny podszedl do mnie kladac mi dlonie na biodrach. Nie zwarzajac na konsekwencje, moja prawa dlon z impetem uderzyla jego policzek. Mezczyzna az sie zachwial. Chwile do niego docieralo co wlasnie zrobilam. Sama nie dowierzalam..
- Pozalujesz tego Scarlett..- wysyczal przez zasicniete zeby.
W mgnieniu oka zlapal mnie za wlosy ciagnac w kierunku lozka. Stanal przed opariem po czym pchnal moja glowe na metalowa obramowke. Krzyknelam z bolu. Z moich oczu polaly sie lzy kiedy On raz po raz uderzal mną o metal. Kiedy skonczyl pchnal mnie na ziemie.
- Przepros.- burknal. Nic nie odpowiedzialam. Bylam w zbyt durzym szoku, a bol w czaszce nie pomagal.- Przepros kurwo!- tym razem krzyknal i biorac zamach noga, kopnal mnie w brzuch.- Przepros!
- P..przepraszam.- powiedzalam poltonem. Czulam jak moj oddech sie urywa.
- Nastepnym razem bedzie bardziej bolalo.- splunal na puste panele obok mojej reki po czym wyszedl trzaskajac drzwiami.
Delikatnie probowalam sie podniesc, starajac sie zadac sobie jak najmniej bolu. Skierowalam sie do lazienki i lustra wiszacego na scianie. Moje dlugie, brazowe wlosy byly poplatane, a na czole obok skroni widnial wielki dopiero sie tworzacy sieniec. Nie jest dobrze... Podnioslam bluzke lekko do gory odslaniajac brzuch. Tam rowniez zobaczylam zielono- fioletowa plamke.
Otarlam oczy z lez. Musialam byc dzielna... Przekrecilam zamek w drzwiach po czym szybko zdjelam ubrania z siebie i weszlam pod prysznic.
***
Usiadlam na materacu przeczesujac wilgotne wlosy. Schylilam sie by wyjac telefon spod lozka przy czym odczulam intemsywmy bol brzucha, lecz zognorowalam go. Odblokowalam ekran przesunieciem palca po czym weszlam w sms-y. Moj palec automatycznie skierowal sie na numer Harrego. Napisac do niego?
*Harry's POV*
Na jakiejs dawno zapomnianej przeze mnie ksiazce kucharskiej, ktora dopiero wyjalem z komody, lezal wysypany i ulozony w linie, bialy proszek. Zwinalem banknot £50 w rulonik chcac wciagnac substancje przez nos kiedy uslyszalem dzwiek przychodzacego sms-a. Wyswietlacz ukazal mi imie osoby, ktorej tak bardzo potrzebowalem.. "Scarlett".
Odlozylem banknot na bok odblokowujac ekran.
Scarlett:
"Harry, jak sie czujesz? Xx"
Jestem debilem. Jestem skonczonym idiota. Przeciez ona sie martwi, a ja siedze z zamiarem zacpania sie i odciagniecia na chwile wszystkich trosk.
Harry:
"Lepiej, dziekuje Scarlett. Przyjedziesz dzisiaj xx?"
Wyslalem wiadomosc. Wstalem i wzialem ksiazke, na ktorej byl proszek. Otworzylem okno na osciez po czym po prostu pozwolilem wiatru zdmuchnac bialy narkotyk. Nie zalowalem. Chyba uswiadomilem spobie, ze mam ochote na cos, a raczej kogos innego. Jej pocalunki pozwalaly mi zapomniec, Jej dotyk zabieral bol, a sama mysl o Niej sprawiala, ze chcialem wiecej.
Scarlett:
"Nie, przepraszam. Jest juz pozno, dobranoc. x"
Moja mina zrzedla. Zacisnalem palce w piesc chcac rzucic telefonem o podloge. Chcialem, to znaczy, mialem nadzieje, ze przyjedzie. Zagryzlem wnetrze policzka starajac sie bolem stlumic moj gniew.
Harry:
"Dobranoc skarbie. X"
Cisnalem telefonem o podloge. Jezeli sie popsol, jutro kupie drugi. To przeciez tylko kilkaset funtow.
Wstalem biorac z komody czyste bokserki. Wzialem szybki prysznic doslownie zrywajac opatrunek. Bol pomagal, naprawde.
Harry:
"Dobranoc skarbie. X"
Cisnalem telefonem o podloge. Jezeli sie popsol, jutro kupie drugi. To przeciez tylko kilkaset funtow.
