__________________________________________________________________________
Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w jakimś miło urządzonym pokoju, który niestety nie był moim. Więc gdzie ja jestem? Usiadłam na łóżku ubrana we wczorajsze ubrania. Dotknęłam mojego policzka, a gdy ból powrócił, powróciły również wspomnienia.
O nie... Nie chcę tu być, wszędzie tylko nie tutaj... Wstałam niepewnie z łózka podchodząc do lustra wiszącego nad niedużą komodą. Wyglądałam strasznie. Potargane włosy, lekko fioletowy policzek i wory pod oczami zapewne od płaczu. Milion razy bardziej wolałabym spędzać czas z Johnnym niż powtórzyć wczorajsze doświadczenie.
Jak najciszej otworzyłam drzwi wyglądając na zewnątrz. Zobaczyłam spory korytarz, schody na dół i kilka kolejnych drzwi. Czyli jestem na górze. Ktoś musiał miec poważne problemy z wniesieniem mnie tutaj...
Do moich uszu dobiegły krzyki.
- Jeśli chciałeś ją ukarać, powinieneś był wybrać jakieś bardziej odpowiednie miejsce!- usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny.- A Ty Hazz, nie wiem co z nią zrobisz, ale ma mi nie sprawić ani jednego kłopotu, bo jeśli tak się stanie, osobiście ją zabiję.- czy to o mnie mowa? Miałam nadzieję, że nie...
Niepewnie zaczęłam kierować się po schodach na dół. Zobaczyłam przestrzenny salon i 5 siedzących mężczyzn i 2 kobiety, wśród których był Jack i Harry. Nie powiem, dziewczyny były śliczne, a chyba jedna z nich była tą, którą widziałam wczoraj. Miała kilka szwów na ustach i siniaka pod okiem, którego chyba próbowała zatuszować sporą warstwą makijażu. Oczy wszystkich zebranych zwróciły się na mnie. Co ja miałam teraz zrobić? Stałam w miejscu wbijając sobie paznokcie w dłonie.
Harry zerwał się z fotela na którym siedział i podszedł do mnie. Reszta chyba postanowiła powróci do swoich obowiązków bo zaczęli się rozchodzić.
- O co tu chodzi?- zapytałam nerwowo zagryzając wnętrze policzka. Harry pogłaskał mnie po sinym policzku powodując, że syknęłam z bólu.
- Chodź na górę.- rozkazał. Bez słowa podążyłam za nim. Weszliśmy do pokoju w którym wcześniej się obudziłam i który chyba należał do niego. Zamknął drzwi i skinął bym usiadła na łóżku.
- Kim Ty jesteś?- przełknęłam ślinę patrząc się na niego ze strachem. Wczoraj mógł mnie zabić, ale dał mi wybór, dlaczego?
- Najpierw Ty mi powiedz jak masz na imię.- odpowiedział spokojnie. Otworzyłam usta, lecz nie mogłam nic powiedzieć.- Odezwij się mała.
- Scarlett.- wyszeptałam. Harry westchnął i zaczął przechadzać się po pokoju.
- Czy wiesz w jaką chujnie się wczoraj wieczorem wpakowałaś?!- krzyknął tak głośno, że aż podskoczyłam.- Musiałaś do nich podchodzić do kurwy nędzy?!- złapał mnie za ramiona. Nie mogę się bac, nie mogę mu tego pokazywać.
- Jak każdy normalny człowiek chciałam jej pomóc!- ja również krzyknęłam wyszarpując się z jego uścisku.
- Scarlett, przejebałaś sobie. Mimo to masz wybór... Albo kulka w głowę, albo mieszkasz tu, robisz to co Ci powiem i w żaden sposób nie próbujesz uciec.
Uciec? Gdzie, do Ameryki kurwa? Bo na pewno do "rodziców" nie wrócę. Chociaż mieszkac z Harrym też mi się nie uśmiecha mimo wszystko chyba wolę to od śmierci... Że też takie dylematy przechodzą przez głowę 17-sto latce uprowadzonej przez chłopaka.
