niedziela, 29 września 2013

Chapter four...

Scarlett 0, Harry 1. Chyba nigdy nie wygram.
______________________________________________________________________________

Siedziałam przy blacie przez kolejne kilka minut. Harry nie odezwał się słowem.
- Gang, który ma wtyki u psów?- zapytałam kręcąc się na stołku. Jedna z jego kilku zalet. Może to wyda się dziwne, ale uwielbiałam się kręcić, na wszelakich krzesełkach! Tak, jestem dziwna.
-Skąd wiesz, że to gang?- Harry odwrócił się do mnie przodem. Skrzyżował ręce na piersi i oparł się o bufet. Wyglądał tak seksownie...  Czarny podkoszulek idealnie ukazywał jak i podkreślał jego mięśnie.
- Panie Styles, nie jestem głupia. To raczej oczywiste.- zaśmiałam się. Zeszłam z krzesełka i podeszłam do półmiska, na którym spoczywały owoce.Złapałam jabłko i ugryzłam kawałek.- Zachowujecie się jak gang.
- A Ty Scar, skąd możesz wiedzieć jak zachowuje się gang?- na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.
Powiedzieć mu? Czy może nie.. Jak powiem to złamię obietnicę. Miałam nikomu nie mówić, ale w końcu czy ktoś się w ogóle dowie, o tym, że mu powiedziałam?
Biłam się z myślami. Przygryzłam wnętrze policzka. Nie powiem mu.
Harry zaczął do mnie podchodzić. Stanął przede mną, a jego wzrok świdrował moje ciało.
- Słucham.- oznajmił chłodno.
- Po prostu wiem.- odpowiedziałam. odwróciłam głowę w bok. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Jeśli zapytacie, dlaczego, nie będę potrafiła odpowiedzieć. Może to dlatego, że gdybym spojrzała, to bym mu powiedziała..
- I tak mi powiesz Scar.- uśmiechnął się. Nasze ciała  były od siebie kilka centymetrów, co dla mnie było zdecydowanie zbyt blisko. Moje ręce spoczęły na jego torsie próbując go odepchnąć, niestety na próżno.
- Odsuń się ode mnie.- rozkazałam. Mój puls był teraz zdecydowanie zbyt wysoki.- Harry, zostaw mnie!- podniosłam głos.
- Jak sobie pani życzy.- zrobił krok w tył. Szybko od niego odeszłam wyrzucając ogryzek po jabłku do śmietnika.- Lubię Cię.- zaśmiał się wracając do robienia chyba kanapki. W sumie to nie wiem po co wyjął jajka, ale schował je z powrotem do lodówki, a zamiast nich wyjął ser.
- A ja Ciebie nie.- fuknęłam. Niech sobie nie myśli, że go polubię. Jest cyniczny, chamski i dziwny. Mimo to pociągający.
- Właśnie to mi się podoba.- wróciłam do kręcenia się na stołku.
Uniosłam wysoko brwi w geście zdziwienia. No sory, ale nie rozumiem, jak ktoś może mnie lubić mimo iż ja go nie lubię.
- Pff.. - postawił przede mną kanapkę z serem.- Skąd mam mieć pewność, że nic tam nie dodałeś?- odsunęłam, od siebie talerz. Spojrzał na mnie jak na idiotkę.- Nie dziw się, zostałam porwana. Mogę mieć podejrzenia!- skrzyżowałam ręce na piersi.
- Kurwa Scarlett! Zrobiłem Ci kanapkę, masz ją zjeść!- ups.. chyba się wkurzył.
- No okej okej!- podniosłam ręce do góry w geście rezygnacji. chwyciłam kanapkę z talerza i ugryzłam kawałek. Wzrok Harrego skierowany był na mnie przez cały czas.- Nie gap się na mnie tak! Nie mogę się skupić!- powiedziałam kiedy już wszystko co miałam w ustach połknęłam. Harry przygryzł dolną wargę powstrzymując się od śmiechu. Przepraszam bardzo, ale to dosyć niezręczne cokolwiek jeść, kiedy się na Ciebie gapią..