Wstalem biorac z komody czyste bokserki. Wzialem szybki prysznic doslownie zrywajac opatrunek. Bol pomagal, naprawde.
***
Obudzilem sie z palacym bolem w miejscu gdzie mialem rane. Otworzylem przemeczone oczy przekrecajac glowe w strone pulsujacej rany. Krew leciala powoli z naciecia, ktore sie rozklepilo. Jestem glupi. Syknalem dotykajac bolacego miejsca. Powoli podnioslem sie z lozka kierujac sie do lazienki. Po drodze zapalilem oslepiajace swiatlo. Kiedy sie odwrocilem spostrzeglem, ze koldra, poduszka oraz kawalek przescieradla byly po czesci brazowo-czerwone. Westchnalem przeczesujac dlonia wlosy. Zajebie chuja, ktory mi to zrobil.
Stanalem przed lustrem opierajac o nie piesc, na ktorej znajdowalo sie kilka zadrapan. Rana, z ktorej leciala krew, nieprzyjemnie szczypala i pulsowala. Moje wlosy z jednej strony byly lekko posklejane. Zagryzlem wnetrze policzka wzdychajac.
Do mojej glowy wlecial obraz Scarlett, a w raz z nim masa pytan dotyczacych jej. Jak sie czuje? , czy juz spi?, czy jest bezpieczna? Kurwa, chyba mam obsesje.
Obudzilem sie z palacym bolem w miejscu gdzie mialem rane. Otworzylem przemeczone oczy przekrecajac glowe w strone pulsujacej rany. Krew leciala powoli z naciecia, ktore sie rozklepilo. Jestem glupi. Syknalem dotykajac bolacego miejsca. Powoli podnioslem sie z lozka kierujac sie do lazienki. Po drodze zapalilem oslepiajace swiatlo. Kiedy sie odwrocilem spostrzeglem, ze koldra, poduszka oraz kawalek przescieradla byly po czesci brazowo-czerwone. Westchnalem przeczesujac dlonia wlosy. Zajebie chuja, ktory mi to zrobil.
Stanalem przed lustrem opierajac o nie piesc, na ktorej znajdowalo sie kilka zadrapan. Rana, z ktorej leciala krew, nieprzyjemnie szczypala i pulsowala. Moje wlosy z jednej strony byly lekko posklejane. Zagryzlem wnetrze policzka wzdychajac.
Do mojej glowy wlecial obraz Scarlett, a w raz z nim masa pytan dotyczacych jej. Jak sie czuje? , czy juz spi?, czy jest bezpieczna? Kurwa, chyba mam obsesje.
Scarlett's POV
Nie spalam cala noc. Balam sie, ze On wroci. Z reszta myslami bylam przy Harrym. Balam sie o jego stan. Niby, ze tak szybko sie pozbieral po tym pobiciu, ale domyslalam sie, ze tak naprawde tlumi bol.
Obrocilam sie na lewy bok patrzac w okno. Bylo juz okolo 9 rano, a ja slyszalam jak oboje rodzicow juz wyszli do pracy. Wstalam z lozka podchodzac do lustra. Wygladalam jak siedem nieszczesc, a nawet jeszcze gorzej. Mialam dosyc sporego siniaka przy skroni, w miejscu gdzie udezylam o lozko. Przemylam twarz zimna woda pocierajac oczy. Czulam sie potwornie. Po raz kolejny wzielam prysznic nadal czujac na sobie ten dotyk. Kiedy wyszlam, nalozylam dosc spory makijaz starajac sie ukryc siniaka, co po czesci mi sie udalo. Wyjelam z szafki bluzke na ramiaczka oraz szara bluze chcac ukryc siniaki. Nawet jesli mialabym dzisiaj nigdzie nie wychodzic, nie mam ochoty patrzec na siebie i czuc wstyd. Czemu ja sie dalam? Prosze panstwa, Scarlett Nuttal zostala pobita przez wlasnego ojca. Zalozylam czarne jeansy po czym spowrotem polozylam sie na lozku, lecz nie na dlugo. Do moich uszu dotarl natarczywy dzwiek dzwonka do drzwi. Leniwie podnioslam sie na nogi po czym tym razem uslyszalam dzwiek telefonu. Na wyswietaczu pojawilo sie imie, ktore tak bardzo uwielbiam.
- Slucham Harry.- odebralam.
- Nie otwieraj tych drzwi. Zostan na gorze, tam gdzie siedzisz.
- Skad Ty wiesz? - zapytalam przestraszona.
-Niall za chwile u Ciebie bedzie. Masz jakies tylne wejscie?
- Emm... Nie wiem.- uslyszalam trzask i nawolywanie mojego imienia.- Harry, ktos tu wszedl.-wyszeptalam.- Boje sie.
- Nic Ci sie nie stanie, obiecuje. Schowaj sie do lazienki, zamknij sie i nie wychodz pod zadnym pozorem.
- Harry, prosze. Nie rozlaczaj sie.- wyszeptalam cicho zamykajac drzwi.- Mow do mnie.- po raz kolejny uslyszalam nawolujacy mnie meski glos.- Blagam Cie, przyjedz po mnie.
- Scar, Niall juz jedzie, nie martw sie.
- Ale ja chce, zebys Ty przyjechal.
- Nie moge, chcialbym, ale niema mnie w miescie. Przepraszam Aniele.- uslyszalam skruche w jego glosie.- Musze zalatwic kilka spraw, ale wroce jeszcze dzisiaj w nocy.- dodal mi otuchy. Uslyszalam jeszcze glosniejsze nawolywanie mnie i jestem pewna, ze Styles tez uslyszal.
-Harry, co m robic, pomoz mi.- skulilam sie na podlodze gryzac nadgarstek by zaden dzwiek nie wydobyl sie z moich ust.
- Masz jakas bron?- zapytal.
- Nie.- szepnelam.- Harry, on jest coraz blizej..
- Mam wyjebane, jade po Ciebie Scarlett. Dasz rade Aniele.- uslyszalam dzwiek odpalonego silnika oraz palenia opon po drugiej stronie telefonu.- Nic Ci nie bedzie, obiecuje. Kurwa, gdzie ten jebany Niall, jezeli za chwile go nie bedzie to mu przestrzele ten pierdolony leb.- ostatnie slowa powiedzial ciszej.
- Harry, prosze, uwazaj na drodze. Najlepiej bedzie jesli sie rozlacze.- szepnelam.
-Scar, nie pozwol mu do Ciebie dotrzec. Niall zaraz bedzie.- oznajmil po czym rozlaczyl sie. Zostalam sama, no nie zupelnie, ale wole nie wliczac jakiegos psychopaty w moim domu.
-Skoro nie chcesz wyjsc wrobelku, to Cie jakos zmusze.- uslyszalam krzyk.- Zaraz zrobi Ci sie goraco.- mezczyzna zasmial sie po czym ucichl i wszystko co slyszalam to jego kroki po schodach.
Punkt widzenia Hazy
Jechalem chyba najszybciej niz kiedykolwiek. Nie moglem jej zostawic. Obiecalem jej, ze nic jej sie nie stanie. Moj wlasny Aniol jest w niebezpieczestwie. Przyspieszylem. Jeszcze chwila, zaraz u niej bede, pomoge jej, pocaluje ja, przytule ja, zabije chuja, ktory wjebal jej sie do domu.
Z moich przemyslen wyrwal mnie dzwiek telefonu, ktory natychmiastowo odebralem nie patrzac na wyswietlacz.
-Stary, jest problem. Tam sie jara.- uslyszalem zdenerwowany glos Nialla.- Nie wiem czy ona tam jest, ale...
-Wejdz tam, jej nie moze sie nic stac, obiecalem jej to.- wykrztusilem.- Ja zaraz bede, mam wyjebane na Louisa, jade do niej.- rozlaczylem sie i jeszcze bardziej przyspieszylem.
Zacisnalem palce na kierownicy tak ze moje knykcie pobielaly. Kazdy miesien mojego ciala byl teraz napiety. Musialem sie tam znalezc jak najszybciej, moja Scarlett mnie potrzebuje.
W koncu wjechalem na teren Holmes Chapel. Jechalem jednokierunkowymi ulicami lub pod prad, cieszac sie, ze niema korkow. Juz nie daleko do jej domu. Gwaltownie zaparkowalem. Wysiadajac z auta zapomnialem kluczykow, ale mialem na to wyjebane.
Moje oczy doatrzegly Nialla z mala sylwetka lezaca mu na kolanach. Nie ruszala sie...
Podbieglem do nich i zlapalem Scarlett w ramiona. Lezala bezwladnie, ale na szczescie oddychala. Jej cialo bylo gorace, wiec rozpialem guziki jej sweterka, ktory miala na sobie.
- Scarlett, Aniele. Obódz sie, blagam. Nie zostawiaj mnie. Prosze.- usiadlem i ulozylem sobie ją sobie na kolanach jak dziecko przytrzymujac jej glowe by nie opadla.- Przepraszam, ze nie przyjechalem wczesniej, ze nie dotrzymalem obietnicy, wybacz mi.- mowilem jak w amoku kolyszac jej cialo.
- Harry, zaraz przyjedzie karetka i strarz pozarna.- uslyszalem glos Nialla.
Do tej pory zebralo sie tu juz sporo osob ogladajacych widowisko. Na okolo nas rowniez ustawilo sie koleczko gapiow.
- Czego sie gapicie?!- krzyknalem.- Wypad, ona potrzebuje powietrza.- bylem wsciekly.
Po chwili podszedl do nas chlopak wygladajacy na gora 15 lat.
- Mozesz ją przeniesc na droga strone do naszego ogrodka, tam nie dociera tyle dymu.- jedyny debil, ktory mysli rozsadnie.
Delikatnie podnioslem jej cialo i ruszylem na droga strone. Staralem sie isc tak, by sprawiac jej jak najmniej jakiegokolwiek bolu.
- Zaraz bedzie po wszystkim.- wyszeptalem jej do ucha siadajac na trawie. Kilka osob chcialo ja ode mnie zabrac myslac, ze mie dam rady, ale nie pozwolilem jej nikomu dotknac.
W oddali uslyszalem odglos zblizajacych sie pomocy. Niedlugo po tym na drodze pojawil sie wielkie woz strazacki, z ktorego zaczeli wyskakiwac strazacy ugaszajac pozar, dwa ambulanse oraz wozy policyjne. Przestalem przejmowac sie nimi, i cala swoja uwage skupilem na Scarlett.
- Prosze sie odsunac od dziewczyny. Musimy ją zabrac do ambulansu.- oznajmil kobiecy, twardy glos.
- Nie zostawie jej.- syknalem. Nikt nie mogl jej dotykac.
- To dla jej bezpieczenstwa. Zajmiemy sie nia.- chaos do okola ledwo pozwilil mi uslyszec te slowa. - Moze pan pojechac za nami do szpitala, ale teraz musimy zapewnic jej odpowiednia opieke, bo inaczej jest prawdopodobienstwo, ze dziewczyna umrze.- kobieta polozyla mi dlon na ramieniu, ktora strzepnalem.
Zagryzlem wnetrze policzka po czym podniolem sie trzymajac Scar tak by nie upadla. Juz mialem wchodzic z Nia do karetki kiedy kobieta zagrodzila mi droge.
-Pan nie moze.- oznajmila.- Zajmiemy sie pana dziewczyna, tylko prosze dac nam dzialac.- krew zagotowala sie we mnie, ale polozylem mojego Aniola na noszach, ktore po chwili lekaze wlozyli do srodka i zatrzasneli drzwi. Odszukalem wzrokiem Nialla, ktory rozmawial z psami. Uznalem, ze poradzi sobie beze mnie. Wsiadlem do BMW i pognalem za karetka najszybciej jak moglem.
Jezeli te cipy jej nie ocala, wymorduje ich cale rodziny, nie wybacze.
Nie spalam cala noc. Balam sie, ze On wroci. Z reszta myslami bylam przy Harrym. Balam sie o jego stan. Niby, ze tak szybko sie pozbieral po tym pobiciu, ale domyslalam sie, ze tak naprawde tlumi bol.
Obrocilam sie na lewy bok patrzac w okno. Bylo juz okolo 9 rano, a ja slyszalam jak oboje rodzicow juz wyszli do pracy. Wstalam z lozka podchodzac do lustra. Wygladalam jak siedem nieszczesc, a nawet jeszcze gorzej. Mialam dosyc sporego siniaka przy skroni, w miejscu gdzie udezylam o lozko. Przemylam twarz zimna woda pocierajac oczy. Czulam sie potwornie. Po raz kolejny wzielam prysznic nadal czujac na sobie ten dotyk. Kiedy wyszlam, nalozylam dosc spory makijaz starajac sie ukryc siniaka, co po czesci mi sie udalo. Wyjelam z szafki bluzke na ramiaczka oraz szara bluze chcac ukryc siniaki. Nawet jesli mialabym dzisiaj nigdzie nie wychodzic, nie mam ochoty patrzec na siebie i czuc wstyd. Czemu ja sie dalam? Prosze panstwa, Scarlett Nuttal zostala pobita przez wlasnego ojca. Zalozylam czarne jeansy po czym spowrotem polozylam sie na lozku, lecz nie na dlugo. Do moich uszu dotarl natarczywy dzwiek dzwonka do drzwi. Leniwie podnioslam sie na nogi po czym tym razem uslyszalam dzwiek telefonu. Na wyswietaczu pojawilo sie imie, ktore tak bardzo uwielbiam.