- Czy wiesz w jaką chujnie się wczoraj wieczorem wpakowałaś?!- krzyknął tak głośno, że aż podskoczyłam.- Musiałaś do nich podchodzić do kurwy nędzy?!- złapał mnie za ramiona. Nie mogę się bac, nie mogę mu tego pokazywać.
- Jak każdy normalny człowiek chciałam jej pomóc!- ja również krzyknęłam wyszarpując się z jego uścisku.
- Scarlett, przejebałaś sobie. Mimo to masz wybór... Albo kulka w głowę, albo mieszkasz tu, robisz to co Ci powiem i w żaden sposób nie próbujesz uciec.
Uciec? Gdzie, do Ameryki kurwa? Bo na pewno do "rodziców" nie wrócę. Chociaż mieszkac z Harrym też mi się nie uśmiecha mimo wszystko chyba wolę to od śmierci... Że też takie dylematy przechodzą przez głowę 17-sto latce uprowadzonej przez chłopaka.
- Niema 3 wyjścia?- zapytałam rozmyślając o tym czy śmierć
boli. Wahałam się nad tym krótką chwilę. On tylko się zaśmiał i usiadł na
fotelu.
- Jesteś seksowna, wiesz?- przygryzł dolną wargę.
Zrobiłam wielkie oczy przyglądając mu się zaskoczona. Jaki
on miał tupet! Pokręciłam z dezaprobatą głową i usiadłam na łóżku tak by siedzieć
do niego tyłem. Nie miałam ochoty patrzeć na niego. Na faceta, który mnie
porwał, groził mi śmiercią i teraz sądzi, że jestem seksowna! Pff, niech
się wypcha!
- Od teraz jesteś moja.- oznajmił. A co ja, jakaś zabawka?!
Niech się liczy ze słowami.- Co oznacza, że jeśli jakikolwiek inny mężczyzna
Cię dotknie, pożałuje tego, a jeśli to Ty raczysz zrobić coś na przekór moim
zasadom, zostaniesz potraktowana jak Hazel wczoraj w nocy.- uśmiechnął się
lekko.
Więc, ta blondynka ma na imię Hazel… Biedaczka, na pewno
jest cała obolała.
- Harry, nie.- powiedziałam krótko. Usłyszałam jak wstaje z
fotela i podchodzi do mnie.
- A właśnie, że tak. To ode mnie wszystko zależy kotku.-
ukucnął przede mną. Teraz mogłam dostrzec głębie jego zielonych oczu. Nie
powiem, był cholernie przystojny, ale to nie znaczy, że może mną rządzić!
Wywróciłam oczami z zirytowania i odwróciłam głowę.- Czy mogę Cię pocałować?-
zapytał. Zaskoczył mnie… Przecież to on miał wytyczać zasady.
- Przecież to Ty stwierdziłeś, że chcesz decydować. –
oznajmiłam nadal na niego nie patrząc. Złapał mój podbródek i odwrócił go tak
by moje oczy były na jednej linii z jego.
- Ale wyobraź sobie, że szanuję niektóre kobiety. -powiedział
swoim ochrypłym i jakże seksownym głosem, który przyprawiał o ciarki. Co w
ogóle miało oznaczać to „niektóre”?
- Ale powiedziałeś, że jeśli bym Cię nie słuchała, to byś
mnie potraktował jak Jack Hazel.- ciągnęłam. Byle by odciągną go jakoś od
pocałunku.
Mówię serio, znałam go kilka godzin, a już wiedziałam, że
jest niebezpieczny i powinnam się go bać.
- Odpłacam się szacunkiem za szacunek.- oznajmił oschle. Po
raz kolejny przygryzł wargę.- To jak z tym całusem?
- Nie. Nie lubię Cię.- oznajmiłam mu prosto w twarz, na
której pojawiło się zdziwienie. Zacisnął zęby i wstał. Podszedł do drzwi i je
otworzył.
- Posiedzisz sobie tu trochę Scar.- oznajmił trzaskając
drzwiami.