Szybko skończyłam jeść kanapkę ze względu na siedzącego obok Harrego. Jeśli o niego chodzi, to patrzył coś na telefonie. Wstałam z miejsca i włożyłam talerz do zmywarki.
- Harry, masz może fajkę na zbyciu?- zapytałam siadając z powrotem na krześle.
Chłopak popatrzył się na mnie zdziwiony po czym uśmiechnął się.
- Ja nie, ale Zayn raczej tak. Przyniosę Ci.- odwrócił się na pięcie i odszedł. Kiedy wyszedł, do kuchni wszedł farbowany blondyn.
- Nowa zabawka Harrego?- zapytał otwierając lodówkę, z której wyjął dwa piwa jedno podając mnie.
- Żadna zabawka.- otworzyłam puszkę i upiłam łyk. Jak ja dawno nie piłam piwa..
- Czyli zostajesz tu na dłużej?- usiadł na przeciwko mnie.- Tak w ogóle to Niall Horan jestem.- uśmiechnął się przyjaźnie podając mi rękę. Jego akcent był inny, nie wiem skąd mógł być, ale podobał mi się.
Odwzajemniłam gest i uścisnęłam ciepłą dłoń.
- Scarlett Nuttal.- upiłam kolejny łyk. W sumie to nie powinnam, co do piwa, mam strasznie słabą głowę.- Mam właśnie nadzieję, że jak najszybciej się stąd wyniosę.
- W sumie powiem Ci, że jeśli Harry sobie Ciebie upatrzył,- co ja kurwa jakiś piesek z wystawy?- to masz lepiej niż taka Hazel.- oznajmił kołysząc puszką. Spojrzałam na niego zaciekawiona. Blondyn wziął dużego łyka po czym zaczął mówić dalej.- Jack obrał ją sobie jako cel, za wszystko ją bije. Jeśli w jakiejkolwiek sytuacji go nie posłucha, kończy tak jak to widziałaś wczoraj.- westchnął.
Biedna dziewczyna. Ile ja bym dała, żeby jej pomóc...
Nagle w kuchni zjawił się Harry. Podejrzliwie spojrzał na mnie i Nialla, a jego oczy pociemniały.
-Spokojnie Stary.- odezwał się Horan wstając z krzesła. Podszedł do Harrego i szepnął mu coś do ucha.- Do zobaczenia Mała.- skierował się do mnie. Pomachałam mu i spojrzałam na Hazzę.
- Odłóż to Scar.- wskazał na puszkę ulokowaną w mojej dłoni.
Wzięłam ostatniego łyka trunku, mimo iż została mi ponad połowa.
- Scarlett, jeśli pijesz, to tylko ze mną!- podniósł głos podchodząc do mnie.
Zezłościł się na mnie. Wywróciłam oczami i utkwiłam wzrok w jego ciemno zielonych źrenicach.
- Już nie piję.- westchnęłam.- Mogłabym tę fajkę?- głód nikotynowy zaczynał mnie już męczyć. Brunet podał mi paczkę. Zapalniczka znajdowała się w środku.
Wyjęłam szluga, wetknęłam między wargi i odpaliłam. Drapiący dym dostał mi się do gardła. Wypuściłam go czując jak stres odchodzi razem z nim.
- Ty nie palisz?- zapytałam loczka. Harry przecząco pokręcił głową. Wzruszyłam ramionami po raz kolejny wciągając dym. Trudno, więcej dla mnie.
______________________________________________________________
Zastanawiałam się czy dodać go wieczorem, ale jeszcze trochę przerobić i napisać dłuższy, czy tylko go jeszcze obrobić. Wybrałam to drugie. Ze względu na to, że tak często odwiedzacie bloga! 60 odwiedzin było chyba 3 dni temu! WOOW <3
Kolejny rozdział jak pojawią się 2 komentarze, to pojawi się we wtorek. :)
Zazu
CZYTASZ= KOMENTUJESZ!
Komentowanie zachęca do dalszego pisania!
Nawet jeśli komentarze są subiektywne, pomagają mi się poprawić!

UWAGA!

Hej!
Więcej tu takich notek, niż informacji ;p
Nowy rozdział pojawi się dzisiaj około 23, albo jutro z rana, ale raczej dzisiaj!
Nie miałam weny, ale coś tam wystukałam :)
Tak, więc, dziękuję za 2 bardzo miłe komentarze!
Zazu

czwartek, 26 września 2013

Komentarze...

Tak patrzę, jest dużo odwiedzin, ale niestety komentarzy brak.
Komentarze motywują kochani, dlatego jeśli na tym blogu pojawi się chociaż jeden komentarz, dodam rozdział numer 4!
Tak, wiem... ciężko jest zjechać w dół posta, kliknąć w pole tekstowe i napisać kilka miłych lub nie słów.
Mimo wszystko dzięki.
#peace
Zazu

wtorek, 24 września 2013

Chapter three..

Że też ja się nie skapnęłam! Oni, Harry, Jack i reszta. Przypuszczam, że to ich mały gang. Nie jestem tego pewna, ale chyba tak. A jeśli to prawda, to wpierdoliłam się w niezłe bagno…
                                                                                                                                       
Nie jest fajnie być przetrzymywaną przez gang. Nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać. Chociaż mam nad nimi tę przewagę, iż znam ich tok myślenia. Wiem jak działają gangi i teraz już rozumiem, czego będą ode mnie wymagali. Będę musiała się starać, a może zostanę jedną z nich, a wtedy już pójdzie gładko.
Dobra, koniec moich chorych przemyśleń. Jestem głodna. Tę jedyną rzecz mam teraz na myśli. Zrezygnowana zamknęłam oczy i próbowałam usnąć.
Po jakimś czasie obudziłam się. No to trzeba to wszystko jakoś przecierpieć. Usiadłam po turecku i oparłam się o tylną ściankę łóżka. Skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam aż Harry łaskawie pojawi się w progu. Bo chyba powinien…
W końcu się doczekałam. Usłyszałam przekręcanie kluczyka, mimo to ani drgnęłam. Niech sobie myśli, że odkąd wyszedł tak siedzę.
- I jak tam?- zapytał zamykając za sobą drzwi.
- Nadal Cię nie lubię.- odpowiedziałam sucho. Słowa wydobyły się z moich ust jakby tylko czekały, aby wypowiedzieć te 3 słowa.
- Pozwolisz, że zignoruję te wypowiedź i zapytam czy jesteś głodna.- uśmiechnął się sztucznie opierając się o drzwi.
Spojrzałam na niego próbując nie wybuchnąć.
- Siedzę tu kurwa kilka godzin odkąd się obudziłam. Nie miałam od wczoraj nic w ustach, a Ty się mnie pytasz czy nie jestem głodna?!- wstałam na równe nogi podchodząc do niego.- Otóż jestem i to bardzo, ale nie sądzę by Cię to…- krzyczałam stojąc kilka centymetrów przed nim. Nie dane było mi dokończyć, ponieważ przytknął swoją dłoń do moich ust.
- Obchodzi.- oznajmił kiedy już zabrał rękę, a ja przestałam się wyrywać. Odsunęłam się kilka kroków do tyłu. Przygryzłam dolną wargę patrząc na niego ze zniecierpliwieniem.- Chodź Scar, idziemy coś zjeść.
- Harry…- zaczęłam. Nie chciałam zejść na dół do tych ludzi. Sory bardzo, ale mnie przerażali. Nie mówiłam wcześniej, ale praktycznie każdy z nich był dobrze zbudowany i wyglądał jakby mógłby mnie złamać w pół jednym ruchem ręki. Z ust Harrego wydobyło się ciche i zniecierpliwione, „Co jest?” No co za facet? Tak szybko się irytuje? Oby nie, bo ze mną będzie miał przerąbane… - Nie nic.- rozmyśliłam się.
Dam radę. Będzie okej. Wyszedł z pokoju, wiedząc, że i tak będę szła za nim, więc nawet nie musi się oglądać. Zeszliśmy na dół gdzie w salonie siedziały dziewczyny, a 3 chłopaków gadała zacięcie przy drzwiach wejściowych, a przynajmniej tak mi się zdawało, że to były drzwi wejściowe. No bo wiecie, świadomie z nich nie korzystałam.
Przeszliśmy w kierunku kuchni, lecz kiedy przechodziłam przez salon, starając się iśc jak najciszej nadepnęłam na kawałek podłogi, który zaskrzypiał. Zamknęłam oczy czując, że po raz kolejny, wzrok wszystkich skierował się na mnie. Było mi niezręcznie. Spojrzałam na Hazel, która wyglądała jakby chciała mnie spiorunować wzrokiem.
- Co ja kurwa jakiś obrazek, że tak się patrzycie?- podniosłam głos prostując się. Nie ma tak łatwo ze mną. - Opanujcie się ludzie.- to już powiedziałam ciszej. Nie lubiłam jak się mnie tak traktowało. Zapewne jak znikniemy tym dziewczyną z pola widzenia, to ja będę tematem. No, ale przecież, nie będę zgrywała niewiniątka i pokażę prawdziwy charakterek, a co!
Weszliśmy do ładnie zrobionej kuchni, po czym usiadłam na wyglądającym wygodnie, krześle barowym. Serio miękkie, chyba ze względu na tę jasną skórę, którą jest obite. Co ja w ogóle się krzesełkami przejmuję? Oparłam łokcie o wysepkę, która służyła jako blat i czekałam aż Harry się odezwie.
- Masz temperament kotku.- zaśmiał się wyjmując 2 jajka z lodówki.
- To źle?- zapytałam zadziornie przygryzając wargę. Chciałam go trochę powkurzac.
- To właśnie bardzo dobrze,- skwitował- Nie lubię dziewczyn, które mi się podlizują i zachowują się jakby były święte.
No to zapunktowałam. W sumie, to nie wiem dlaczego się cieszę. To tylko Harry. Prędzej i później i tak puści mnie do domu.
- Wiesz, że jeśli nie zjawię się w domu w ciągu 24 godzin, zacznie mnie szukać policja?- zapytałam go zmieniając temat. Chciałam go trochę podpuścić.
- Nawet, jeśli to nie będzie to miało miejsca u nas. Liam jest oficerem policji, więc nie mamy żadnych problemów.
W takim razie, serio mam przesrane. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z gangiem, który miałby tak duże wtyki w policji. To nienormalne!

Scarlett 0, Harry 1. Chyba nigdy nie wygram.
                                                                                                                                        
I jak? Podoba Wam się? Mi nie bardzo! :/
Przepraszam, że taki krótki! 
Czekam na 1-szy komentarz :)
Kolejny rozdział pojawi się jutro około tej godziny co dzisiaj albo w czwartek od rana, to zależy ;D
#muchlove + dziękuję za ponad 100 odwiedzin miśki!
#jednokierunkowych
@zazimaz to jest fe mój twitter, więc jak cuś, to klikać follow! zawsze follow back :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

Dzień doberek! Informacja!

No więc, witam państwa! Chciałam się przywitać i poinformować, że nowy rozdział pojawi się około 23 polskiego czasu! Mam nadzieję, że jesteście zadowolone z 2 rozdziału :)
Teraz taka jedna zasada, bo zobaczyłam, że jest już 69 odwiedzin! WOW Hazza czuwa xD
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Bardzo by mi zależało, ponieważ jak wiedzą osoby prowadzące własne blogi, to motywuje! :)
#muchlove
Zazu

poniedziałek, 23 września 2013

Powiadomienie!

To Rudee w nazwie nie ma nic wspólnego z rusymi włosami!
To tak dla jasności lol!
Chodzi o to, że Rude to na angielski Chamski, Nieprzyzwoity, Niegrzeczny ;D
Teraz dopiero się skapnęłam że piszę rudego fanfica ;)
Zazu

Chapter two...

- Zwijamy się stąd...- usłyszałam głos Harrego i poczułam jak mnie obejmuje i przyciska do siebie.- Rób, co Ci mówię, a nic Ci się nie stanie.- usłyszałam jego cichy, zachrypnięty głos przy moim uchu, co wcale nie sprawiło, że się rozluźniłam.. 
__________________________________________________________________________

Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w jakimś miło urządzonym pokoju, który niestety nie był moim. Więc gdzie ja jestem? Usiadłam na łóżku ubrana we wczorajsze ubrania. Dotknęłam mojego policzka, a gdy ból powrócił, powróciły również wspomnienia. 
O nie... Nie chcę tu być, wszędzie tylko nie tutaj... Wstałam niepewnie z łózka podchodząc do lustra wiszącego nad niedużą komodą. Wyglądałam strasznie. Potargane włosy, lekko fioletowy policzek i wory pod oczami zapewne od płaczu. Milion razy bardziej wolałabym spędzać czas z Johnnym niż powtórzyć wczorajsze doświadczenie. 
Jak najciszej otworzyłam drzwi wyglądając na zewnątrz. Zobaczyłam spory korytarz, schody na dół i kilka kolejnych drzwi. Czyli jestem na górze. Ktoś musiał miec poważne problemy z wniesieniem mnie tutaj... 
Do moich uszu dobiegły krzyki.
- Jeśli chciałeś ją ukarać, powinieneś był wybrać jakieś bardziej odpowiednie miejsce!- usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny.- A Ty Hazz, nie wiem co z nią zrobisz, ale ma mi nie sprawić ani jednego kłopotu, bo jeśli tak się stanie, osobiście ją zabiję.- czy to o mnie mowa? Miałam nadzieję, że nie... 
Niepewnie zaczęłam kierować się po schodach na dół. Zobaczyłam przestrzenny salon i 5 siedzących mężczyzn i 2 kobiety, wśród których był Jack i Harry. Nie powiem, dziewczyny były śliczne, a chyba jedna z nich była tą, którą widziałam wczoraj. Miała kilka szwów na ustach i siniaka pod okiem, którego chyba próbowała zatuszować sporą warstwą makijażu. Oczy wszystkich zebranych zwróciły się na mnie. Co ja miałam teraz zrobić? Stałam w miejscu wbijając sobie paznokcie w dłonie. 
Harry zerwał się z fotela na którym siedział i podszedł do mnie. Reszta chyba postanowiła powróci do swoich obowiązków bo zaczęli się rozchodzić.
- O co tu chodzi?- zapytałam nerwowo zagryzając wnętrze policzka. Harry pogłaskał mnie po sinym policzku powodując, że syknęłam z bólu.
- Chodź na górę.- rozkazał. Bez słowa podążyłam za nim. Weszliśmy do pokoju w którym wcześniej się obudziłam i który chyba należał do niego. Zamknął drzwi i skinął bym usiadła na łóżku.
- Kim Ty jesteś?- przełknęłam ślinę patrząc się na niego ze strachem. Wczoraj mógł mnie zabić, ale dał mi wybór, dlaczego?
- Najpierw Ty mi powiedz jak masz na imię.- odpowiedział spokojnie. Otworzyłam usta, lecz nie mogłam nic powiedzieć.- Odezwij się mała.
- Scarlett.- wyszeptałam. Harry westchnął i zaczął przechadzać się po pokoju.
- Czy wiesz w jaką chujnie się wczoraj wieczorem wpakowałaś?!- krzyknął tak głośno, że aż podskoczyłam.- Musiałaś do nich podchodzić do kurwy nędzy?!- złapał mnie za ramiona. Nie mogę się bac, nie mogę mu tego pokazywać.
- Jak każdy normalny człowiek chciałam jej pomóc!- ja również krzyknęłam wyszarpując się z jego uścisku.
- Scarlett, przejebałaś sobie. Mimo to masz wybór... Albo kulka w głowę, albo mieszkasz tu, robisz to co Ci powiem i w żaden sposób nie próbujesz uciec.
Uciec? Gdzie, do Ameryki kurwa? Bo na pewno do "rodziców" nie wrócę. Chociaż mieszkac z Harrym też mi się nie uśmiecha mimo wszystko chyba wolę to od śmierci... Że też takie dylematy przechodzą przez głowę 17-sto latce uprowadzonej przez chłopaka.
- Niema 3 wyjścia?- zapytałam rozmyślając o tym czy śmierć boli. Wahałam się nad tym krótką chwilę. On tylko się zaśmiał i usiadł na fotelu.
- Jesteś seksowna, wiesz?- przygryzł dolną wargę.
Zrobiłam wielkie oczy przyglądając mu się zaskoczona. Jaki on miał tupet! Pokręciłam z dezaprobatą głową i usiadłam na łóżku tak by siedzieć do niego tyłem. Nie miałam ochoty patrzeć na niego. Na faceta, który mnie porwał, groził mi śmiercią i teraz sądzi, że jestem seksowna! Pff, niech się wypcha!
- Od teraz jesteś moja.- oznajmił. A co ja, jakaś zabawka?! Niech się liczy ze słowami.- Co oznacza, że jeśli jakikolwiek inny mężczyzna Cię dotknie, pożałuje tego, a jeśli to Ty raczysz zrobić coś na przekór moim zasadom, zostaniesz potraktowana jak Hazel wczoraj w nocy.- uśmiechnął się lekko.
Więc, ta blondynka ma na imię Hazel… Biedaczka, na pewno jest cała obolała.
- Harry, nie.- powiedziałam krótko. Usłyszałam jak wstaje z fotela i podchodzi do mnie.
- A właśnie, że tak. To ode mnie wszystko zależy kotku.- ukucnął przede mną. Teraz mogłam dostrzec głębie jego zielonych oczu. Nie powiem, był cholernie przystojny, ale to nie znaczy, że może mną rządzić! Wywróciłam oczami z zirytowania i odwróciłam głowę.- Czy mogę Cię pocałować?- zapytał. Zaskoczył mnie… Przecież to on miał wytyczać zasady.
- Przecież to Ty stwierdziłeś, że chcesz decydować. – oznajmiłam nadal na niego nie patrząc. Złapał mój podbródek i odwrócił go tak by moje oczy były na jednej linii z jego.
- Ale wyobraź sobie, że szanuję niektóre kobiety. -powiedział swoim ochrypłym i jakże seksownym głosem, który przyprawiał o ciarki. Co w ogóle miało oznaczać to „niektóre”?
- Ale powiedziałeś, że jeśli bym Cię nie słuchała, to byś mnie potraktował jak Jack Hazel.- ciągnęłam. Byle by odciągną go jakoś od pocałunku.
Mówię serio, znałam go kilka godzin, a już wiedziałam, że jest niebezpieczny i powinnam się go bać.
- Odpłacam się szacunkiem za szacunek.- oznajmił oschle. Po raz kolejny przygryzł wargę.- To jak z tym całusem?
- Nie. Nie lubię Cię.- oznajmiłam mu prosto w twarz, na której pojawiło się zdziwienie. Zacisnął zęby i wstał. Podszedł do drzwi i je otworzył.
- Posiedzisz sobie tu trochę Scar.- oznajmił trzaskając drzwiami.
No co za człowiek! Usłyszałam przekręcanie kluczyka w drzwiach. Nawet nie pomyślał, czy będę siedziała głodna albo czy zechce mi się do toalety. Albo może toaleta jest w tym pokoju?
Mój wzrok padł na białe drzwi z napisem „Toaleta”. Jeżeli to on mieszka w tym pokoju to musi być serio tępy, aby pomylić białe drzwi od toalety z brązowymi drzwiami na korytarz. Niestety nie ma tutaj lodówki, a mój brzuch szybko robi się głodny.
Położyłam się z powrotem na łóżku i przykryłam kołdrą. Co ja tutaj w ogóle robię? Nie chciałam tu być.. A to wszystko przez to, że chciałam pomóc. Ten Jack jest chyba jakiś nienormalny, skoro myśli, że może tak traktowa dziewczynę. No gdzie tu jest logika? Jeśli on postawił jej takie warunki jak Harry mi, to jestem pewna, że nie próbowałaby się sprzeciwiać.
Na samą myśl, że to mogłoby spotka mnie, robi mi się niedobrze. A ona mimo to od niego nie odchodzi.. No tak, w sumie to nie może. Utknęłam tutaj. Już nigdy nie wrócę do Luke’a, już nigdy nie zobaczę jego uśmiechniętej twarzy.
Z moich oczu popłynęły łzy na wspomnienie o Luke’u. Kochałam go najbardziej na świecie, bez niego już by mnie tutaj nie było. Nie raz podcinałam sobie żyły myśląc, że gdy umrę będę szczęśliwsza, ale zawsze mnie z tego wyciągał. Ciocia wychowywała mnie do 10 roku życia. Chociaż nie wiem czy można to było nazwa wychowywaniem. Dawanie mi ciuchów, jedzenia i dachu nad głową. To tyle. Potem Luke mając 16 lat wyprowadził się zabierając mnie ze sobą. I to Was zdziwi.. Wmieszał się tam w gang, a ja z nim. Oczywiście jak trochę podrosłam. Nauczyłam się, że mogę polegać tylko na sobie i na nim w kryzysowych sytuacjach. Dorastałam wśród chłopaków w wieku 16-24 lat. Czaicie to? 13-latka zadająca się z 20 latkiem. Coś nie-halo. Mimo to nie przeszkadzało mi to. Byłam tam ulubienicą, ale nikt nie odważył się mnie nawet dotknąć ze względu na to, że byłam siostrą Luke’a. Miałam tam naprawdę dobrze. Kiedy podrosłam, czyli 1-2 lata temu, zaczęłam by serio przydatna. Chodziłam z nimi na zlecenia, zaciągałam facetów do łóżka, ale tak by do niczego nie doszło, a potem czekałam aż któryś z chłopaków wyjdzie i go zabije. Tak po prostu. Jeśli się zastanawiacie, czy ja też zabijałam, odpowiem nie. Nie odważyłabym się.
Kiedy wyjeżdżałam nie chcieli mi na to pozwolić, ale każdy znał sytuację, a ja przyrzekłam, że nigdy się nie wygadam co robiliśmy. Potrafiłam władać bronią, bo w miarę często chodziłam na strzelnicę.
Cholera!

Że też ja się nie skapnęłam! Oni, Harry, Jack i reszta. Przypuszczam, że to ich mały gang. Nie jestem tego pewna, ale chyba tak. A jeśli to prawda, to wpierdoliłam się w niezłe bagno…
___________________________________________
No to łapcie sobie rozdział numer 2! Możecie się cieszyc xD
I jak Wam sie podoba? Jak sądzicie co będzie dalej?
Czy Scarlett polubi Harrego?
Jeśli chcecie byc informowani, piszcie w komentarzach swoje opinie oraz nazwy na twitterze!
Możecie mnie follownąc ;p @zazimaz
Kolejny rozdział prawdopodobnie jutro, aczkolwiek o późniejszej porze! 
See you!

niedziela, 22 września 2013

Chapter one..

Kolacja u sąsiadów..
Pewnie zastanawiacie się co takiego może się zdążyć u sąsiadów na kolacji. Otóż, jeśli przeprowadziłaś się do nowego miasta, przepraszam, do innego kraju, do rodziców, których nie widziałaś przez wieki i którzy stwierdzili, że może na dobry początek zeswatać mnie z synem owych sąsiadów i przy okazji pochwalić się córką, której się nie wychowywało, to może być niezręcznie.. Szczególnie jeśli ten chłopak jest o 2 lata młodszy od Ciebie... No cóż, jeszcze tylko jakaś godzina i wracam do domu. O ile to coś można nazwac domem. Chodzi mi o to, że wygląda to jak dom, ale nie mój. Mój dom jest w Ameryce, z bratem, z którym zostałam rozdzielona, kiedy rodzice stwierdzili, że chcą mieć córeczkę, która już nie jest mała i jest grzeczna.
Nie powiem, że jestem jakaś od cholery, ale mogę stwierdzi, że nie jest ze mną łatwo. I oni to zobaczą..
- Kochanie, może pójdziesz z Jonnym do pokoju?- zaproponowała Caren. Nie będę jej nazywała mamą, nie zasługuje na to.
Już miałam ochotę coś jej odpowiedzieć, kiedy w mojej głowie pojawiło się malutkie światełko. O tak...
-Dobrze. - odpowiedziałam sucho i poszłam za 15-latkiem do pokoju. Na szczęście był na parterze. Zamknęłam za sobą drzwi podchodząc do okna.
- Da się to otworzyć?- spytałam szarpiąc za klamkę.
- Da, przesuń się.- rozkazał. Był o głowę niższy ode mnie. Otwarł okno na oścież. Było na tyle duże, że spokojnie przez nie wyjdę.
- Jeśli piśniesz chociaż jedno słówko, masz przesrane.- oznajmiłam.
- A co, jak zapytają gdzie poszłaś?- usiadł nieśmiało na łóżku. No sory bardzo, jak można się tak zachowywać u siebie w domu?
- Wciśnij im kit, że jestem w kiblu.- odpowiedziałam wychodząc. Zeskoczyłam z niskiego parapetu i bez słów podziękowania poszłam w kierunku domu. Dzięki bogu nie padało. Podobno w Anglii dużo pada, ale pewna nie jestem. Mieszkam tu już dobry tydzień i mogę stwierdzic, że Holmes Chapel jest fajne. W tym sensie, że można tu wejść do prawie każdego klubu bez okazania dowodu.
Nacisnęłam klamkę by otworzy spore brązowe drzwi, ale dupa. Nie dało się. Caren, najwidoczniej zwykła zamykać drzwi kiedy gdzieś wychodziła. Dzielnica wyglądała na bezpieczną, ale nie wiadomo jacy ludzie tędy chodzą.
Postanowiłam się przejść. Mimo iż było już całkiem ciemno, co to za problem? Ciemności się nie boję, a obronić się umiem. Telefon mi zabrali, bym nie mogła się komunikowac z Lukiem. Fajni rodzice, prawda?
Kroczyłam wąskim chodnikiem obok domków tak uderzająco podobnych do siebie, że stawało się to przerażające. Po jakiś 30-40 minutach, nie mogę dokładnie orzec, trafiłam na biedniejsze osiedle. Okiennice były stare, ogródki zarośnięte i gdzie gdzieniegdzie walały się stare ubrania, części do samochodów, a nawet lodówki! Ah Ci Anglicy... coraz bardziej mnie zaskakują. Z kieszeni spodni wyciągnęłam zgniecioną fajkę. Nie ważne jaka, ważne że jest! Palę odkąd skończyłam 15 lat. Czyli dwa lata. Podpaliłam ją szybko po czym schowałam zapalniczkę z powrotem do kieszeni. Mocno się zaciągnęłam przymykając oczy. Dym rozniósł się po moich płucach lekko je drażniąc. Wypuściłam powietrze przystając. Rozejrzałam się dookoła zastanawiając się w którą stronę powinnam teraz iśc. Nagle usłyszałam krzyk kobiety. Nie wybaczyłabym sobie gdybym nie poszła za źródłem, przecież tej biedaczce mogło się cos stac! Wrzaski prowadziły z małej, bocznej alejki. Spostrzegłam kulącą się dziewczynę, a nad nią dobrze zbudowanego mężczyznę. Chyba ją bił. Po raz kolejny kopnął ją prawą nogą sprawiając, że jeszcze głośniej krzyknęła. Dziwne, że nikt nie wychodził z domu, żeby zobaczyć co się działo. Podeszłam do niego pewnym krokiem stając mu za plecami.
- Zostaw ją! Nie nauczono Cię, że kobiet się nie bije?!- podniosłam głos podchodząc do jak się okazało, blondynki. Jej twarz była zapuchnięta, a z ust wypluwała krew.
- Zamknij się szmato!- odpowiedział kopiąc ją jeszcze raz.
- Dosyc tego...- szepnęłam.- Pomocy, pomocy!- zaczęłam krzyczec ile miałam sił w gardle. Mężczyzna się odwrócił i z całej siły walnął mnie w twarz. Policzek zaczął mnie piec, a z oczu popłynęły łzy.
Pierwsze co wpadło mi na myśl, to wybiec na chodnik, może akurat ktoś będzie szedł...
Stanęłam na środku ulicy panicznie się rozglądając. Jest... Moja nadzieja. Po drugiej stronie szedł jakiś facet. Jego krok był równy aczkolwiek szybki. Podbiegłam do niego.
- Niech mi pan pomoże, tam zabijają dziewczynę. Błagam!- zaczęłam jeszcze bardziej płakac.
- Spokojnie, już tam idę. W którym miejscu?- zapytał łapiąc mnie za ramię. Zaprowadziłam go do zaułka. Jego głos był spokojny, a na jego twarzy mogłam dostrzec lekki uśmieszek. Stanęliśmy jakieś 3 metry od pary, a mój nieznajomy nie miał zamiaru się ruszyc.
- No zrób coś!- krzyknęłam patrząc na niego błagalnie.
- Jack, zachowuj się! Widownia się zbiegła.- złapał moje ramie jeszcze mocniej. Co? On go zna?! Stałam skołowana przez kolejne kilka minut nie mogąc sie ruszyc.- Dobra, przestań, chyba nie chcesz jej zabic co?- zaśmiał się. Czy dla niego to nic nie znaczy?! Jack chwycił dziewczynę podnosząc ją na nogi.
- Będziesz już grzeczna?- zapytał ją jak psa.- Jeśli nie będziesz, znowu będę musiał Cię ukarac.- blondynka kiwnęła głową, a chłopak starł krew z jej ust.- Idziemy.- rozkazał ciągnąc ją za sobą. Chłopak który mnie przytrzymywał ruszył za odchodzącą parą, oczywiście przez jego uścisk, ja też musiałam.
Kiedy zobaczyłam, że idziemy do czarnego Range Rovera próbowałam się wyrwac.
- A gdzie Ty się kotku wybierasz?- zapytał. W jego oczach zobaczyłam wrogośc i nieugientośc.
- Do domu, puśc mnie!- zaczełam się szarpac.
- Po tym co zobaczyłaś? Mowy nie ma!- prychnął z poirytowania.
- Harry, rusz się!- krzyknął chłopak siedzący za kierownicą. Nadal stałam w miejscu, ignorując Harrego, bo chyba tak miał na imię brunet. Teraz dopiero dostrzegłam, że ma loczki. Urocze. Nie! Stój, żadne mi tu urocze!
- Albo idziesz ze mną ślicznotko, albo będę musiał Cię zabic.- poczułam obecnośc czegos twardego na wysokości mojego pasa [Dop.Aut. ZBOCZUCHY!]. Pistolet... Nie chciałam tak zginąc! Z zaciśniętymi zębami, mimowolnie wsiadłam do auta.- Dobra dziewczynka...- Harry wsunął broń za pasek spodni pomagając mi wsiąść do auta. Pfff, jakie maniery. Usiadł z tyłu obok mnie, bo blondynka z Jackiem siedzieli z przodu.
- Zwijamy się stąd...- usłyszałam głos Harrego i poczułam jak mnie obejmuje i przyciska do siebie.- Rób, co Ci mówię, a nic Ci się nie stanie.- usłyszałam jego cichy, zachrypnięty głos przy moim uchu, co wcale nie sprawiło, że się rozluźniłam..

_______________________________________
Szi sejs szi low maj loli
Nie mogę się od tego uwolni no! To nie fair ;p
No więc jest 1 rodział? Jak Wam się podoba? Komentujcie ;p
Kolejny powinien się pojawi dzisiaj albo jutro :)
Zazu