- Slucham Harry.- odebralam.
- Nie otwieraj tych drzwi. Zostan na gorze, tam gdzie siedzisz.
- Skad Ty wiesz? - zapytalam przestraszona.
-Niall za chwile u Ciebie bedzie. Masz jakies tylne wejscie?
- Emm... Nie wiem.- uslyszalam trzask i nawolywanie mojego imienia.- Harry, ktos tu wszedl.-wyszeptalam.- Boje sie.
- Nic Ci sie nie stanie, obiecuje. Schowaj sie do lazienki, zamknij sie i nie wychodz pod zadnym pozorem.
- Harry, prosze. Nie rozlaczaj sie.- wyszeptalam cicho zamykajac drzwi.- Mow do mnie.- po raz kolejny uslyszalam nawolujacy mnie meski glos.- Blagam Cie, przyjedz po mnie.
- Scar, Niall juz jedzie, nie martw sie.
- Ale ja chce, zebys Ty przyjechal.
- Nie moge, chcialbym, ale niema mnie w miescie. Przepraszam Aniele.- uslyszalam skruche w jego glosie.- Musze zalatwic kilka spraw, ale wroce jeszcze dzisiaj w nocy.- dodal mi otuchy. Uslyszalam jeszcze glosniejsze nawolywanie mnie i jestem pewna, ze Styles tez uslyszal.
-Harry, co m robic, pomoz mi.- skulilam sie na podlodze gryzac nadgarstek by zaden dzwiek nie wydobyl sie z moich ust.
- Masz jakas bron?- zapytal.
- Nie.- szepnelam.- Harry, on jest coraz blizej..
- Mam wyjebane, jade po Ciebie Scarlett. Dasz rade Aniele.- uslyszalam dzwiek odpalonego silnika oraz palenia opon po drugiej stronie telefonu.- Nic Ci nie bedzie, obiecuje. Kurwa, gdzie ten jebany Niall, jezeli za chwile go nie bedzie to mu przestrzele ten pierdolony leb.- ostatnie slowa powiedzial ciszej.
- Harry, prosze, uwazaj na drodze. Najlepiej bedzie jesli sie rozlacze.- szepnelam.
-Scar, nie pozwol mu do Ciebie dotrzec. Niall zaraz bedzie.- oznajmil po czym rozlaczyl sie. Zostalam sama, no nie zupelnie, ale wole nie wliczac jakiegos psychopaty w moim domu.
-Skoro nie chcesz wyjsc wrobelku, to Cie jakos zmusze.- uslyszalam krzyk.- Zaraz zrobi Ci sie goraco.- mezczyzna zasmial sie po czym ucichl i wszystko co slyszalam to jego kroki po schodach.
Punkt widzenia Hazy
Jechalem chyba najszybciej niz kiedykolwiek. Nie moglem jej zostawic. Obiecalem jej, ze nic jej sie nie stanie. Moj wlasny Aniol jest w niebezpieczestwie. Przyspieszylem. Jeszcze chwila, zaraz u niej bede, pomoge jej, pocaluje ja, przytule ja, zabije chuja, ktory wjebal jej sie do domu.
Z moich przemyslen wyrwal mnie dzwiek telefonu, ktory natychmiastowo odebralem nie patrzac na wyswietlacz.
-Stary, jest problem. Tam sie jara.- uslyszalem zdenerwowany glos Nialla.- Nie wiem czy ona tam jest, ale...
-Wejdz tam, jej nie moze sie nic stac, obiecalem jej to.- wykrztusilem.- Ja zaraz bede, mam wyjebane na Louisa, jade do niej.- rozlaczylem sie i jeszcze bardziej przyspieszylem.
Zacisnalem palce na kierownicy tak ze moje knykcie pobielaly. Kazdy miesien mojego ciala byl teraz napiety. Musialem sie tam znalezc jak najszybciej, moja Scarlett mnie potrzebuje.
W koncu wjechalem na teren Holmes Chapel. Jechalem jednokierunkowymi ulicami lub pod prad, cieszac sie, ze niema korkow. Juz nie daleko do jej domu. Gwaltownie zaparkowalem. Wysiadajac z auta zapomnialem kluczykow, ale mialem na to wyjebane.
Moje oczy doatrzegly Nialla z mala sylwetka lezaca mu na kolanach. Nie ruszala sie...
Podbieglem do nich i zlapalem Scarlett w ramiona. Lezala bezwladnie, ale na szczescie oddychala. Jej cialo bylo gorace, wiec rozpialem guziki jej sweterka, ktory miala na sobie.
- Scarlett, Aniele. Obódz sie, blagam. Nie zostawiaj mnie. Prosze.- usiadlem i ulozylem sobie ją sobie na kolanach jak dziecko przytrzymujac jej glowe by nie opadla.- Przepraszam, ze nie przyjechalem wczesniej, ze nie dotrzymalem obietnicy, wybacz mi.- mowilem jak w amoku kolyszac jej cialo.
- Harry, zaraz przyjedzie karetka i strarz pozarna.- uslyszalem glos Nialla.
Do tej pory zebralo sie tu juz sporo osob ogladajacych widowisko. Na okolo nas rowniez ustawilo sie koleczko gapiow.
- Czego sie gapicie?!- krzyknalem.- Wypad, ona potrzebuje powietrza.- bylem wsciekly.
Po chwili podszedl do nas chlopak wygladajacy na gora 15 lat.
- Mozesz ją przeniesc na droga strone do naszego ogrodka, tam nie dociera tyle dymu.- jedyny debil, ktory mysli rozsadnie.
Delikatnie podnioslem jej cialo i ruszylem na droga strone. Staralem sie isc tak, by sprawiac jej jak najmniej jakiegokolwiek bolu.
- Zaraz bedzie po wszystkim.- wyszeptalem jej do ucha siadajac na trawie. Kilka osob chcialo ja ode mnie zabrac myslac, ze mie dam rady, ale nie pozwolilem jej nikomu dotknac.
W oddali uslyszalem odglos zblizajacych sie pomocy. Niedlugo po tym na drodze pojawil sie wielkie woz strazacki, z ktorego zaczeli wyskakiwac strazacy ugaszajac pozar, dwa ambulanse oraz wozy policyjne. Przestalem przejmowac sie nimi, i cala swoja uwage skupilem na Scarlett.
- Prosze sie odsunac od dziewczyny. Musimy ją zabrac do ambulansu.- oznajmil kobiecy, twardy glos.
- Nie zostawie jej.- syknalem. Nikt nie mogl jej dotykac.
- To dla jej bezpieczenstwa. Zajmiemy sie nia.- chaos do okola ledwo pozwilil mi uslyszec te slowa. - Moze pan pojechac za nami do szpitala, ale teraz musimy zapewnic jej odpowiednia opieke, bo inaczej jest prawdopodobienstwo, ze dziewczyna umrze.- kobieta polozyla mi dlon na ramieniu, ktora strzepnalem.
Zagryzlem wnetrze policzka po czym podniolem sie trzymajac Scar tak by nie upadla. Juz mialem wchodzic z Nia do karetki kiedy kobieta zagrodzila mi droge.
-Pan nie moze.- oznajmila.- Zajmiemy sie pana dziewczyna, tylko prosze dac nam dzialac.- krew zagotowala sie we mnie, ale polozylem mojego Aniola na noszach, ktore po chwili lekaze wlozyli do srodka i zatrzasneli drzwi. Odszukalem wzrokiem Nialla, ktory rozmawial z psami. Uznalem, ze poradzi sobie beze mnie. Wsiadlem do BMW i pognalem za karetka najszybciej jak moglem.
Jezeli te cipy jej nie ocala, wymorduje ich cale rodziny, nie wybacze.
Zajebisty rozdział . :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa skad Hazz wiedział , że kros włamie sie do Scar i , że Niall tam pedził :O . What .
Pedofilia :C
53 yr old Project Manager Gerianne Durrance, hailing from Revelstoke enjoys watching movies like "Corrina, Corrina" and Graffiti. Took a trip to La Grand-Place and drives a Mustang. Oficjalna strona
OdpowiedzUsuń