No co za człowiek! Usłyszałam przekręcanie kluczyka w
drzwiach. Nawet nie pomyślał, czy będę siedziała głodna albo czy zechce mi się
do toalety. Albo może toaleta jest w tym pokoju?
Mój wzrok padł na białe drzwi z napisem „Toaleta”. Jeżeli to
on mieszka w tym pokoju to musi być serio tępy, aby pomylić białe drzwi od
toalety z brązowymi drzwiami na korytarz. Niestety nie ma tutaj lodówki, a mój
brzuch szybko robi się głodny.
Położyłam się z powrotem na łóżku i przykryłam kołdrą. Co ja
tutaj w ogóle robię? Nie chciałam tu być.. A to wszystko przez to, że chciałam
pomóc. Ten Jack jest chyba jakiś nienormalny, skoro myśli, że może tak traktowa
dziewczynę. No gdzie tu jest logika? Jeśli on postawił jej takie warunki jak
Harry mi, to jestem pewna, że nie próbowałaby się sprzeciwiać.
Na samą myśl, że to mogłoby spotka mnie, robi mi się
niedobrze. A ona mimo to od niego nie odchodzi.. No tak, w sumie to nie może. Utknęłam
tutaj. Już nigdy nie wrócę do Luke’a, już nigdy nie zobaczę jego uśmiechniętej
twarzy.
Z moich oczu popłynęły łzy na wspomnienie o Luke’u. Kochałam
go najbardziej na świecie, bez niego już by mnie tutaj nie było. Nie raz
podcinałam sobie żyły myśląc, że gdy umrę będę szczęśliwsza, ale zawsze mnie z
tego wyciągał. Ciocia wychowywała mnie do 10 roku życia. Chociaż nie wiem czy
można to było nazwa wychowywaniem. Dawanie mi ciuchów, jedzenia i dachu nad
głową. To tyle. Potem Luke mając 16 lat wyprowadził się zabierając mnie ze
sobą. I to Was zdziwi.. Wmieszał się tam w gang, a ja z nim. Oczywiście jak
trochę podrosłam. Nauczyłam się, że mogę polegać tylko na sobie i na nim w
kryzysowych sytuacjach. Dorastałam wśród chłopaków w wieku 16-24 lat. Czaicie
to? 13-latka zadająca się z 20 latkiem. Coś nie-halo. Mimo to nie przeszkadzało
mi to. Byłam tam ulubienicą, ale nikt nie odważył się mnie nawet dotknąć ze
względu na to, że byłam siostrą Luke’a. Miałam tam naprawdę dobrze. Kiedy
podrosłam, czyli 1-2 lata temu, zaczęłam by serio przydatna. Chodziłam z nimi
na zlecenia, zaciągałam facetów do łóżka, ale tak by do niczego nie doszło, a
potem czekałam aż któryś z chłopaków wyjdzie i go zabije. Tak po prostu. Jeśli
się zastanawiacie, czy ja też zabijałam, odpowiem nie. Nie odważyłabym się.
Kiedy wyjeżdżałam nie chcieli mi na to pozwolić, ale każdy
znał sytuację, a ja przyrzekłam, że nigdy się nie wygadam co robiliśmy. Potrafiłam
władać bronią, bo w miarę często chodziłam na strzelnicę.
Cholera!
Że też ja się nie skapnęłam! Oni, Harry, Jack i reszta.
Przypuszczam, że to ich mały gang. Nie jestem tego pewna, ale chyba tak. A
jeśli to prawda, to wpierdoliłam się w niezłe bagno…
___________________________________________
No to łapcie sobie rozdział numer 2! Możecie się cieszyc xD
I jak Wam sie podoba? Jak sądzicie co będzie dalej?
Czy Scarlett polubi Harrego?
Jeśli chcecie byc informowani, piszcie w komentarzach swoje opinie oraz nazwy na twitterze!
Możecie mnie follownąc ;p @zazimaz
Kolejny rozdział prawdopodobnie jutro, aczkolwiek o późniejszej porze!
See you!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz